Zawarty w nocy z 23 na 24 sierpnia 1939 roku przez III Rzeszę i Związek Radziecki pakt o nieagresji oznaczał zasadnicze przeorientowanie polityki zagranicznej Stalina. Teraz to Hitler, od lat przecież zohydzany przez sowiecką propagandę, stawał się sojusznikiem Kraju Rad, wrogiem zaś „pańska Polska”, wobec której od listopada 1938 roku obowiązywało embargo propagandowe w związku z normalizacją wzajemnych stosunków po tzw. kryzysie wileńskim i zajęciu przez Polskę Śląska Cieszyńskiego. Dla dużej części sowieckiej opinii publicznej był to manewr niezrozumiały, który trzeba było jej sprawnie objaśnić, tym bardziej, że wrzesień miał obfitować w bardziej zaskakujące zwroty sytuacji. Sowiecka machina propagandowa ruszyła już kilka godzin po zawarciu złowieszczego dla Polski paktu.
Rzecz jasna Stalin nie sformułował oficjalnych wytycznych co do prowadzenia propagandy antypolskiej w trakcie pierwszych tygodni niemieckiego blitzkriegu w Polsce i w przed zbliżającym „wyzwolicielskim pochodem” Armii Czerwonej na zachodnią Ukrainę i zachodnią Białoruś. Sowiecki dyktator stymulował za to aparat propagandowy sygnałami z wymownymi aluzjami. Już 23 sierpnia redakcja czasopisma „Polituczieba krasnoarmiejca” (Szkolenie polityczne czerwonoarmisty) – organu Zarządu Politycznego Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej – przyjęła do druku artykuł komisarza politycznego Nikołaja Osipowa o współczesnych wojnach w myśl doktryny marksistowsko-leninowskiej (numer czasopisma został dopuszczony do druku przez cenzurę 7 września).
Politruk, klarując czytelnikowi w tle pojęcia wojen sprawiedliwych i niesprawiedliwych – przy czym te pierwsze, jak się wyraził, bez względu na terytorium i stronę inicjującą, są „przedłużeniem polityki klas postępowych i rewolucyjnych” oraz zawsze wiążą się „z interesami narodu”, drugie zaś to w swojej istocie konflikty „grabieżcze, antynarodowe i reakcyjne” – podkreślał ofensywny charakter Armii Czerwonej, która „będzie walczyła za sprawę całej przodującej, postępowej ludzkości, przeciw potworom reakcji, eksploatacji i kontrrewolucji”, „uprzedzając – jeśli tego będzie wymagała sytuacja – napad agresorów na ojczyznę socjalizmu”. Ostrzegał też, że jednym z zadań Armii Czerwonej jest „wypełnienie zadań internacjonalistycznych” w wypadku jeśli jej pomoc „może dać decydujące rezultaty polityczne i wojskowe”.
Nawet dla niewtajemniczonego politruka i propagandzisty nowomowa Osipowa była czytelnym zarysem polityczno-ideologicznej argumentacji wobec zbliżającej się grubszej operacji wojskowej.
Jednak największe znaczenie dla aparatu propagandowo-politycznego miał anonimowy artykuł w „Prawdzie” z 14 września pt. „O wewnętrznych przyczynach wojennej klęski Polski” (jego autorem był najpewniej Andriej Żdanow, redaktorem zaś Stalin), który był pokłosiem rozmowy sowieckiego dyktatora z sekretarzem generalnym Kominternu Georgi Dymitrowem, Wiaczesławem Mołotowem i Andriejem Żdanowem, do której doszło na Kremlu w nocy z 7 na 8 września. Stalin, snując ekskurs historyczny, stwierdził, że dawniej Polska była krajem narodowym, dlatego „rewolucjoniści bronili go przed rozbiorem i zniewoleniem”, obecnie zaś to „państwo faszystowskie, gnębiące Ukraińców i Białorusinów itd.”, które należy zniszczyć. W związku z tym pytał retorycznie: co złego w tym, jeśliby „w wyniku rozgromienia Polski” system socjalistyczny objął „nowe terytoria i ludność”?
W artykule w „Prawdzie” Stalinowski punkt widzenia został już sformułowany jednoznacznie: państwo polskie „okazało się niezdolnym do istnienia” i po pierwszych wojennych niepowodzeniach „zaczęło się rozpadać”. W tej sytuacji zamieszkujący je i uciskani „bracia” Białorusini i Ukraińcy z niecierpliwością oczekują wyzwolenia ze strony ZSRR, który nie może pozostać biernym wobec ich oczekiwań. Już następnego dnia artykuł „O wewnętrznych przyczynach wojennej klęski Polski” trafił do wydziałów propagandowych armii sowieckich koncentrujących się u granic Rzeczypospolitej, stając się podstawą do akcji urabiania czerwonoarmistów, a po 17 września również ludności na zajętych terytoriach.
Stalinowskie wytyczne stały się drogowskazem również dla wszystkich instytucji sowieckiego aparatu propagandowego: Zarządu Propagandy i Agitacji KC WKP(b), Zarządu Politycznego RKKA, Głównego Zarządu ds. Literatury i Wydawnictw, Komitetu ds. Sztuki przy RKL ZSRR oraz TASS. Odpowiedzialne stanowiska w redakcjach czasopism działających lub utworzonych przy armiach mających wkroczyć do Polski obsadzili m.in. popularni literaci Siergiej Waszencew, Aleksandr Twardowskij, Wasylij Lebiediew-Kumacz i Jewgienij Dołmatowskij.
O skali propagandy w zgrupowaniach bojowych przygotowujących się do wkroczenia do Polski świadczą poniższe dane: w dowództwach frontów białoruskiego i ukraińskiego stworzono sześć specjalnych redakcji, w których opracowywano i drukowano gazety oraz materiały propagandowo-agitacyjne nie tylko w języku rosyjskim, ale również w wersjach ukraińskiej, białoruskiej, polskiej i jidysz, m.in. „Słowo sołdata” i „Gołos sołdata”. Już w nocy z 16 na 17 września tylko w jednostkach frontu ukraińskiego do kolportażu trafiło 180 tys. odezw i ulotek agitacyjnych w języku polskim skierowanych do żołnierzy Wojska Polskiego. Nadto redakcje gazet i drukarnie działające przy dowództwach armii poszczególnych frontów wspierały aparaty prasowe – redakcje, wydawnictwa i drukarnie – Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej oraz Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Szacuje się, że w ramach Białoruskiego Specjalnego Okręgu Wojskowego we wrześniu 1939 roku nakłady lokalnych gazet wzrosły o 60 % (z 80 tys. egz. do 130 tys.), zaś w Kijowskim Specjalnym Okręgu Wojskowym o 70 % (z 90 tys. egz. do 150 tys.).
Ogółem w ramach frontu białoruskiego ukazywało się 47 gazet (trzy frontowe, osiem armijnych, 36 dywizyjnych i brygadowych) o łącznym nakładzie 515 tys. egz., a ukraińskiego – 59 gazet (trzy frontowe, osiem armijnych i 48 dywizyjnych i brygadowych) o łącznym nakładzie 620 tys. egz. Dodać należy, że gazety miały swoje specjalne dodatki, np. wydawana na froncie ukraińskim gazeta dywizyjna „Za Rodinu!” miała dwa codziennie dodatki, w których publikowano materiały TASS. Z kolei do gazety dywizyjnej „Na bojewom postu” (front białoruski) codziennie dołączano specjalny biuletyn informacyjny.
W sumie od 17 września do 15 października 1939 roku w wojskach obydwu frontów rozkolportowano 3 264 tys. egzemplarzy gazet oraz 9 mln egzemplarzy druków propagandowych.
Sowiecka karykatura polityczna lat 20. i 30. była jednym z głównych narzędzi propagandy. Grafika z charakterystyczną symboliką przedstawiania przeciwników polityczno-klasowych doskonale sprawdzała się w procesie lepienia człowieka radzieckiego. Wrogów klasowych, polityków znienawidzonego świata kapitalistyczno-imperialistycznego radzieccy karykaturzyści bezlitośnie i na bieżąco chłostali zjadliwą satyrą.
Najpoczytniejszym czasopismem satyrycznym w ZSRR lat 30. był „Krokodił”, wydawany pod patronatem „Prawdy”, w nakładzie 275 tys. egzemplarzy. Codziennie w redakcji dyżurowało dwóch karykaturzystów, którzy realizowali płynące z Kremla zamówienia. Rzecz jasna ich dzieła przechodziły przez sito redakcji, ale najważniejsza była opinia ludowego komisarza spraw zagranicznych Maksima Litwinowa, a w gorącym okresie lata 1939 roku jego następcy Wiaczesława Mołotowa, no i Stalina. W podobny sposób działały redakcje większości czasopism i gazet, w których funkcjonował dział satyryczny. We wrześniu 1939 roku sowiecka propaganda zaangażowała do akcji antypolskiej dziesiątki grafików-satyryków, w tym najwybitniejszych: Lwa Brodatego, Julija Ganfa, Witalija Gorjajewa, Borysa Jefimowa, Borysa Szapowała (ps. Be-Sza), Aminadawa Kaniewskiego, kolektyw twórczy tzw. Kukrynikstów czyli Michaiła Kiprianowa, Porfirija Kryłowa, Nikołaja Sokołowa, a także Konstantina Rotowa i Wiktora Deni. Warto dodać, że w międzywojniu „pańsko-burżuazyjna Polska” była, z niewielkimi przerwami, stałym tematem drwin i napaści radzieckiej satyry, np. w „Krokodilu”, w którym – licząc według częstotliwości publikacji – zajmowała szóste miejsce.
Nad ranem 24 sierpnia 1939 roku redakcja „Krokodila” otrzymała z Kremla zaskakujące zlecenie, polegające na zmianie zawartości przygotowywanych już do wydania dwóch numerów czasopisma. Wszystkie teksty i materiały graficzne o wymowie antyfaszystowskiej nakazano zastąpić antypolskimi. Dodajmy, że do końca sierpnia – w myśl okólnika centralnego organu cenzury zatytułowanego „Materiały zakazane lub podlegające konfiskacie, jako nie odpowiadające międzynarodowej polityce w danym momencie” – nakaz wycofania z prac redakcyjnych, druku i kolportażu tekstów o tematyce antyfaszystowskiej, w tym antyniemieckiej dotknął wszystkie radzieckie gazety i periodyki.
Interesujące, ale w opluwaniu państwa polskiego sowieccy karykaturzyści, odmiennie od swoich kolegów dziennikarzy, oszczędnie we wrześniu 1939 roku sięgali po popularny w latach 20. i częściowo 30. konterfekt Piłsudskiego. Jesienią 1939 roku i później celem napaści personalnych byli bieżący winowajcy „zasłużonej katastrofy Polski”, a więc prezydent Ignacy Mościcki, minister spraw zagranicznych Józef Beck i wódz naczelny Edward Śmigły-Rydz. W końcu 1939 roku, wobec zmienionej sytuacji politycznej, sowieccy karykaturzyści przypomnieli sobie również o przedstawicielach władz emigracyjnych, drwiąc przede wszystkim z gen. Władysława Sikorskiego i Ignacego Paderewskiego, jako „kontynuatorów utopijnej polityki sanacyjnej o imperialistycznej Polsce „od morza do morza”.
W karykaturze sowieckiej jesieni 1939 roku i całego roku 1940 Polska była przedstawiana jako panoptikum ucisku narodowościowego, krzywd i degradacji społecznej (przeciwstawienie pańsko-szlacheckich elit, symbolizowanych przez wąsatego szlachcica w konfederatce, właścicieli ziemskich, fabrykantów, oficerów i kler zgnębionym mniejszościom narodowym – Białorusinom i Ukraińcom – przedstawionym jako zabiedzone chłopstwo). Przykładem rysunek autorstwa Ganfa pt. „Polscy emigranci”, przedstawiający uciekający z kraju rząd polski uwożący ze sobą „głód”, „nędzę” i „bezprawie”, czy plakaty Grigorija Titowa („Doczekaliśmy się prawdy”), Andrieja Raczewskiego (po ukraińsku – „Niech żyje ojczysta Czerwona Armia”), Władimira Iwanowa („Podać rękę pomocy bratnim narodom Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi – to nasz święty obowiązek!”) i Konstantina Jelisiejewa („Istotny moment”), w którym polski oficer na wspiętym koniu wzywa chłopów do obrony kraju – „Panowie, nasza ojczyzna w niebezpieczeństwie!” – na co ci z demonstracyjnie wbitym w ziemię karabinem: „Nie wiemy, jak wasza, ale nasza jest już teraz w zupełnym bezpieczeństwie” (w domyśle, wraz ze zbliżaniem się Armii Czerwonej).
W innych motywach sowieckiej karykatury z jesieni 1939 roku Polska jawiła się jako państwo efemeryczne, na które, z powodu tchórzostwa polityków i dowództwa wojskowego, spadła zasłużona katastrofa, a „wyzwoleńczy pochód” Armii Czerwonej to sprawiedliwy rewanż za wojnę z 1920 roku. Przykłady: karykatura Aleksandra Koziurenki pt. „Polowanie w Puszczy Białowieskiej”, w której przed czerwonoarmistą z przewieszoną przez ramie strzelbą pierzchają zające w konfederatkach i oficerkach, symbolizujące marszałka Śmigłego-Rydza oraz ucieczkę polskich władz i dowództwa do Rumunii przed zbliżającymi się wojskami sowieckimi; karykatura Nikołaja Radłowa – „Niedługo rozbrzmiewała ta muzyka”, w której nauczyciel, widząc za oknem paniczną ucieczkę polskich oficerów, lakonicznie wyjaśnia uczniom: „Na tym dzieci kończymy naukę historii państwa polskiego”; plakat Borysa Szapowała (ps. Be-Sza) – „Z wykazu przebiegu służby narkoma”, w którym naprzeciw porteru marszałka Siemiona Timoszenki zostały przedstawione epizody kampanii wojennych, w których wziął udział: pod datą „1920” kawalerzyści w pogoni za polskim oficerem w konfederatce, pod „1939” podpis „w pańskiej Polsce” i otyły polski oficer nabity na czerwoną lancę.
Agresja niemiecka na Polskę i „wyzwolicielski pochód” Armii Czerwonej spotkały się z różnym odzewem społecznym. Co zrozumiałe, na opinie różnych grup zawodowych i generacji społeczeństwa radzieckiego wobec dynamicznie zmieniającej się sytuacji za zachodnią granicą późnym latem i jesienią 1939 roku wpływ miały bieżące stereotypy, podsycane przez propagandę, ale także zaszłości historyczne, w których Polskę, z jej katolickim ekspansjonizmem, tradycyjnie uważano za element konfrontacyjny, wrogi i najeźdźczy.
Rzecz jasna nastroje społeczne bacznie monitorowało NKWD, pozwalając stalinowskiemu reżimowi korygować – w miarę potrzeb – politykę propagandową. Wiadomości o zawarciu z III Rzeszą paktu o nieagresji i jej napaści na Polskę w wielu środowiskach i kolektywach pracowniczych przyjęto sceptycznie, jeśli chodzi o kurs polityczny i sytuację ZSRR. Z tygodniowych raportów NKWD wynika, że mieszkańcy Leningradu oraz urzędnicy Narodowego Komitetu Przemysłu Leśnego uznali pakt z Hitlerem za błąd polityczny: „Niemcy paktem o nieagresji i umową handlową zwiążą ZSRR za ręce i nogi, żeby rozprawić się z Polską”. Z tych czekistowskich doniesień wynika, że nie brano pod uwagę zaangażowania się ZSRR w konflikt niemiecko-polski. Nierzadkie były też komentarze, że „w wyniku tej umowy Polska dużo straci, zostanie mocno poszarpana, choć zasługuje na to”. Z drugiej strony nie brakowało opinii przychylnych Polsce (choć trudno określić je współczuciem), np. Konstantin Simonow, redaktor jednej z gazet wojskowych, wspominał, że on i jego koledzy opowiedzieli się po stronie Polaków, „dlatego, że silniejszy napadł na słabszego, i dlatego, że pakt o nieagresji paktem, ale któż z nas chciałby zwycięstwa faszystowskich Niemiec w rozpoczynającej się europejskiej wojnie, tym bardziej zwycięstwa łatwego? Szybkość, z jaką Niemcy wdarli się i parli przez Polskę, oszałamiała i zatrważała”.
Antypolskie resentymenty z całą siłą odżyły natomiast po 17 września. Przesunięcie granic ZSRR na zachód taktowano najczęściej jako sprawiedliwość dziejową, która przysłuży się interesom państwa. Nawet sędziwy prof. Władimir Wernardskij, wybitny geolog i mineralog, w zapiskach z października 1939 roku zapisał: „…polityka Stalina-Mołotowa realna, i wydaje mi się prawidłową, państwowo rosyjską”. W duchu wielkoruskim wtórowali mu nie mniej wybitni naukowcy, historycy Jurij Gotie, Borys Grekow, Władimir Piczeta i Jewgienij Tarle, którzy nie tylko uznali przyłączenie zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy do ZSRR za akt sprawiedliwości dziejowej (wszak to części średniowiecznej Rusi Kijowskiej), ale aktywnie uczestniczyli w późniejszej propagandzie sławiącej ich radzieckie zjednoczenie.
Zakrojona na monstrualną skalę antypolska kampania propagandowa spotykała się z niejednoznacznym odzewem w wojskach, które 17 września zaczęły wyzwalać zachodnią Białoruś i zachodnią Ukrainę. Jej przesłanie zrozumiała większość politruków i oficerów, gorzej z szeregowymi czerwonoarmistami. Haseł o „wyzwalaniu Ukraińców i Białorusinów od kapitalistycznego ucisku” oraz „bicia polskich panów” niewielu podawało w wątpliwość, jednak częste były opinie, że Hitler rękami Armii Czerwonej wyjmuje kasztany z ognia. Pewien młody oficer wręcz stwierdził, że „ZSRR przyczynił się do wybuchu wojny. Gdyby nie pakt o nieagresji, Niemcy nie odważyliby się rozpocząć wojny z Polską, a Hitler realizuje teraz swoje plany”. Nie brakowało też opinii, które jawnie kwalifikowały się jako propaganda antysowiecka. Czerwonoarmista Iwanow, widząc w czym uczestniczy, stwierdził, że ZSRR wraz „z tym agresorem (Niemcami) zniszczył i podzielił Polskę”, zaś jego towarzysz Zarubajew zakwalifikował „wyzwoleńczy pochód Armii Czerwonej” jako „nie pomoc, lecz po prostu wplątanie się ZSRR w wojnę”. Takich i podobnych opinii, w których pakt radziecko-niemiecki o nieagresji i wkroczenie Armii Czerwonej do Polski jednoznacznie traktowano jako jej rozbiór, było o wiele więcej.
Nierzadkie były też wątpliwości, co do potrzeby wyzwalania uciśnionych „braci Słowian” i polskiego proletariatu. W związku z tym czerwonoarmista Szełudczew zauważył: „W Polsce i innych krajach są przecież partie komunistyczne, proletariat, tak więc niech oni sami wywołują rewolucję i swoimi siłami uwalniają się od obszarników i kapitalistów”.
W części wyższego dowództwa panowały opinie, które można by określić „czerwonym imperializmem”, a więc skłonienia Hitlera do ustępstw terytorialnych. Np. major Szwecow ze Sztabu Generalnego RKKA uważał, że ZSRR powinien powrócić do „granic starej carskiej Rosji”. W związku z tym wysnuł idiotyczną koncepcję przyłączenia do ZSRR całego terytorium Polski, na rzecz oddania III Rzeszy Gdańska i ziem polskich zamieszkanych przez mniejszość niemiecką.
Rozpoczęta we wrześniu 1939 roku antypolska kampania propagandowa miała swój ciąg dalszy w roku następnym, kiedy następował proces polityczno-administracyjnego wchłaniania przyłączonych terytoriów. Metody wypracowane w jej trakcie przydały się sowietom w trakcie wojny zimowej z Finlandią i ponownie przeciw Rządowi Polskiemu na Emigracji po ujawnieniu zbrodni katyńskiej, a także w czasie stalinizacji Polski po 1945 roku. Z opracowanych przez nich konstrukcji propagandowych tragicznego września 1939 roku pełnymi garściami czerpały też władze PRL.
Opr. TB
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!