Wczoraj na Białorusi znów podrożała benzyna -to już trzecia podwyżka w tym roku, podrożały usługi komunalne i towary pierwszej potrzeby, których niskie ceny były gwarantowane dotąd przez państwo, ale to jeszcze nie koniec podwyżek w tym roku. Na razie decyzje władz nie wywołują protestów cierpliwego społeczeństwa białoruskiego.
Ale jak długo? „Niezawisimaja Gazieta” przypomina, że historia współczesnej Białorusi zna przypadki zamieszek wywołanych przez podwyżki cen paliw. Latem 2011 roku, protestujący kierowcy blokowali ulice Mińska, paraliżując na długo ruch w stolicy. A później, żeby uniknąć odpowiedzialności za uczestnictwo w nielegalnej akcji symulowali konieczność awaryjnego zatrzymania się. Oczywiście nie uchroniło to setek kierowców przed karami grzywny i aresztami.
Biorąc pod uwagę niepopularne posunięcia podjęte w ostatnim czasie przez władzę, eksperci przewidują rychłą dymisję rządu, który poniesie odpowiedzialność za problemy ekonomiczne kraju – pisze „Niezawisimaja Gazieta”.
Przyczyną fali podwyżek jest brak polityki gospodarczej Łukaszenki, który postawił na sowicki model gospodarki. Jednocześnie białoruski przywódca nie ukrywa dumy z faktu, że w czasie, gdy w postsowieckich krajach szaleje „dziki kapitalizm” , on dla swojego narodu buduje państwo opiekuńcze.
Ostanie wydarzenia – fala wzrostu cen, zmniejszenie poziomu wsparcia socjalnego, wzrost podatków i widmo dewaluacji, przywodzi ekspertów do konkluzji, że państwo opiekuńcze Łukaszenki czeka rychły koniec. Władza będzie zmuszona przyznać, że nie udało jej się spełnić obietnic – pisze gazeta.
Eksperci dobrze znający naturę Łukaszenki są pewni, że ten nigdy nie przyzna się do tego, że przez 20 lat swoich rządów prowadził kraj w przepaść. Temat dymisji rządu , który zostanie ogłoszony przez prezydenta winnym wszystkich nieszczęść gospodarczych Białorusi, zaczął pojawiac się coraz częściej. Zresztą sam prezydent coraz częściej wspomina o tym, że z pracy Michaiła Miasnikowicza nie jest zadowolony.
– Ponieważ planowany na ten rok wzrost gospodarczy na poziomie 8 – 9% nie osiągnie nawet półtora procenta, oczekiwanie, że przez kilka miesięcy uda się zlikwidować zaległości w takiej skali, byłoby naiwnością. Oznacza to, że los obecnego rządu jest już przesądzony. Zwłaszcza, że reputacja premiera Miasnikowicza została mocno nadwyrężona po tym, jak zaprosił do Mińska szefa rady nadzorczej „Uralijkalia”, żeby zaraz po odbyciu z nim rozmów aresztować go – pisze rosyjska gazeta.
Logika działania białoruskiego przywódcy daje podstawy sądzić, że zmiana rządu nie rozwiąże problemu białoruskiej gospodarki ani jej źródeł. Gabinet ministrów w ostatnich latach próbuje od czasu do czasu dać do zrozumienia głowie państwa, że jego roszczenia, by wykazać stały wzrost na poziomie 8-10%, w żaden sposób nie jest możliwy do spełnienia, a przede wszystkim niczym nie uzasadniony. Mimo to, Łukaszenka waleniem pięścią w stół zmusza rząd do zatwierdzenia takich planów. Wszyscy, którzy odważą się głośno wspomnieć o niewykonalności jego obietnic, zostają natychmiast odwoływani.
Taka polityka kadrowa doprowadziła do tego, że u władzy pozostali nie profesjonaliści, ale ci, którzy są w stanie przytakiwać i kłamać, że wszystko będzie zrobione, a potem chowają się za zafałszowanymi wskaźnikami.
Kresy24.pl/ng.ru/charter97.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!