
Nowy premier Aleksander Turczyn. Fot: Belta.by
Chcę, żebyś zawsze pamiętał – masz te same prezydenckie skłonności co ja. Potrafisz robić ostre zwroty – powiedział w świetle kamer Aleksander Łukaszenka do Aleksandra Turczyna, którego chwilę wcześniej ogłosił premierem kraju.
Jak zauważa Jurij Panczenko na portalu „Europejska Prawda”, to te słowa stały się znacznie ważniejszą informacją, niż sama zmiana na stanowisku szefa białoruskiego rządu.
Po pierwsze, szef rządu na Białorusi jest nie tylko niezależnym, ale także znaczącym politykiem w ogóle. Przed rokiem 2020 zdarzały się sytuacje, że zmiana premiera na Białorusi oznaczała przynajmniej pewne zmiany w kraju. Następnie Łukaszenka na zmianę oddawał to stanowisko „liberałom”, to zwolennikom gospodarki planowej, co doprowadziło do pewnej, choć ograniczonej, korekty kursu gospodarczego.
Ale białoruski dyktator mógł sobie na to pozwolić tylko wtedy, gdy miał przynajmniej pewne pole manewru w stosunkach zagranicznych. Po 2020 roku, kiedy białoruski reżim zatopił w przemocy bezprecedensowe protesty przeciwko sfałszowanym wyborom, sytuacja taka już nie ma miejsca. A udział Białorusi w pełnowymiarowej agresji przeciwko Ukrainie na zawsze związał Łukaszenkę z Federacją Rosyjską.
Nowo mianowany szef rządu sam przyznaje, że „nie będzie znaczącej korekty kursu gospodarczego”. Tak więc zmiana premiera najwyraźniej nie jest sensacją, ani ogólnie ważną wiadomością.
Inną sprawą są tajemnicze słowa Łukaszenki o „prezydenckich skłonnościach”.
Jak zauważa Panczenko, Łukaszenka niszczy wszystkich możliwych konkurentów, dlatego jego podejrzenia o „skłonnościach” były powodem do odwołania takiej osoby a nie awansu.
Skąd zatem sygnał dla białoruskiego aparatu państwowego i wyróżnienie urzędnika, o którym do wczoraj mało kto poza Białorusią wiedział?
Zdaniem autora materiału, aluzje dotyczące możliwych zmian politycznych mogą być elementem targów Łukaszenki z Waszyngtonem.
Administracja Trumpa potrzebuje działań ze strony oficjalnego Mińska, które wyjaśnią potrzebę złagodzenia sankcji. 12 lutego zastępca asystenta sekretarza stanu Chris Smith odwiedził Mińsk. Według niego, w zamian za złagodzenie sankcji, Łukaszenka zgodził się uwolnić znaczną liczbę więźniów politycznych, a nawet „zaprzestać represji”.
Czy coś się zmieniło, nie, ale można jednak przypuszczać, że Łukaszenka wysyła sygnały gotowości.
Jednak pamiętać należy, że nie jest to pierwsza próba porozumienia się białoruskiego dyktatora z Zachodem i podjęcia negocjacji w sprawie zniesienia sankcji.
I co ważne, za każdym razem białoruski reżim powracał do represji, gdy tylko zdawał sobie sprawę, że otrzymał już od Zachodu wszystko, co możliwe.
Byłoby bardzo naiwne mieć nadzieję, że tym razem będzie inaczej.
1 komentarz
Międzymorze
11 marca 2025 o 21:28Pewnie wzorem swojego idola putina, zamieni się z Turczynem stanowiskami na jedną kadencję.