
Wizyta Keitha Kellogga w Mińsku. FOT: president.gov.by
Wystarczyły dwa słowa — a raczej ich brak — by symbolicznie pokazać, jak Zachód postrzega dziś Aleksandra Łukaszenkę.
Średnioterminowe skutki wizyty Keitha Kellogga w Mińsku wciąż należą do kategorii „pożyjemy, zobaczymy”. Na krótką metę jednak można stwierdzić, że Aleksander Łukaszenka raczej nie osiągnął tego, czego oczekiwał – zauważa „Salidarnasts”.
Przez cały tydzień propaganda usilnie próbowała wykreować obraz pod tytułem: „guru światowej polityki” rzekomo udzielający lekcji emisariuszowi Waszyngtonu. Jednak rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Bez „panie prezydencie” – i to słychać
Choć państwowe media starannie podkreślały rzekome uznanie ze strony Amerykanów, kamery uchwyciły moment, w którym tłumacz mówi do Łukaszenki: „Panie Prezydencie…”, mimo że w oryginalnej wypowiedzi Kellogga tych słów po prostu nie było. Gość z USA nawet nie próbował użyć takiej formy grzecznościowej.
W dodatku Łukaszenka nazwał Kellogga „najbardziej medialną postacią ostatnich miesięcy” i wielokrotnie zwracał się do niego „Panie Generale” — wyraźnie starając się zdobyć choćby minimalny gest wzajemności. Ten jednak nie nadszedł.
Nie było też żadnych oficjalnych podziękowań, żadnej pochwały. Łukaszenka mógł liczyć, że po chwili pojawi się jakiś pozytywny komentarz o nim – chociażby za to, że dał prowiant na drogę. Ale minął tydzień, a Waszyngton milczy — zero reakcji z USA. Co więcej, prezydent USA nadepnął „guru światowej polityki” na bolesny odcisk, cytując Swiatłanę Cichanouską – liderkę opozycji. Gospodarz Białego Domu zamieścił w serwisie Truth wpis, w którym dziękuje ona za uwolnienie męża: „Thank you President Trump!” — ignorując całkowicie Łukaszenkę, którego jeszcze niedawno próbował wykorzystać jako „kanał komunikacyjny”.
Sygnał czy przypadek?
Choć sama wizyta miała znaczenie, jej kontekst i szczegóły pokazują, że administracja Trumpa nie traktuje Łukaszenki jako pełnoprawnego przywódcy. Brak oficjalnego uznania, zero kurtuazji i milczenie po wizycie — wszystko to układa się w wyraźny przekaz: Mińsk to nie partner, a chwilowa konieczność.
ba za gazetaby.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!