W zamieszaniu towarzyszącym rocznicy zakończenia II wojny światowej w Europie niemal kompletnie bez echa przeszło doniesienie o przegłosowanej wczoraj przez litewski Seimas rezolucji w sprawie Ukrainy, zawierającej – co ciekawe – odniesienia do Konstytucji 3 maja.
Autorzy deklaracji, przyjętej bezwzględną większością 2/3 głosów, poruszyli w niej dwa szczególnie ważne z polskiego punktu widzenia kwestie.
Po pierwsze wezwali oni państwa Zachodu do udzielenia realnego, nie zaś pozorowanego wsparcia Ukrainy w jej dążeniu do zachowania integralności terytorialnej, jak i w staraniach o członkostwo w UE i NATO.
Dążenia Ukrainy do obrony przed agresorem, odzyskania okupowanych ziem oraz stworzenia bezpiecznego, rozwijającego się państwa europejskiego, zbliżającego się do NATO i Unii Europejskiej, jest także strategicznym dążeniem Litwy.
Co należy czytać w zestawieniu z poniższym:
[Litwa] zaprasza Polskę i Ukrainę do podjęcia wspólnych kroków i uczynienia wszystkiego, aby było to najważniejszym dążeniem również wszystkich naszych partnerów z Zachodu.
Drugi wątek – pozornie tylko dający się zredukować do historycznego sentymentalizmu – to znaczy wizja Konstytucji 3 maja jako dokumentu stanowiącego wspólne, polsko- łotewsko-litewsko-białorusko-ukraińskie dziedzictwo.
Konstytucja 3 maja w tym ujęciu rozumiana jest jako zwieńczenie nowoczesnej naprawy Rzeczpospolitej przy jednoczesnym zachowaniu lwiej części swobód, które decydowały o jej powabie.
Dlaczego to takie ważne? Odpowiedzi można udzielić na kilku poziomach.
Na poziomie historiograficznym mamy oto do czynienia z reinterpretacją obowiązującej dotychczas na Litwie wykładni dziejów, w której siły pchające Wielkie Księstwo Litewskie do sojuszu z Polską, a następnie do zacieśniania więzi między tymi podmiotami były siłami nieledwie szatańskimi.
Jagiełło zdrajca! Witold – sceptycznie nastawiony wobec Unii Krewskiej – bohaterem! Konstytucja 3 maja traktowana była łagodniej – toć to zawsze splendor – ale nie do końca, bo czyniła z RON państwo unitarne. Teraz to się zmienia.
Na poziomie politycznym widać korzystną z naszego – ale chyba i z litewskiego – punktu widzenia. Jeśli w twórcach Konstytucji 3 maja odnajdujemy naszych przodków, to w Targowicy i Rosjanach upatrujemy naszych wrogów.
I bardzo dobrze! Być może trzeba było – mówiąc nieco cynicznie – rosyjskiej aktywizacji w regionie i w dziele odbudowy Imperium, żeby Litwini stwierdzili, że jednak Polska bliższa cywilizacyjnie i historycznie.
Bardzo dobrze – podkreślę jeszcze raz! Nie ma bowiem takiego zła – nawet jeśli wydaje się ono pochodzić z piekielnych czeluści, z którego Pan Bóg nie wyprowadziłby jakiegoś dobra.
Z kolei stająca się priorytetem litewskiej polityki Ukraina – że wrócę do pierwszego wątku – może być traktowa przez złośliwych jako próba ratowania kolegi, by samemu nie zostać pożartym. Przypomnę, że w 1939 r. naszych tzw. sojuszników nie stać było nawet na to.
Telesfor
2 komentarzy
Gumiś
9 maja 2018 o 08:53To zwykła pokazucha i gest propagandowy. Litwini zawsze tylko gadają o demokracji, a ma się to nijak do jej przestrzegania. Polacy na Litwie mają coraz gorzej, coraz mniej praw. Najgorsze jest to, że na tę propagandę łapią się praktycznie wszyscy w Koronie i UE.
Stanisław
9 maja 2018 o 12:14Sojusznicy w 1939 roku robili to to robią dziś (a nawet robimy) – zyskują czas aby odbudować armię.
A tak na marginesie – od 1939 roku na zachodzie wojna w powietrzu i na morzu nie była „staniem w okopach”.