Ogłosił też rozpoczęcie „katastrofalnej mobilizacji”.
Aleksander Łukaszenka zatwierdził „cywilną mobilizację”, która pozwala lokalnym władzom przymusowo kierować obywateli do likwidacji skutków katastrof i klęsk żywiołowych, z czym służby reżimu przestały sobie radzić. Chodzi szczególnie o odbudowę i sprzątanie po wielkim huraganie, który 13-14 lipca przeszedł nad Białorusią.
W dokumencie nie sprecyzowano, które kategorie ludności zostaną wysyłane na bezpłatne roboty przymusowe, a to oznacza, że decydować o tym będą sami urzędnicy. Nie ma też w dokumencie mowy o jakimkolwiek wynagrodzeniu, ani nawet o wyżywieniu w zamian za tę pracę, czyli faktycznie jest ona niewolnicza.
Jednocześnie na naradzie w sprawie skutków wspomnianego huraganu dyktator zażądał też, żeby do sprzątania po nim zagnać więźniów politycznych. Białoruscy internauci nie kryją oburzenia: „A od czego jest państwo i jego służby? Dlaczego znowu wszystko zrzucono na barki zwykłych ludzi, a władza chce tylko kierować?”
„Niech zagonią do tej roboty pasożytów-milicjantów, OMON, wojskowych, swoich reżimowych aktywistów i leniów-ideologów, którzy tylko biorą wielkie pensje i napychają swoje kałduny. Ale może przynajmniej na potrzeby tej niewolniczej pracy wydadzą nam ostre widły. Przydadzą się potem na tych bydlaków” – można przeczytać na niezależnych białoruskich forach.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!