Były lider kampanii „Mów Prawdę!” Uladzimir Nieklajeu oskarża swoich byłych współpracowników o zdradę i kontakty z reżimem. Pojawiają się opinie, że udający opozycję ruch „Mów Prawdę!” jest celowo finansowany przez niektóre organizacje zachodnie, aby stworzyć fikcję demokratycznych wyborów na Białorusi. Dzięki temu Zachód mógłby je „uczciwie” uznać i nawiązać bliską współpracę z Łukaszenką.
Po raz pierwszy od czasu opuszczenia szeregów „Mów Prawdę!” Uladzimir Nieklajeu publicznie skrytykował swoich byłych współpracowników o współpracę z władzami.
„Robią mi zarzuty, dlaczego nie zrobiłem wszystkiego, co można zrobić, dlaczego nie walczyłem z byłymi kolegami, z Andriejem Dmitrijewem, z tymi, którzy obsiedli teraz „Mów Prawdę!”- powiedział Uładzimir Niaklajeu. – Słuchajcie, a co ja, jeden człowiek mogłem zrobić, mając przeciwko sobie służby specjalne? Mogłem zrobić tylko to, co zrobiem – odejść”.
Nieklajeu opowiedział, że planował zostać wspólnym kandydatem opozycji w wyborach , i podczas debaty telewizyjnej na żywo wycofać się z wyborów, mówiąc o ich fałszowaniu. Wspólnym kandydatem opozycji Nieklajeu nie został, zaproponował na swoje miejsce Tatianę Karatkiewicz.
Były lider „Mów Prawdę!” tłumaczył, że chciał, żeby wzięła ona udział w Kongresie Sił Demokratycznych, ale wszystko poszło nie tak i teraz Tatiana Karatkiewicza, jego zdaniem, znalazła się „pod wpływem” niebezpiecznych ludzi.
Przypomnijmy, 19 grudnia 2010 Uładzimir Niaklajeu został dotkliwie pobity przez funkcjonariuszy specnazu i przewieziony do szpitala. Kilka godzin później, niezidentyfikowani cywile uprowadzili polityka z oddziału intensywnej opieki medycznej na oczach jego żony.
W nocy z 19 na 20 grudnia, zaraz po rozpędzeniu masowych protestów przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim, w programie telewizji państwowej wyemitowano wystąpienie Andrieja Dmitriewa (szefa sztabu wyborczego Uładzimira Niaklajeua, który obecnie stoi u boku Karatkiewicz). Podziękował milicji za jej sprawne działania podczas ataku i oświadczył, że winę ponoszą sami demonstranci.
Opinię Nieklajeua podziela Mykoła Statkiewicz. Podczas piątkowej konferencji prasowej powiedział, że Tatiana Karatkiewicz jest być może dobrym człowiekiem, ale jej udział w kampanii legitymizuje tylko wybory.
„Być może jest to naprawdę dobra i piękna kobieta. Ale ten człowiek, który za nią stoi… No, wiecie, ja bym się wstydził. Publicznie się zhańbić, zdradzić i potem znów ubierać się na biało. Jak tak można? Ja nie rozumiem. No, tym nie mniej chodzi w bieli. Może go zmusili. Może mają na niego jakiegoś haka. A teraz rzekomo w wyborach uczestniczy jako opozycyjny kandydat. ..” – oburzał się Statkiewicz.
Uczestnicy konferencji prasowej jednogłośnie przyznali, że nie wolno dopuścić do uznania wyborów przez Zachód, trzeba ratować wizerunek opozycji, przekonując Karatkiewicz by zrezygnowała z udziału w farsie wyborczej.
Niektórzy eksperci podejrzewają, że udający opozycję ruch „Mów Prawdę!” jest celowo finansowany przez niektóre organizacje zachodnie, aby stworzyć fikcję demokratycznych wyborów na Białorusi. Dzięki temu Zachód będzie mógł je „uczciwie” uznać i nawiązać bliską współpracę z Łukaszenką.
Andriej Dmitriejew zdążył skomentować już oskarżenia swojego byłego mentora i apel opozycji o wycofanie się Karatkiewicz z wyborów:
Kampania „Mów Prawdę!” zawsze gotowa była wspierać Niklajeua, nawet w przypadku gdyby nie został wybrany na wspólnego kandydata. On sam zrezygnował. I wtedy nikogo o współpracę nie podejrzewał, a teraz kiedy jest mu to na rękę, to już wszyscy zostali agentami”.
Dmitriejew powiedział również, że Tatiana Karatkiewicz nie wycofa się z wyborów, jeśli uda się zarejestrować jej kandydaturę.
„Nie wolno pozbawiać ludzi alternatywy” – uważa Dmitriejew.
Kresy24.pl/ euroradio.fm
2 komentarzy
Józef
28 sierpnia 2015 o 21:25szkoda słów i swoich myśli
Syøtroll
29 sierpnia 2015 o 12:45No i jaki problem. Przynajmniej ktoś wyciągnął jakieś korzyści z Mińska-1 i Mińska-2.