Trzeba tylko umieć z odpowiedniej strony podlecieć.
Operator drona-kamikaze z ukraińskiej 46 Brygady Aero-Mobilnej umiał. Z rosyjskiego „pancernego żółwia” nie było co zbierać. Nie pomógł ani dodatkowy pancerz, ani inne zabezpieczenia, dość zresztą chałupnicze. Nie obeszło się, oczywiście, bez stałego punktu programu: oderwania i wyrzucenia w powietrze czołgowej wieży.
Tymczasem część ekspertów wojskowych zauważa, że przyczyną zniszczenia co najmniej połowy rosyjskich czołgów w tej wojnie przez drony jest… brak kultury. Kiedy czołg zostaje unieruchomiony na polu walki, uciekająca rosyjska załoga prawie nigdy nie zamyka za sobą włazu.
Bardzo ułatwia to robotę dronom, które po chwili spokojnie wlatują sobie do środka i dopiero tam eksplodują. Gdyby nie to, straty rosyjskich sił pancernych nie byłyby aż tak duże, a część zewnętrznych uszkodzeń czołgów dałoby się zapewne wyremontować.
Przeczytaj, dlaczego rosyjskie czołgi-żółwie przestały się sprawdzać: Nie kijem go, to pałką? Ukraińcy znaleźli sposób na rosyjskie „pancerne żółwie”.
Może zainteresuje Cię także ten materiał: Eksperci w końcu obliczyli, na jak długo Rosji starczy czołgów.
KAS
1 komentarz
Kocur
11 czerwca 2024 o 07:50Wzorcowe video, zegarmistrzowska precyzja, aż miło popatrzeć!