Jerzy Kossak, Przejście Napoleona ze sztabem przez Wilię 24 czerwca 1812 roku
Jak wiadomo powszechnie, mimo wielkich nadziei związanych z kampanią rosyjską, przyniosła ona nie tylko zagładę Wielkiej Armii Napoleona, ale również pogrzebała szanse na odbudowanie Rzeczpospolitej w granicach przedrozbiorowych. Wydarzenia działy się wówczas z taką szybkością, że z perspektywy 200 lat przypominają błysk spadającej gwiazdy: chwilę, która nie daje się już podzielić na mniejsze cząstki. Jednakowoż spomiędzy tych ciasno ułożonych wydarzeń da się wypatrzeć ambitne polskie plany poruszenia ziem utraconych na Wschodzie.
Literatura
Zacznijmy od obrazków dobrze znanych: od dwóch krótkich fragmentów „Pana Tadeusza”. Oba odnoszą się do aktywności przybyłego na Litwę księdza Robaka. Nie chodzi tu jednak bynajmniej o jego posługę duszpasterską, ale o działalność cywilną, w dodatku cokolwiek tajemniczą:
Miał pełno interesów: to listy odbierał,
Których nigdy przy obcych ludziach nie otwierał.
To wysyłał posłańców, ale gdzie i po co,
Nie powiadał; częstokroć wymykał się nocą
Do dworów pańskich, z szlachtą ustawicznie szeptał
Sugestia, iż chodzi o wrogą wobec rosyjskiej władzy akcję polityczną zyskuje potwierdzenie w księdze IV. Okazuje się, że karczma prowadzona przez Żyda Jankiela pełni nie tylko rolę zajazdu, ale również jest miejscem, gdzie odbywa się polityczna agitacja. Oto ksiądz Robak zdobywa sympatię szlachty litewskiej dla Napoleona, odwołując się do miłej szlachcie tabaki oraz do argumentu estetycznego, mianowicie częstuje swych rozmówcą sproszkowanym tytoniem, po czym objaśnia wyobrażone na artystycznie wykonanym pudełku – tabakierze – postaci. Pozwala mu to odwołać się do chwały militarnej I Cesarstwa:
Byłem w obozie, gdy on Gdańsk Niemcom odbierał;
Miał coś pisać; bojąc się, ażeby nie zasnął,
Zażył, kichnął, dwakroć mnie po ramieniu klasnął[…]
Przy tej okazji należy postawić pytanie o stopień historycznej realności Jacka Soplicy. Od odpowiedzi na nie zależeć będzie bowiem, czy Mickiewiczowska opowieść o tajnym emisariuszu Napoleona to tylko projekcja własnych, niespełnionych nadziei, czy jednak coś więcej. W sensie najbardziej dosłownym ksiądz Robak stanowi postać fikcyjną ponieważ (najprawdopodobniej) nikogo o tym nazwisku, imieniu i drobiazgowo wyrysowanym życiorysie na ziemiach zabranych nie widziano. Z drugiej jednak strony, jak dowiadujemy się z badań nad kampanią rosyjską, podobnie – tj. na średnim szczeblu – prowadzoną działalnością patriotyczną zajmowało się wówczas przynajmniej kilka osób razem jak najbardziej dla historiografii uchwytnych.
Wywiad
Zdecydowanie najważniejszą z nich był Aleksander Sapieha, dziedzic minionej chwały rodu niegdyś w Wielkim Księstwie Litewskim najpotężniejszego. Gruntownie wykształcony arystokrata nie czekał na przybycie Napoleona w roku 1812, ale już w momencie tworzenia przezeń zrębów Księstwa Warszawskiego opowiedział się po stronie „wskrzesiciela Polski”. Wyjątkowość tej postaci polega na tym, że zamiast wygodnego życia z małżonką w Wiedniu lub też zabiegania o kiepsko płatną, ale zaszczytną synekurę w Warszawie, podjął się w 1811 r. trudnego zadania organizacji cywilnej siatki wywiadowczej przeciwko Rosji (wywiadem wojskowym zajmowało się warszawskie Ministerium Wojny, jak wówczas nazywano Ministerstwo Obrony Narodowej). Dysponując grupą zaufanych współpracowników – częściowo znamy ich nazwiska! – Aleksander Sapieha zbierał informacje w dwóch-trzech kluczowych dla rządu francuskiego sprawach. Należało dostarczyć danych na temat: a) stosunku lokalnej ludności polsko-litewsko-białorusko-ukraińskiej do polityki Napoleona, zwłaszcza w kontekście gotowości wzięcia udziału w nadchodzącej wojnie: b) stanu przygotowań do obrony kraju i morale Rosjan oraz (c) zdobyć informacje pomocnicze z zakresu geografii, historii, socjologii ziem, które miały stać się polem starcia Cesarzy Wschodu i Zachodu.
Jak z punktu widzenia historii należy ocenić pracę siatki stworzonej przez Sapiehę siatki agentów? Często spotkać można się z argumentem, iż raporty kierowane po wstępnej obróbce do Warszawy na ręce rezydenta francuskiego (napoleońskiego ambasadora-nadzorcy Księstwa), a następnie do Paryża pełne były wniosków nadmiernie optymistycznych, tj. ich autorzy przeszacowywali gotowość szlachty polskiej do wystąpienia przeciwko Aleksandrowi, jednocześnie nie doceniając ogólnego stanu wrogiej armii ani determinacji społeczeństwa rosyjskiego, by bronić ojczyzny. Cały problem z tak postawioną tezą jest tego rodzaju, że hurraoptymistyczny brak realizmu cechował wówczas całe społeczeństwo polskie popierające opcje napoleońską. Odnosi się to również to agentów wywiadu, co oczywiście można zinterpretować jako kompletną amatorszczyznę w jego organizacji albo… uznać, że cała operacja lekkiego dezinformowania Napoleona miała na celu przekonanie go (gdyby na powrót zaczął się wahać), że może liczyć na masowe poparcie lokalnych społeczności, czy to w Wilnie, czy Mohylewie, dokąd jeździł niejaki Laskowski, czy wreszcie w Kamieńcu Podolskim, bo i tam udało się Sapiesze zainstalować swego informatora.
Memoriały
Informacje przekazywane do Paryża (niekiedy bez pośrednictwa warszawskich Francuzów), posiadając ograniczoną wartość w wymiarze psychosocjologicznym, okazały się o wiele cenniejsze jako źródło wiedzy topograficznej, zaskakującej swym rozmachem np. jeśli chodzi o tzw. historię naturalną. Wciąż jednak nie przedstawiały one waloru strategicznego, nie wspominając nawet o bardziej ambitnych celach. Nie takie zresztą postawiono przed ich autorami zadanie.
W tym miejscu na arenę wchodzą myśliciele polityczni – statyści, jak wówczas mówiono – na czele z ministrem wojny i głównodowodzącym Wojska Polskiego w jednej osobie, księciem Józefem Poniatowskim. I jakkolwiek popularny po dziś dzień „Pepi” nie wymaga rozbudowanej introdukcji, to jednak mało kto pamięta, że wiosną 1811 roku, z okazji narodzin Napoleońskiego dziedzica, Poniatowski udał się do Paryża uprawiać politykę już bez mała europejskiego kalibru. Jednym z jej elementów była próba nakłonienia Jego Cesarską Mość, by w nadchodzącej wojnie z Rosją docenił znaczenie południowo-zachodnich ziem Imperium Rosyjskiego, czyli Ukrainy. Co to znaczy „docenił”? W wymiarze minimum chodziło o skierowanie jakiejś części Wielkiej Armii (być może nawet całego korpusu) na Wołyń i Podole po to by z jednej strony zwiększyć możliwości aprowizacyjne napoleońskiej machiny wojennej, z drugiej zaś, by przeciąć linie komunikacyjne pozwalające Rosjanom swobodnie przerzucać siły na linii północ-południe.
Józef Grassi, Portret księcia Józefa Poniatowskiego (po 1810 r.)
Niestety nie wiemy, jaką argumentacją posłużył się książę, ponieważ zabiegi mające na cele pozyskanie Napoleona dla projektu ukraińskiego polegały przede wszystkim na perswazji ustnej, a o tym, że w ogóle miały miejsce, dowiadujemy się ze źródeł wtórnych. Możemy jednak założyć, że odwołał się do znanej w Polsce, choć już niekoniecznie na Zachodzie, prawdy, że oto Ukraina stanowi zarazem spichlerz, jak i tzw. „miękkie podbrzusze” Rosji. Odciąć ją od imperialnego centrum znaczyło również pozbawić ją, jak wyliczył Jarosław Hrycak, ¼ populacji. Oczywiście, swoją rolę odegrały kwestie sentymentalne: to właśnie na Ukrainie, pod Zieleńcami na Wołyniu książę Józef odniósł swe pierwsze zwycięstwo jako dowódca armii koronnej w wojnie polsko-rosyjskiej 1792 roku. Jednak nie chodzi tutaj tylko o drogą sercu pamięć dawnego wyczynu, ale i o naukę pewnego rozwiązania konkretnego. Zdaniem jednego z biografów Poniatowskiego, miał on, wobec przewagi wojsk nieprzyjacielskich oraz względnej słabości własnych oddziałów, odwołać się do wolnościowych aspiracji Kozaków i Tatarów. Znawcy tematu piszą o zawiązkach 7 pułków kozackich, jak również o 200-osobowym oddziale Tatarów krymskich, którzy mieli połączyć się armią koronną. Sam książę Józef podobno ubierał się wówczas „po kozacku”.
O wiele lepiej w sensie źródłowym rysuje się sytuacja w przypadku drugiego „statysty” bawiącego podówczas w Paryżu. Był nim Michał Sokolnicki, niezwykle inteligentny, chociaż trudny we współpracy generał, na czas wojny 1812 roku zamianowany szefem wywiadu Wielkiej Armii in toto.
Zanim jednak do tego doszło ex-Legionista dosłownie zasypał francuski sztab naręczem memoriałów w sprawie przyszłej wojny. Część z nich, pisana z założeniem, że to Rosja będzie stroną atakującą, zdezaktualizowała się dość prędko. Inne stanowią cenne zabytki… literackie, w których na przykład mowa jest o Goliacie, który chociaż ogromny i potężny, to przecież zginie od celnego ciosu Dawida. Jeden jednak z memoriałów wybija się ponad inne swą przenikliwością. Chodzi o „Rzut oka na Wołyń dający ogląd marszruty, którą mógłby obrać korpus wojska idący przez ten region tak, by z Zamościa lub Hrubieszowa nad Bugiem dostać się do Kijowa nad Dnieprem”. Przydługi tytuł (właściwy epoce!) wiele wyjaśnia: rzeczywiście, po wstępie dotyczącym topografii, historii i socjologii Wołynia – rozumianego jako gubernia – Sokolnicki przechodzi do rozpisanego na 5 etapów marszu. W tym projekcie główne polsko-francuskie siły winny przemieszczać się na trasie Włodzimierz Wołyński – Łuck – Ostróg – Połonne – Berdyczów + Żytomierz – Kijów.
Sama kampania na Wołyniu to jednak dla Sokolnickiego dopiero początek. Prawdziwym celem operacji nie były wcale działania ubezpieczające główny kierunek natarcia Wielkiej Armii (przez ziemie litewsko-białoruskie), ale stworzenie NAPOLEONIDY – francusko-polsko-ruskiego państwa zamieszkiwanego przez „Kozaków” i Tatarów, które stałoby się zarazem częścią konfederacji zbudowanej na wzór I Rzeczpospolitej oraz wiernym sojusznikiem Napoleona na wschodzie Europy: zaporą przeciwko Rosji oraz niewyczerpanym źródłem płodów rolnych dla całej – podkreślmy raz jeszcze – napoleońskiej Europy. Plany Sokolnickiego sięgały również Połtawy i Czernichowszczyzny, gdzie zamierzał stworzyć dwa osobne księstwa, jak gdyby w charakterze dodatkowego jeszcze, zewnętrznego bufora. Tak pomyślana konstelacja polityczna miała stać się bazą dla wyprawy w głąb Azji (do Indii?), a być może nawet dla stworzenia systemu światowego. Do takich śmiałych inicjatyw zdają się zachęcać słowa Sokolnickiego: „po umieszczeniu niezwyciężonego orła Wielkiego Napoleona na cytadeli kijowskiej korpus armijny będzie w stanie podjąć takie przedsięwzięcie, jakie zleci mu Bohater”.
Zamiast podsumowania
Próba wywołania powstania na Wołyniu, wskutek nieszczęśliwych zbiegów okoliczności – m.in. fatalnych nominacji personalnych – nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, chociaż historiografia notuje, że w jego zachodniej części doszło do wystąpień po stronie Napoleona. Dużo lepiej sytuacja wyglądała na Litwie, od której zresztą oczekiwano powrotu do ścisłego związku z Koroną. Oczywiście entuzjazm opisany w „Panu Tadeuszu” to wolitywna projekcja nałożona na korygującą pamięć dziecka. Nie wolno jednak zapominać, że na wschód od Bugu do dzieła odbudowy Rzeczpospolitej przyłączyło się między 20 a 30 tysięcy żołnierzy, co nie jest sumą bagatelną.
To, że Napoleon pozostał ostatecznie przy swoim pierwotnym założeniu, mianowicie by przez ziemie litewsko-białoruskie najkrótszą drogą pomaszerować na Moskwę pozostaje w zgodzie z przytaczanym przez pamiętnikarza cesarskim bon-motem wypowiedzianym w Wilnie, a więc już po rozpoczęciu działań zbrojnych:
gdybym poszedł na Petersburg, chwyciłbym Rosję za głowę, gdybym poszedł na Kijów, chwyciłbym ją za nogi; ale jeśli pójdę na Moskwę ugodzę ją w serce”
Niestety, mimo swej przenikliwości Napoleon nie pojął, że Rosja to zombie: odcięcie łba i wyrwanie serca niewiele pomoże, bo i tak nie ma w niej życia. To właśnie za nogi trzeba chwytać w nadziei, że bestia się przewróci.
Jerzy Kossak, Wizja Napoleona w odwrocie spod Moskwy
Dominik Szczęsny-Kostanecki
Wybrana bibliografia
Adadurow, W., „Napoleonida” na schodi Jewropy: ujawlennia, projekty ta dijalnist’ uriadu Fanciji szczodo piwdenno-zachidnych okrajin Rosijskoji Imperiji na poczatku XX stolittia, Lviv 2007.
Baranowski, M., Rzucić Rosję na kolana! – plan polskiej ofensywy na Wołyniu w świetle memoriału gen. Michała Sokolnickiego [w:] Studia nad Epoką Napoleońską, t. 1, red. idem, Oświęcim 2014.
Bielecki, R., Książę Józef Poniatowski, Warszawa 1974.
Czubaty, J., Księstwo Warszawskie, Warszawa 2011.
Czubaty, J., Wodzowie i politycy, Warszawa 1993.
Kukiel, M., Wojna 1812 roku, II t., Kraków 1937.
Nieuważny, A., My z Napoleonem, Wrocław 1999.
Skowronek, J., Książę Józef Poniatowski, Wrocław-Warszawa-Kraków 1986.
Skowronek, J., Z magnackiego gniazda do napoleońskiego wywiadu. Aleksander Sapieha, Warszawa 1992.
7 komentarzy
Adrian
3 maja 2021 o 22:08Oderwano Rosji ukraińskie nogi i jakoś ciągle daleko jej od upadku, ani w 1920 ani w 1941 ani w czasie wojny północnej ten kierunek się nie oplacił a dla nas Kijowska Wyprawa 1920 skończyła się podbramkowa sytuacja o bitwa warszaska. Droga do marginalizacji Rosji jest jedna…. Chiny zajmują Syberie.
Dominik
5 maja 2021 o 01:06Zgoda, ale droga chińska, czy jakakolwiek inna zamorska, była, po Trafalgarze, zamknięta. Rok 1805 przypieczętował hegemonię Brytyjczyków na morzach. Pozostawał marsz lądem…
Ukłony,
DSK
Adrian
7 maja 2021 o 22:32Napoleon mógł tego nie wiedzieć….. Dziś wiemy że marsz w głąb Rosji przy strategii obronej jako obrali był skazany na porażkę….. Kto wie może gdyby poczekano i Rosja podpuszczania i opłacana prze Londyn uderzyła pierwsza Napoleon zrobił by z ich armia porządek bliżej własnych pozycji wyjściowych i zaopatrzenia i udało by się odtworzyć RP choć może nie koniecznie aż po ziemię I zaboru….. Chyba że,, wszystko albo nic” i marzy się całkowity upadek Moskwy….. To mało realne za duży gracz wtedy, wszak Napoleon bil raz po raz Austrię czy Prusy ale nie był wstanie zlikwidować
123
7 maja 2021 o 16:58Bez Ukrainy Rosja nie ma wlasnej historii – przeciez cala starozytna historia Rosji to historia Ksiestwa Kijowskiego,moskwa zagrabila wszystkie jego zabytki. W rzeczywistosci to wlasnie ksiestwoKijowskie walczylo z imperium mongolskim. Takze Rzeczpospolita, Litwa. Moskale zas byli opricznina, kapo, slugami Mongolow, ktorzy razem z nimi najezdzali, grabili, mordowali republiki slowianskie i baltyjskie- stad wlasnie bogactwo Moskwy po upadku chanow. Rosja w XIXw napisala na nowo historie, przedstawiajac sie jako ofiara Mongolow- w rzeczywistoscia byla ich glownym koalicjantem ,oprawca. Innym rownie niewyobrazalnym klamstwem bylo okreslenie Moskali jako „slowianie”. Slowianszczyzna siegala do Kijowa, Smolenska ,Dniepru, Nowogrodu w.- dalej na wschod byly plemiona ugryjskie, tureckie,finskie, mongolskie, – czesto wyznajace judaizm- spadek poChazarii.
Jacek
4 maja 2021 o 07:47Wstyd dla Polski,ze wspierala tego zbira Napoleona, okupanta krajow europejskich.
Dominik
4 maja 2021 o 09:55A co miał robić, gdy cała ancien-reżimowa Europa chciała go zrzucić z tronu?
Ukłony,
DSK
pamiętaj
7 maja 2021 o 02:32Napoleon świadomie traktował Polaków jak mięso armatnie.