Białoruski dyktator oskarżył dziś o kłamstwo premiera Miasnikowicza i podległych mu urzędników, zrugał ich za marne wyniki gospodarcze i zagroził, że wtrąci któregoś z nich do więzienia. A co tak zdenerwowało pana prezydenta? Jak zwykle – przepełnione składy z białoruskimi towarami.
W środę prezydent spotkał się z członkami rządu oraz dyrektorami przedsiębiorstw państwowych, by omówić bieżącą sytuację rozwoju społeczno- ekonomicznego kraju. Niestety Michaił Miasnikowicz nie miał dla Aleksandra Łukaszenki dobrych wiadomości, bo choć zalegająca w składach i magazynach całej Białorusi rodzima produkcja troszeczkę stopniała, to do budżetu państwa nie wpłynęła z tego nawet kopiejka.
„Poprosiłbym was, Michaile Władimirowiczu, i jeszcze ministrów i kierowników przedsiębiorstw, mieć to co powiem na uwadze. Cały ten rozładunek magazynów wygląda u nas tak, że towar wywozicie na Litwę, do Rosji i jeszcze gdzieś tam, a pieniędzy za towar nie otrzymujecie. Zostawiacie na składach u dilerów nasze ciągniki i samochody ciężarowe … Powiem publicznie, ktoś z was celą za to odpowie” – zwrócił się do premiera Miasnikowicza. – Komu wy oczy mydlicie, ja nie rozumiem. Mam dostatecznie wielu ludzi, którzy przeanalizują to i jutro mi zaraportują”.
Pretensje skierował Łukaszenka nie tylko do szefa rządu, ale i do jego zastępców.
„Ja wam stosowne dokumenty prześlę jeszcze dzisiaj, wy będziecie sobie mogli poczytać i popatrzeć co wyrabiają członkowie rządu i kierownicy przedsiębiorstw państwowych. Jak się zobowiązaliście do tego żeby sprzedawać – to sprzedawajcie! – gromił obecnych na sali i przypominał – Sami garfiki (zbytu towaru – red.) wyznaczaliście …. Stenogramy są, a to właśnie na ich podstawie planujemy pracę waszą i ministrów – powiedział prezydent zwracając się do wiceministra Władimira Siemaszki. – Najważniejsze – to pieniądze w kraju, nie towar za granicą – wyrzucili i postawili gdzieś pod płotem. Wieźcie sobie gdzie chcecie, ale pieniądze muszą za towar wpłynąć do kraju. I radzę wam zwrócić uwagę na jakość pracy naszych przedsiębiorstw”.
Aleksander Łukaszenka nie pierwszy raz stosuje wybieg przerzucenia odpowiedzialności za niepowodzenia w gospodarce na podległych mu urzędników, nie wspominając oczywiście, że to on sam ich na te stanowiska powołał. Już na początku września zagroził, że zdymisjonuje rząd i odwoła wszystkich dyrektorów dużych przedsiębiorstw, jeśli do 1 stycznia 2014 roku nie nastapi wzrost produkcji przemysłowej a ze składów nie zniknie zalegający towar.
Kresy24.pl/charter97.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!