Szef zbrojeniówki opowiada Putinowi do snu bajeczki o nowych czołgach, haubicach i BWP-ach. Pokrzepiony na duchu dyktator zasypia. A jaka jest prawda o „wielkiej produkcji uzbrojenia w Rosji”?
Kierujący rosyjską korporacją zbrojeniową Rostech Siergiej Czemezow przyszedł do Władimira Putina z meldunkiem o rekordowym, niesłychanym wręcz wzroście produkcji zbrojeniowej. Reżimowa propaganda natychmiast niemal zachłysnęła się tym „wspaniałym przełomem”. Tyle, że gdy dokładnie się w to wczytać, to nie tylko nie ma żadnego wzrostu, ale jest spory spadek.
Najpierw jednak zobaczmy, co zameldował Putinowi Czemezow w raporcie za 2023 rok: produkcja czołgów – wzrost 3,5-krotny, haubic samobieżnych – 10-krotny, luf do czołgów i BWP-ów – 9-krotny, lekkich pojazdów opancerzonych – 3-krotny. Nic tylko wsiadać, jechać, strzelać i wygrać wojnę w dwa tygodnie.
A teraz przyjrzyjmy się temu wszystkiemu na poważnie, korzystając z analizy wojskowego eksperta Aleksandra Kowalenki w Obozrevatel.
Po pierwsze: dlaczego Czemezow przyszedł z raportem za 2023 rok dopiero w sierpniu 2024, a nie – jak zwykle – w pierwszym kwartale? To akurat proste. Przedstawia bowiem dane wg stanu na półrocze 2024. Czyli to, co wyprodukowano przez ostatnie pół roku niejako „mimochodem” doliczono do roku poprzedniego. Taka kreatywna sowiecka statystyka naprawdę poprawia wyniki.
Teraz o 10-krotnym wzroście produkcji haubic samobieżnych w stosunku do roku 2022. Obecnie Rosja produkuje jedynie haubice 2S19 Msta-S. Ktoś powie: przecież są jeszcze 2S35 Koalicja i 2S43 Malwa. Tak są. To nic innego, jak zmodernizowane Msta-S.
Tych „nowych haubic” przez 12 lat wypuszczono łącznie… 12. Jedna rocznie i w dodatku nie „zrobiona od zera” tylko przerobiona z Msta-S. Wystarczyło w 2023 przerobić w ten sposób 10 starych haubic i już można mówić o 10-krotnym wzroście produkcji.
A same Msta-S? W czasach sowieckich zakłady Uraltransmasz produkowały ich 18 rocznie, do 2000 roku zdarzały się nawet skoki do 24-36 sztuk rocznie. Potem produkcja spadła do zera – zakład jedynie remontował to, co zbudowano wcześniej. Dopiero w II połowie 2022 roku coś ruszyło. Obecna produkcja: 12 rocznie.
Nic więc dziwnego, że można zameldować o 10-krotnym wzroście w 2023 roku. Tyle, że wobec końcówki ubiegłego wieku jest to 2-3-krotny spadek.
Warto pamiętać, że rosyjska propaganda nazywa „nową produkcją” także zdjęcie z konserwacji starego uzbrojenia oraz jego modernizację i zwykły remont wozów uszkodzonych na polu walki. To tu właśnie – w zwykłej manipulacji słowami – kryje się klucz do zrozumienia rosnących rosyjskich statystyk „produkcyjnych”.
Wystarczy – jak zrobiono niedawno – na podwozie transportera MT-LB nasadzić starą sowiecką armatę Rapira i już mamy nową „haubicę samobieżną” do statystyk. A że ta prowizorka rozpadnie się w pierwszej minucie walki, to mniejsza z tym, liczy się ilość. Zobacz też inny wynalazek tego typu: Wysłali mutanta-Frankensteina na gąsienicach! Pierwsze starcie (WIDEO).
A co z 3,5-krotnym wzrostem „produkcji czołgów”? Ten sam chwyt. Owszem, rosyjska armia otrzymała w 2023 roku do 1,5 tys. czołgów. Tyle że miażdżąca większość z nich to stare maszyny zdjęte z konserwacji, częściowo zmodernizowane lub wyremontowane po uszkodzeniu na froncie, a nie żadna „nowa produkcja”, która jest wielokrotnie niższa.
Przed wojną i jeszcze w 2022 Rosja zdejmowała z konserwacji tylko ok. 300 czołgów rocznie, przed wojną nie było też remontów uszkodzonych maszyn. Nic więc dziwnego, że obecnie można zameldować o 3,5-krotnym wzroście „produkcji”. Warto też zwrócić uwagę na jedno małe słówko w tym raporcie: „do”. „Do 1.500” w Rosji może oznaczać równie dobrze 1.400, jak i 1.200.
Rosyjskie składy ze starym sprzętem nie są jednak niewyczerpane i już obecnie zostały poważnie ogołocone z czołgów w lepszym stanie, które dawało się przywrócić do służby stosunkowo niewielkim nakładem sił. Teraz zaczynają się „schody” i mimo wzrostu w 2023 roku wiele wskazuje, że w 2024 roku armia nie tylko nie otrzyma więcej czołgów, ale zdecydowanie mniej.
To samo dotyczy lekkich pojazdów opancerzonych. Dotychczas Rosja straciła ich tyle ile miała wszystkich razem przed wojną. Do 2022 roku produkowała ich 200-300 rocznie. W czasie wojny zakłady przestawiły się jednak głównie na remont starych i uszkodzonych wozów, wypuszczając ich 800-1000 rocznie. I oczywiście nazywając to „3-krotnym wzrostem produkcji”.
Podsumowując raport Czemezowa można stwierdzić, że nie tylko nie oznacza on wzrostu produkcji uzbrojenia, ale jej spadek. Wzrosła jedynie liczba remontowanego i zdjętego z konserwacji starego sowieckiego sprzętu. I oczywiście o żadnym „przełomie” nie może być mowy. Chyba, że te „nowo wyprodukowane” czołgi są niewidzialne. Wtedy naprawdę trzeba zacząć się bać.
Jednak większość zachodnich dziennikarzy i opinii publicznej nie ma nawet bladego pojęcia o rosyjskiej zbrojeniówce, podobnie jak politycy czytający tylko nagłówki wiadomości. Dlatego takie wieści o wielokrotnym wzroście produkcji zbrojeniowej w Rosji mogą u nich wywołać szok i strach. Taki jest zresztą cel tych informacji.
„O laboga, to koniec! Zaleją nas tymi armatami i czołgami. Nic tylko od razu owinąć się w prześcieradło i czołgać na cmentarz” – zakrzyknie niejeden. A ci bardziej „krytyczni” dodadzą: „No dobra, nawet jak wzrost produkcji nie jest 10-krotny, tylko 5- lub nawet 2-krotny, to i tak fatalnie. Nie idzie tego pokonać, trzeba z nimi rozmawiać”.
Na szczęście, ukraińskie dowództwo zna rosyjskie technologie dezinformacyjne, „kreatywną sprawozdawczość” i propagandę na wylot, gdyż samo w niej wyrosło. Ukraińscy generałowie niewiele więc sobie z tego straszenia robią, kontynuując kasowanie rosyjskiego żelastwa na polu bitwy. I z zadowoleniem zauważają, że ostatnio nie tylko nie jest go więcej, ale wyraźnie jakby mniej.
Czytaj także: Zapas czołgów T-72 i T-80 wyczerpany! Oto czym je zastąpią. Przypomnijmy też, że Eksperci w końcu obliczyli, na jak długo Rosji starczy czołgów.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!