Białoruski prezydent potrafi się odwdzięczyć wiernym sługom reżimu. Żaden deputowany zasiadający do niedawna w ławach Izby Reprezentantów, który nie załapał się na kolejną kadencję, nie musi się martwić o swoją przyszłość. Intratną synekurę gwarantuje mu sam Aleksander Łukaszenka.
We wtorek, prezydent Białorusi spotkał się z przewodniczącym Izby Reprezentantów Władimirem Andrejczenko, by omówić format, w jakim ma odbyć się spotkanie deputowanych Izby Reprezentantów piątej kadencji i nowo „wybranych”. Jednak szczegóły dotyczące sesji nie absorbowały szczególnie prezydenta. Bardziej interesowała go przyszłość zawodowa wiernych sług ze starego składu izby reprezentantów.
Mając w głębokim poważaniu ewentualne zarzuty o kumoterstwo czy nepotyzm oświadczył:
– Może jakieś sugestie co do zatrudnienia odchodzących deputowanych, – zwrócił się Łukaszenka do Andrejczenki. – Zobaczcie co się da zrobić, żeby odchodzący z parlamentu dostali jakieś propozycje pracy, żeby byli urządzeni w życiu. Są tacy, których stracić nie możemy – podkreślił baćka.
Prezydent wytłumaczył, że jego troska wynika stąd, iż rozumie, że praca deputowanego to nie taki sobie wolny zawód, ale to ciężka harówka – cytuje słowa Łukaszenki agencja Belta.
Przewodniczący Izby Reprezentantów Andrejczenko zaraportował prezydentowi, że tylko 28 byłym deputowanym trzeba było znaleźć nowe miejsca pracy.
„Na dzień dzisiejszy, wspólnie z Administracją prezydenta, rządem i gubernatorami rozwiązaliśmy problem zatrudnienia 21 deputowanych. Pozostaje znaleźć pracę tylko siedmiu.
Zachęcamy do komentowania materiału na naszym oficjalnym fanpage’u:https://www.facebook.com/semperkresy/
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!