Wieczorem 17 grudnia br., służba prasowa białoruskiego MSZ poinformowała, że minister spraw zagranicznych Białorusi Władimir Makiej, przyjął przedstawiciela unijnej służby zagranicznej, Gunnara Wieganda. Dziennikarka charter97.org, Natalia Radzina komentując tę wizytę sugeruje, że to kolejny etap handlu więźniami politycznymi.
Lakoniczna notatka prasowa informowała, że strony omówiły szereg kwestii dotyczących obecnego stanu stosunków między Białorusią i UE, oraz sposobu ich normalizacji.
Wiegand przyjeżdża na Białoruś nie po raz pierwszyw tym roku. Do pierwszego spotkania z szefem białoruskiej dyplomacji doszło podczas jego pobytu w Mińsku, w lutym br. Wtedy też, na spotkaniu z opozycją, europejski dyplomata napomknął, że w ciągu najbliższych kilku tygodni może zostać zwolnionych kilku więźniów politycznych. Zwrócił też uwagę, że UE będzie się koncentrować nie tylko na kwestiach politycznych, ale także na modernizacji kraju – rozwoju gospodarczym i społecznym. Słowa Wieganda wybrzmiały w białoruskich mediach, po spotkaniu z liderem BNF Alieksiejem Janukiewiczem.
Rzeczywiście, kilka miesięcy później więzienie opuścili b. kandydat na prezydenta Andrej Sannikau oraz Zmicer Bandarenka. Pytanie tylko, czy obaj byli więźniowie, swoją wolność zawdzięczają Wiegandowi? Natalia Radzina z portalu charter97.org twierdzi, że już w lutym 2011 roku znany powszechnie był fakt, że władze więzienne stosują presję i tortury, by zmusić więźniów do podpisania prośby o ułaskawienie. Prędzej czy później i tak zostaliby zwolnieni, więc nie może być mowy, że to interwencja europejskiego gościa doprowadziła do wypuszczenia Sannikowa i Bondarenki.
Tym niemniej, podkreśla Radzina, dyktatura odebrała swoją nagrodę za spełnienie „dotrzymanej” umowy z Unią Europejską. Do tej pory Europa nie zdecydowała się na wprowadzenie dotkliwych sankcji ekonomicznych wobec Mińska.
Według dziennikarki, gdyby Europa naprawdę troszczyła się o los wszystkich więźniów politycznych na Białorusi, nie przysyłałaby swojego emisariusza na spotkanie z zamieszanym w represje przeciwko opozycji i niewyjezdnym do UE Makejem.
Radzina sugeruje, że najprawdopodobniej Wiegand został „zwabiony” przez Makeja do Mińska pod fałszywym pretekstem „zachowania niezależności Białorusi od Rosji.” I jak wielu urzędników europejskich, po raz kolejny dał się nabrać na tę przynętę Łukaszenki.
A więźniowie polityczni nadal pozostaną kartą przetargową, i źródłem zachodnich pieniędzy na nowe „bagnety”, dzięki którym Łukaszenka nadal będzie utrzymywał władzę. Przyzwyczajony do tej gierki z Europą dyktator, szybko przeje pieniądze. Dlatego w więzieniach będą musieli pojawić się nowi zakładnicy.
Kresy24.pl/charter97.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!