Klasztor Zafaran (Deir Mor Hananyo, Deyrukzafaran Monaster), czyli klasztor Szafranu lub Szafranowy, jak jest popularnie nazywany, to zabytkowy, ogromny i piękny monaster syriacki, należący do obrządku syriacko-ortodoksyjnego. Popularna nazwa pozostała po nasze dni ze względu na wielką ilość kwitnących wczesną wiosną uroczych krokusów wokół niego i w otaczających go górach. Szafran (arab. Zafaran), to dawniej i dziś cenna, poszukiwana i wykwintna przyprawa kuchni Bliskiego Wschodu i nie tylko. Przyprawa otrzymywana ze sproszkowanych pręcików i siemion słupka kwiatów – właśnie krokusów. Jest jaskrawo czerwona, pomarańczowa i służy jako przyprawa do wykwintnych potraw, a także barwnik i surowiec leczniczy.
Klasztor Deir Zafaran należy do jednego z najważniejszych klasztorów otaczających największe miasto Tur Abdinu – Mardin. Położony jest pięć kilometrów na wschód od Mardinu. Jest bardzo stary i należy do najpopularniejszych klasztorów Międzyrzecza – Mezopotamii. Nosi także drugą oficjalną nazwę – Deir Mor Hananio, czyli świętego Juhanna (Jana), choć nie wiemy, który to święty Jan jest jego patronem. Klasztor ten odegrał wielką role w historii Kościoła syriackiego, wspominany jest w dokumentach jeszcze przed VII w.
Do wiekowego, widocznego już z daleka monasteru, na tle wysokich, skalistych gór docieramy przed zachodem słońca. Zespół budynków klasztornych z jasnego spatynowanego wiekami wapienia z kopułą i wyniosłą wieżą kościoła, otacza wysoki mur. Całość prezentuje się wspaniale, jakby została wpisana we wznoszący się poza nim masyw skalny. Na podjeździe, przy bramie klasztoru jest wielki tłok, mimo późnej już pory dnia. Wiele pojazdów, wiele autokarów przewożących turystów lub pielgrzymów zmierzających do tego zabytkowego miejsca.
Czeka nas niezwykle życzliwe i serdeczne przyjęcie jakże miłej obsługi zabytkowego monasteru, przeważnie pracujących tu młodych wolontariuszy. A moja prezentacja i pochodzenie i już samo słowo „Polonia”, budzi natychmiast serdeczną reakcję, ciepły uśmiech, znane skojarzenie i wypowiedziane z największą atencja i uczuciem – Polonia-Baba Bulos Seni, czyli nasz ukochany papież Jan Paweł II. W najdalszych zakątkach globu, jak osobiście się przekonałam, również w Tur Abdinie, słowo Polonia i imię naszego wielkiego rodaka, Jana Pawła II, otwierają mi drzwi i serca. Budzą sympatię, zaufanie, powodują bliższy, serdeczniejszy kontakt. Dzięki opatrzności Bożej i „Polonii” znajdujemy w wiekowym monasterze jakże serdeczne i wielce życzliwe przytulisko. Zostajemy zakwaterowane w górnej części klasztoru, w poczwórnej celi numer siedem, w specjalnym pomieszczeniu dla pielgrzymów, rezydentów. A takich cel jest tu niewiele.
Będziemy z moją przyjaciółką rezydować tu przez kilka dni i żyć rytmem i duchowością tego świętego miejsca. Stąd wędrowałyśmy do najdalszych, często opuszczonych, zapomnianych wsi, osad, miast syriackich, gdzie często pozostali tylko starsi bezbronni ludzie strzegący swej wiary i ojcowizny. Młodzież natomiast wyemigrowała i wciąż emigruje do Europy, obu Ameryk i Australii.
Rozpacz ogarnia pielgrzyma chrześcijańskiego, gdy spotyka się z tragiczną sytuacją naszych sióstr i braci w wierze. Gdzie na przykład wieś Tur Abdinu, szczycąca się wieloma wspaniałymi, zabytkowymi kościołami, zamieszkała jest jeszcze przez syriackich chrześcijan. I nie ma w niej duszpasterza ani szkoły. Gdzie w prawie stutysięcznym Mardinie żyje już tylko czterystu chrześcijan, a większość ich zabytkowych świątyń stoi zamknięta. Gdzie w kiedyś całkowicie chrześcijańskim Nisibinie egzystuje tylko jedna rodzina syriacka. Gdzie klucz do kościoła jest często w rękach tylko jednej rodziny danego obrządku, która zdołała tu przetrwać, lub w rękach żyjącego tam muzułmanina.
Smutne to i bolesne. Długo musiałam wyciszać swe emocje, aby spokojnie móc przelać na papier swoje wrażenia, spostrzeżenia i wprowadzić czytelnika w ten jakże odległy, oryginalny dla nas świat. Każda odwiedzana osada, wieś, czy miasto Tur Abdinu i pozostali tam nasi nieliczni bracia i siostry w wierze – syriaccy chrześcijanie – budzą bolesne współczucie i żal.
Już od samego początku naszego pobytu w Deir Zafran zostałyśmy włączone do grupy pielgrzymów-rezydentów. Staramy sią z wielkim szacunkiem i pokorą żyć rytmem życia tego świętego miejsca. Wspólne nabożeństwo z pielgrzymami-rezydentami, oraz chlopcami z przyklasztornego internatu, a później, aż do godziny dziesiątej, do ciszy nocnej, niezapomniane spotkania, rozmowy, dyskusje przy kawie lub herbacie. Wszyscy tu doskonale znają język arabski. Codziennie wieczorem siedzimy na wewnętrznym dziedzińcu starego, warownego monasteru, w otoczeniu rosnących tu oliwek i pnących winorośli. Ciepły, uroczy październikowy wieczór, ogromny, ognisty księżyc zawisł nad górami, otaczającymi wiekowy monaster. Kojąca cisza, wyciszenie, inny świat. Pobyt w wiekowym monasterze koi nerwy, wszystkie problemy dnia codziennego pozostają, gdzieś za nami. Jest tyko kontakt ze stwórcą, który jest tak blisko.
Latem i jesienią zbierają się w monasterze przeważnie syriaccy chrześcijanie z całego świata, mieszkający poza granicami swej ojczyzny – z Europy, obu Ameryk, Australii, a takze z syryjskiej Al Hasakeh i Al Qamishli. Klasztor odwiedzają co roku w miare mozliwosci, wspomagaja go finansowo, pamiętają o swej pozostawionej ziemi, ojcowiznie i pozostawionych zabytkowych świątyniach i klasztorach Tur Abdinu. Są to ludzie przeważnie już starsi, ale mocno związani ze stronami ojczystymi.
Wielki kościół monasteru datowany jest na VI wiek. Powstał za panowania cesarza bizantyjskiego Anastazjusza (491- 518). Świątynia w tzw. stylu „anastazjowym” zwraca uwagę charakterystycznymi grubymi ścianami, niewielkimi otworami okiennymi, przez które zaledwie sączy się światło.
Kościoły typu „anastazjowego” sprawiaja wrażenie twierdz obronnych. W kościele klasztoru Zafaran zachwycają wspaniałe dekoracje kute artystycznie w kamieniu. Ołtarz jest również bogato rzeźbiony, przepięknymi wzorami kutymi w płaszczyźnie kamiennej. Zwraca uwagę syriacka seter (zasłona), którą zasłania się po liturgii ołtarz główny z przedstawieniem Ostatniej Wieczerzy, opatrzonym inskrypcjami syriackimi.
W klasztorze jest jeszcze trzeci kościół – kaplica na górnym poziomie monasteru. Służy dla modlitwy dla rezydujących w klasztorze gości i pielgrzymów. Dedykowana jest świętym Apostołom Piotrowi i Pawłowi. I tu ciekawostka. W ołtarzu tej kaplicy wmurowana jest tablica z wykutym na niej promieniującym krzyżem. Legenda głosi, że pochodzi z Ziemi Świętej, z Wieczernika. Jest tu od ponad ośmiuset lat.
Klasztor Deir Zafaran posiada obszerną bibliotekę, którą pod koniec VIII wieku założył biskup Mardinu – Hanania. Zbiory biblioteki powiększyły się, kiedy monaster Zafaran stał się siedzibą patriarchów syriackich. Biblioteka szczyci się dziś ośmiuset zabytkowymi księgami. Wśród nich są najstarsze rękopisy Ewangelii, oprawione w skórę jelenia (arab. gazali). Znajdują się w niej również najstarsze księgi Psalmów i wiele innych zabytkowych pozycji. Dziś słynna biblioteka monasteru Zafaran jest zamknięta dla odwiedzających. Otwierana jest jedynie za specjalnym pozwoleniem dla badaczy chrześcijaństwa i naukowców.
Barbara Anna Hajjar
Tartus (Syria)
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!