Ma 15 lat, na imię mu Marqiz. Wieczorem 29 marca w jednym z węgierskich miasteczek rozpoczął swoją samotną podróż na Białoruś. Nie dotarł tam jednak – zdążył uciec zanim przekroczył granicę… Teraz buszuje po ukraińskich lasach
Kierowca Andriej, z mińskiej firmy transportowej, któremu powierzono transport słonia Marqiza został uprzedzony, że zwierzę nie przywykło do samotności, całe życie spędził w stadzie i będzie to dla niego pierwsze doświadczenie samotnej podróży.
– Pierwszy raz wiozłem słonia, żadnych konkretnych instrukcji nie otrzymałem: ani kiedy karmić, ile razy poić itd…Powiedzieli mi tylko, jak mam się zachowywać żeby go nie denerwować. Podjeżdżając do ukraińskiej granicy usyszalem hałas, miałem takie wrażenie, jakby słoń próbował wydostać się z kontenera.
Najwyraźniej stracił cierpliwość – sam jeden w małym pomieszczeniu, wkurzające i jego i mnie dziury w nawierzchni. Około godziny 5 rano 31 marca zatrzymałem się, żeby sprawdzić ciężarówkę przed granicą, – relacjonował zajście portalowi transportal.by kierowca Andriej.
Obszedłszy ciężarówkę Andriej usłyszał huk, z nóg zbił go potężny cios w głowę zadany klapą naczepy.
– Jedyne co pamiętam, to wywinięte do tyłu uszy Marqiza i tułów, którym ciągle wiercił. Nie mogłem o niczym myśleć jak tylko o tym, by udawać martwego, żeby nie wkurzać słonia jeszcze bardziej. W tym momencie wszystkie dobre rady mi umknęły, w głowie miałem tylko jedno: leżeć nieruchomo, leżeć nieruchomo. Bałem się, że zwierze po prostu mnie rozdepcze
Ale słoń tylko obwąchał Andrieja i odszedł w siną dal, a konkretnie do lasu….Gdy strach minął, kierowca już się uspokoił, nie wiedział co począć dalej.
– Zdecydowałem, że muszę pilnie jechać na granicę i poprosić o pomoc. Moja pierwsza myśl – zwolnią mnie z pracy. Ale mojej w tym winy jako takiej nie było, a słoń jak każdy ładunek – ubezpieczony, mimo to bałem się kary. Najgorsze jest to, że wioski są w pobliżu trasy, kto wie, co wściekły słoń może zrobić. Kilka kilometrów przed granicą zobaczyłem posterunek policji, zdecydowałem się zgłosić.
Wszystkie dokumenty dotyczące transportu Markiza były w języku angielskim. Długo składałem wyjaśnienia. Prawdopodobnie ze względu na fakt, że była godzina piąta rano i moje niespójne wyjaśnienia spowodowane stresem sprawiły, że policjant nabrał podejrzeń nie tylko do opowieści, ale co do mojej trzeźwości, więc upewnił się, czy aby na pewno nie piłem.
Po zbadaniu alkomatem, sierżant poprosił Andrieja o napisanie oświadczenia, które – jak mu powiedział, w ciągu tygodnia powinno zostać przekazane do rozpatrzenia przez właściwe organy.
– Starałem się wyjaśnić, że w lesie jest słoń! Młody słoń, który może nawyczyniać strasznych rzeczy.
Andriej postanowił wrócić do strefy przygranicznej w nadziei, że ktoś mu pomoże. Straż graniczna najpierw długo nie mogła uwierzyć kierowcy, a potem znów usłyszał, że musi napisać pismo wyjaśniające, żeby incydent mógł zostać rozpatrzony przez odpowiednie władze.
Dyżurny operacyjny służby granicznej Ukrainy powiedział portalowi transporter.by, że „środki mające na celu wykrycie zwierzęcia zostały podjęte i zapewnił, że słoń nie przekroczył granicy z Ukrainą”.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!