Po 11-tu dniach nieustannych szturmów, rosyjska armia definitywnie stanęła w miejscu. Na niektórych odcinkach nawet się z niego nie ruszyła.
Według wojskowego analityka Bild Juliana Roepke, zatrzymanie Rosjan na kierunku charkowskim stało się możliwe dzięki dostawom nowego zachodniego uzbrojenia, głównie z USA, które trafiło na front dosłownie w ostatniej chwili.
Chodzi przede wszystkim o precyzyjne pociski rakietowe GLSDB, nowe wyrzutnie przeciwpancerne Javelin i amunicję artyleryjską kalibru 155 mm. Ukraińscy artylerzyści przyznają, że „było już z nimi krucho”, a teraz sytuacja poprawia się z dnia na dzień – jest już czym strzelać. Dzięki temu np. 20 maja udało się zniszczyć na tym kierunku aż 67 sztuk rosyjskich wozów bojowych jednego dnia.
Trwają jeszcze wprawdzie walki w centrum Wołczańska, a część miasta Rosjanom udało się zdobyć, ale już w jego okolicach front faktycznie stoi w miejscu. Z kolei w rejonie strategicznie położonej miejscowości Lipce, którą Rosjanie próbowali zdobyć z marszu już w pierwszym uderzeniu, nadal nie udało im się ruszyć z pozycji w kilku przygranicznych wsiach, które zajęli na samym początku.
Tymczasem rosyjskie dowództwo, które na początku ofensywy próbowało wdrożyć nową, bardziej zaskakującą taktykę, najwyraźniej znowu powraca do swoich dawnych nawyków, masowo wysyłając żołnierzy na samobójcze „mięsne szturmy”. A z tym akurat Ukraińcy nauczyli się już dość dobrze sobie radzić.
Czytaj także: Oto prawdziwy winny porażek Ukraińców pod Charkowem! „Kazali nam czekać”.
MAB
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!