
Aleksander Łukaszenko na spotkaniu 4 października. Fot: printscreen/belta.by
Aleksander Łukaszenka otrzymał komunikat. Od kogo? Nie wiadomo!
“Posłańcem był pełnowymiarowy dron. Ponad tydzień temu niezidentyfikowany obiekt latający na minimalnej wysokości z powodzeniem pokonał wszystkie szczeble białoruskiego systemu obrony powietrznej i będąc już na podejściu do Mińska, nagle odleciał w “nieznanym kierunku”, pisze kanał telegramowy “Biełorusskaja Razwiedka”.
Łukaszence oczywiście zameldowano, a ten w panice ogłosił “ćwiczenia” i nakazał natychmiastowe sprawdzanie wszystkich bez wyjątków agencji rządowych.
Kanał “Biełorusskaja Razwiedka” pisze, że dyktator nakazał odnalezienie naocznych świadków i ustalenie trasy przelotu. Tak więc cały kraj szukał śladów drona. W poszukiwaniach brały udział wszystkie organy administracyjne, a bezpośrednio kierowało nimi KGB. Dron typu “stealth” doprowadził do skandalu i wewnętrznej kłótni, poczynając od obrony powietrznej, a kończąc na KGB. Postanowiono zachować informację w tajemnicy.
“Komunikat był czytelny i potwierdzamy, że dotarł do adresata” – wyjaśniają autorzy kanału w Telegramie..
Niezależnie od tego, kto wypuścił drona, Łukaszence dano jasno do zrozumienia, że w razie potrzeby, każdy specjalnie chroniony obiekt na Białorusi przestaje być bezpieczny. Istniejące systemy obrony powietrznej, w tym S-400, okazały się całkowicie niezdolne do wykrycia nowoczesnych samolotów na minimalnych wysokościach.
oprac. ba za /t.me
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!