
Fot: Foto: X/@Latvijas_armija
Jesienny spacer po plaży nad Bałtykiem doprowadził do ciekawego znaleziska.
Na plaży w miejscowości Varve koło Ventspils (Windawa) na Łotwie znaleziono 18 września zaskakujący obiekt, który po dokładniejszym zbadaniu przez wojskowych ekspertów okazał się wyrzuconym na brzeg urwanym ogonem drona Gerbera, czyli rosyjskiego odpowiednika Shaheda.
“Specjaliści ocenili na miejscu, że obiekt nie jest niebezpieczny, nie wybuchnie” – potwierdził łotewski minister obrony, Andris Spruds. Według niego, był to raczej tzw. imitator, niż w pełni uzbrojony dron.
Premier Evika Silina poleciła jednak ministrowi, by skontaktował się ze swoimi polskimi kolegami, żeby porównać, czy to taka sama maszyna jak te, które wleciały nad Polskę w nocy na 10 września i zostały strącone lub same pospadały w różnych miejscach.
Szefowa rządu przyznała, że w sytuacji tego nowego typu zagrożenia obrona powietrzna bałtyckiego wybrzeża Łotwy staje się równie ważna, jak granic lądowych.
Kilka dni temu na Łotwie wprowadzono wzdłuż wschodniej granicy zakaz lotów prywatnych dronów w nocy, podobny do analogicznego zakazu w Polsce. Łotewska armia testuje tam akustyczne systemy wykrywania bezzałogowców i rozmieszcza czujniki. System ma ruszyć w październiku.
Przypomnijmy, że polskie MSW ogłosiło wczoraj, iż w nocy na 18 września drony znad Białorusi znowu próbowały wtargnąć do Polski.
Zobacz także: Polska blokada paraliżuje chiński biznes! Pekin wściekły na Łukaszenkę.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!