
Collage / grafika: Shedevrum
“Ja się polityką nie interesuję”? I co z tego. Polityka interesuje się tobą.
Białoruski reżim coraz szybciej ewoluuje od autorytaryzmu do totalitaryzmu, a to zasadniczo zmienia sytuację ludzi w tym kraju – zauważa emigracyjny białoruski publicysta Walery Korbalewicz w Radiu Svoboda.
Wbrew pozorom te dwa sposoby rządzenia kompletnie się różnią. W autorytaryzmie władza dąży do maksymalnej demobilizacji politycznej społeczeństwa, dusząc w zarodku wszelkie próby sprzeciwu, czy samoorganizacji, by stało się ono zupełnie pasywne i apatyczne.
Natomiast w totalitaryzmie cel jest dokładnie odwrotny – maksymalna mobilizacja polityczna, oczywiście zgodna z ideologią władzy. Tu już nie wystarczy “cicho siedzieć i nie zajmować się polityką”, żeby uchronić się przed represjami. Każdy, kto tak robi i “nie wykazuje aktywności, entuzjazmu i wierności” staje się wrogiem na równi z przeciwnikami systemu.
Dokładnie tak było w sowieckiej Rosji za Stalina. “Niewychylanie się” nie było tam żadnym sposobem na przetrwanie i uniknięcie łagrów. 99% z dziesiątków milionów ich “pensjonariuszy” to zwykli ludzie nie mający z polityką nic wspólnego, a często dawni “rewolucjoniści, w których wygasł zapał”. Wystarczył donos, że “sąsiad wykazuje zbrodniczy brak entuzjazmu” i gotowe.
To właśnie dlatego ostatnio ofiarami represji na Białorusi coraz częściej stają się dawni aktywni łukaszyści i zwolennicy ruskiego miru, którym już się to znudziło i po prostu przestali się angażować, zajmując się własnymi sprawami. To niemal podręcznikowy przykład znanej prawidłowości, że “każda dyktatura zaczyna w końcu pożerać własne dzieci” – pisze publicysta.
Jeden z kilku takich delikwentów w niedawnym czasie to niejaki Iwan Jurskij z Naroczy. Niegdyś zajadły łukaszysta i putinista. Teraz skazano go pod jakimś zmyślonym pretekstem “wzbudzania wrogości”, mimo że od dawna w ogóle polityką się nie zajmował. To sygnał dla innych jemu podobnych: Co, znudziło się wam? Albo zaczniecie znowu wykazywać aktywność, albo skończycie jak on.
Problem Łukaszenki polega jednak na tym, że choć model jego władzy jest już totalitarny, to społeczeństwo totalitarne jeszcze nie jest i trudno je szybko przestawić na nowy tor. Po jakimś czasie oczywiście tak, ale pytanie czy stary dyktator tego dożyje?
Na razie udało się to skutecznie zrobić w szkołach i przedszkolach, które z normalnych placówek wychowawczo-edukacyjnych stały się czymś w rodzaju “klubów wojskowo – patriotycznych” dla dzieci i młodzieży.
Jednak w innych dziedzinach idzie to bardziej opornie, a w warunkach biedy i kryzysu gospodarczego trudno jest wykrzesać z ludzi entuzjazm. Sam Łukaszenka przyznał to niedawno niemal otwartym tekstem na spotkaniu ze swoim “aktywem” w Witebsku – zauważa Korbalewicz.
Ale nie łudźmy się: to nastąpi. Prędzej, czy później. I niezależnie od tego, czy Łukaszenka będzie jeszcze żył, czy będzie już trupem i zastąpi go inny dyktator, jak niegdyś Lenina zastąpił Stalin. Rozpędzona potężna biurokratyczna machina terroru nie może się zatrzymać, gdyż wtedy upadnie, a wraz z nią cały oparty na logice represji system. I ona sama świetnie to wie.
Zobacz także: 2 tysiące zakapiorów z drugiego końca świata! “Żywcem nas nie wezmą”.
KAS










1 komentarz
qumaty
5 listopada 2025 o 22:21Łukaszenka zdumiewająco idzie krok w krok z losami naszego Jaruzelskiego. Rewolucja na Białorusi z 2020r, to taki nasz 1980r, zduszenie jej, to nasz stan wojenny. I wydawałoby się że koniec marzeń o wolności, ludzie wyjeżdzają, causa finita, dyktator tryumfuje. Ale gospodatka się wali. Są dotkliwe sankcje i są niskie ceny ropy. Dokładnie tak wykończył się PRL. Zachodnie sankcje wykończyły gospodarkę, a niskie ceny ropy nie pozwoliły ruskim wspierać wystarczająco reżimu. System gnił przy tym jeszcze 7 długich lat po stanie wojennym, nim przyparci do ściany komuniści się poddali. Gdyby trzymać się tych analogii, to dopiero w 2027, gdy gospodarka Białorusi padnie całkiem, inflacja wystrzeli w kosmos, w sklepach pojawią się puste półki, zabraknie kasy na emerytury itp zestaw przedzawałowy każdej gospodarki. Jednocześnie ruskim całkiem zabraknie kasy na podtrzymanie systemu nawet u siebie i nie do sąsiadów im będzie. Łukaszyści będą wtedy musieli realnie podzielić się władzą. Czy dziadyga nie spierniczy w międzyczasie do swej kasy w ZEA czy wyciągnie kopyta mniej istotne. Łukaszyzm to system i pewnie go przetrwa, może nawet kogoś naznaczy na następcę, ale niewiele to zmieni. System dojdzie do ściany. Dalej po prostu rządzić się nie da. Zobaczymy