
Szef MSZ RP Radosław Sikorski w Kijowie. Fot: x.com/sikorskiradek/status
Decyzja Polski o zamknięciu granicy z Białorusią okazała się bolesna dla Mińska!
O północy 12 września decyzją władz w Warszawie, całkowicie zamknięta zostały wszystkie przejścia na granicy z Białorusią. Nawet te kolejowe, przez które szerokim strumieniem szedł transport towarów na Zachód. Oficjalny powód? Manewry wojskowe „Zapad-2025”, które – jak twierdzi Warszawa – są wprost wymierzone w Polskę i całą Unię Europejską. Ale konsekwencje tej decyzji wykraczają daleko poza naszą wschodnią granicę. W grze pojawiają się Chiny – a z nimi pytania o przyszłość szlaków handlowych i sojuszy dyplomatycznych.
– Ruch zostanie wznowiony tylko wtedy, gdy bezpieczeństwo Polaków będzie w pełni zagwarantowane – powiedział szef MSWiA Marcin Kierwiński podczas konferencji na granicy w Terespolu. Dodał, że „Zapad-2025” to nie tylko rutynowe manewry wojskowe, ale również symulacje agresji wobec Polski. Dlatego decyzja o zamknięciu granicy ma charakter prewencyjny – i obowiązuje „do odwołania”.
Resorty mają teraz opracować raporty dotyczące strat spowodowanych zatrzymaniem wymiany handlowej z Białorusią. Na ich podstawie rząd podejmie decyzje o wsparciu dla najbardziej dotkniętych branż.
Białoruś tymczasem nie kryje oburzenia. Minister spraw zagranicznych Maksim Ryżenkow nazwał decyzję Warszawy „niebezpieczną miną”, która jego zdaniem uderzy nie tylko w relacje dwustronne, ale i w interesy… Państwa Środka.
„Kiedy Polska podjęła decyzję o zamknięciu granicy z Białorusią, uderzyła przede wszystkim w swoje własne interesy. Poza tym podłożyła złą minę pod relacje z innymi krajami” – stwierdził Ryżenkow.
Szef białoruskiego MSZ odniósł się również do dzisiejszej wizyty ministra spraw zagranicznych Chin w Polsce, wskazując, że minister Radosław Sikorski, który przyjmie swojego chińskiego odpowiednika, „będzie musiał się tłumaczyć ze swojej decyzji również przed Pekinem”.
„Niech Polska tłumaczy się teraz przed Chinami, dlaczego przez ponad tydzień chińskie towary będą stały na granicy z powodu zupełnie wydumanego pretekstu. Towary nie dotrą do odbiorców na czas, co oznacza naruszenie terminów dostaw” – dodał Ryżenkow.
Słowa szefa białoruskiego MSZ są nieprzypadkowe. Chiny od lat inwestują w infrastrukturę kolejową, tworząc tzw. Nowy Jedwabny Szlak, którego jedno z odgałęzień przebiega właśnie przez Białoruś i Polskę (Małaszewicze). Każde zakłócenie w tym łańcuchu dostaw to miliardy strat.
Białoruski minister podkreślił, że decyzja Polski może mieć wpływ na stabilność całego regionu. Według Ryżenkowa, Warszawa działa impulsywnie i na własną niekorzyść, blokując przepływ towarów i ludzi.
Minister wyraził przekonanie, że Polska nie utrzyma zamknięcia granicy zbyt długo, i że zostanie ona otwarta po ćwiczeniach wojskowych „Zapad‑2025”, organizowanych wspólnie przez Rosję i Białoruś.
„Nie mają wyjścia. Granicę i tak otworzą” – podsumował Ryżenkow.
Zamknięcie granicy to kolejny rozdział trwającej wojny nerwów między Warszawą a Mińskiem. Polska od dawna alarmuje o rosnącym zagrożeniu hybrydowym ze strony reżimu Łukaszenki – od presji migracyjnej po prowokacje militarne.
Z kolei Białoruś, wspierana przez Moskwę, próbuje wykorzystać każdy ruch Polski do budowania narracji o rzekomej agresji NATO, jednocześnie szantażując ekonomicznie i politycznie – teraz również w kontekście chińskich interesów.
Warszawa jasno daje do zrozumienia: granica pozostanie zamknięta tak długo, jak będzie to konieczne. Decyzje o dalszych krokach będą uzależnione od sytuacji na wschodzie, jak również od reakcji międzynarodowej.
ba na podst.belta.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!