Za każdym razem, gdy słyszę twierdzenia o wybitnej i decydującej roli członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów w ukraińskiej historii, wspominam kilka głośnych historii, które dziś są już zapomniane lub są poruszane wyłącznie przez ludzi, prawdę mówiąc, nieprzychylnych Ukrainie. O tych historiach mowa będzie w tym artykule.
Z każdym kolejnym krokiem Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej (UIPN) widać coraz wyraźniej, że polityka historyczna, prowadzona przez tę państwową instytucję, jest bardzo zawężona i zamknięta na postulatach o „walce narodowo-wyzwoleńczej” i o wybitnej roli ich wodza i teoretyka Stepana Bandery. Wyjaśnienie takiego podejścia jest proste: mówi się, że obecnie toczy się wojna i bez przykładów z przeszłości nie możemy się obejść.
Bo skąd jeszcze żołnierze mogą czerpać ducha bojowego, jak nie od bohaterów-nacjonalistów z przeszłości? Bardziej kategoryczni propagandziści idą jeszcze dalej, głosząc, że bez heroicznej działalności OUN nie byłoby współczesnej niezależnej Ukrainy. Ta teza dobrze znana jest ludziom mego pokolenia jeszcze z czasów sowieckich, wprawdzie w zupełnie innej interpretacji. Kwestia jest rzeczywiście złożona i trudna do rozstrzygnięcia w jednym artykule publicystycznym.
Dlatego spróbuję skoncentrować się na tym, jak to się stało, że w centrum polityki historycznej państwa stanęła praktycznie jedna (z szerokiej gamy czynników politycznych) siła. Dlaczego z całego spektrum o wiele bardziej wpływowych i cieszących się autorytetem partii, jak np. Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne (UNDO), wybór zatrzymał się na organizacji, która opowiadała się za taktyką rewolucyjnego terroru, starała się porwać wszystkich Ukraińców na rewolucję narodową, która bardzo często terroryzowała ich i ogłaszała zdrajcami tych, którzy nie popierali jej zasad ideowych i metod walki.
Nie będę w tym materiale odnosił się do takich drażliwych kwestii w historii OUN, jak integralny nacjonalizm lub kolaboracja z III Rzeszą. Stanę jedynie na „ukraińskim” wymiarze problemu.
Dlaczego ponosić odpowiedzialność musi cała Ukraina?
Jak w swoim czasie UOW i OUN obwiniali partie demokratyczne w defetyzmie w zmaganiach o państwowość ukraińską, tak twórcy współczesnej polityki historycznej nie widzą w historii nikogo innego, oprócz rewolucyjnych nacjonalistów, tych, którzy według nich jedyni naprawdę walczyli „za Ukrainę”. Stałe akcentowanie OUN wywołuje wrażenie, że innej linii walki w ukraińskiej historii nie było. Takie podejście nie tylko zniekształca historię, ale robi ją szkodliwą we współczesnym społeczeństwie ukraińskim.
Dzieje się tak poprzez zmianę akcentów, poprzez przemilczanie faktu, że w rzeczywistości II wojna światowa dla Zachodnich Ukraińców rozpoczęła się mobilizacją 108 tys. osób do Wojska Polskiego. Nie od krwawych zmagań przeciwko Wermachtowi niemieckiemu, w których poległo 8 tys. Ukraińców. Nie od apelu lidera UNDO Wasyla Mudrego o pozycji obywatelskiej Ukraińców i konieczności obrony Polski, ale od tajnych pertraktacji nacjonalistów z nazistowska III Rzeszą.
II wojna światowa dla naszych obecnych twórców polityki historycznej – to OUN, to spotkania wodzów partii z Abwerą. To opracowanie wspólnych z nazistami planów narodowego powstania na zapleczu Polaków. To omawianie z Niemcami kwestii możliwości powstania marionetkowego państwa Zachodniej Ukrainy. W związku z tym mózg nurtuje jedno pytanie: dla kogo dobra jest właśnie taka linia historyczna?
Niekrytyczne wdrożenia działalności UON ze znakiem „plus” do oficjalnej narracji historycznej poprzez przyjęcie przez Radę Najwyższą szeregu ustaw o tzw. „dekomunizacji” może mieć w przyszłości efekty trudne do przywidzenia w kwestii konsolidacji ukraińskiego społeczeństwa i utratę wizerunku państwa na arenie międzynarodowej. Wypełnienie heroizacją OUN podręczników szkolnych i wdrażanie odpowiednich praktyk w sprawie upamiętnienia może doprowadzić do niekrytycznego stosunku do tego okresu w historii Ukrainy.
Zresztą, taka polityka historyczna nie może nie wywoływać zaniepokojenia jeszcze i dlatego, że czyni całe państwo łatwą ofiarą antyukraińskiej propagandy. Faktycznie do odpowiedzialności, prawdę mówiąc, za nieprzemyślane i nie bardzo adekwatne decyzje młodych rewolucjonistów – ludzi zapalczywych i patriotycznych, ale niezupełnie kreatywnych i doświadczonych – obecnie próbuje się wciągnąć całą niezależna Ukrainę.
Ogłaszając na poziomie państwowym UOW i OUN jako organizacje heroiczne, walczące o niezależność Ukrainy, obecne państwo ukraińskie bierze na siebie odpowiedzialność za to, co te struktury kiedykolwiek uczyniły. A narobiły one bardzo wiele. Mało tego, że UOW i OUN opowiadały się za taktyką rewolucyjnego terroru, to na dodatek skierowały go nie jedynie przeciwko władzy „okupacyjnej”, ale i przeciwko tym, którzy nie popierali ich zasad ideowych i sposobu walki.
Indywidualny terror grupy młodych ukraińskich nacjonalistów był skierowany w znacznym stopniu przeciwko tym Ukraińcom, którzy nie godzili się na faktycznie nieadekwatne plany osiągnięcia państwowej niezależności poprzez rozpalanie narodowej rewolucji i cał- kowitego bojkotu państwa polskiego. Terror był skierowany przeciwko nieakceptującym go Ukraińcom i przeciwko tym polskim politykom, którzy prowadzili politykę normalizacji.
Nawet więcej, według OUN „normalizatorzy” byli bardziej szkodliwymi, bo stali na przeszkodzie narodowej rewolucji. Nawet nieprzemyślana i w wielu wypadkach zbrodnicza polityka międzywojennej Polski w stosunku do mniejszości narodowych nie może usprawiedliwić licznych akcji sabotażu i w odwecie – represji ze strony władz. Podpalanie majątków, niszczenie linii kolejowych, napady na banki i kasy, terror indywidualny i morderstwa polskich urzędników i ukraińskich „kolaborantów” miały, według nacjonalistów, uczynić życie Ukraińców na tyle złym, by zmusiło to ich do rozpalenia narodowej rewolucji.
Plan, nawet na pierwszy rzut oka, absolutnie fantastyczny i niemożliwy do zrealizowania. Jednak liderzy OUN gotowi byli położyć na ołtarzu tej walki nie tylko swoje życie, ale i życie milionów Ukraińców – o czym bezpośrednio podczas procesu ogłosił Stepan Bandera. Samych Ukraińców, rzecz jasna, nikt nawet nie miał zamiaru pytać o zgodę. Tak jak i teraz nikt nie pyta o wyniesienie OUN na panteon bohaterów.
Morderstwo Iwana Babija Wszyscy, którzy nie podzielali planów OUN zostali ogłoszeni jako oportuniści i zdrajcy interesów narodowych. Na dodatek OUN samoczynnie przyznała sobie prawo wynoszenia wyroków śmierci na wszystkich niepokornych. Tak w lipcu 1934 roku trybunał rewolucyjny OUN wyniósł wyrok śmierci na dyrektora ukraińskiego akademickiego gimnazjum we Lwowie Iwana Babija. Babij cieszył się autorytetem wśród Ukraińców. Był sierżantem Ukraińskiej Armii Galicyjskiej, ukraińskim patriotą, który walczył o to, aby Ukraińcy nie stracili swego gimnazjum we Lwowie.
Obserwując szerzenie się propagandy OUN wśród młodzieży szkolnej sprzeciwiał się temu, aby ktoś indoktrynował młodzież i wciągał ją do podziemia. Poprzez próby zakazania działalności agentów OUN w szkole Babij ściągnął na siebie wielkie nieszczęście. Stepan Szuchewycz, znany we Lwowie adwokat, obrońca członków OUN na procesach politycznych i ojciec jednego z uczniów gimnazjum, postanowił dołączyć się do sprawy potępienia Babija. Pojawił się na zebraniu rodzicielskim i wystąpił z mową „programową”.
Gdy się czyta jego wspomnienia w wydanych pamiętnikach „Moje życie”, staje się jasne, na ile trudno było młodym ludziom nie poddać się nacjonalistycznej rewolucyjnej propagandzie. Jeżeli znany prawnik i osoba doświadczona mogła pozwolić sobie na wulgarne ataki na dyrektora gimnazjum, to można wyobrazić sobie co się działo w głowach młodych i niedojrzałych romantyków. Szuchewycz otwarcie ogłosił Babijowi, że byłoby lepiej, gdyby polskie władze zamknęły wszystkie ukraińskie gimnazja i że Ukraińcom nie jest potrzebne wyksztalcenie uniwersyteckie, a wystarczy jedynie zawodowe.
Bo gimnazja – według niego – „Cyceronami psują język ukraiński”, a dyrektor stara się zrobić z młodzieży donosicieli i zdrajców narodu ukraińskiego. Nie był to jedyny przypadek, gdy OUN narzucała ukraińskiemu społeczeństwu swój ideologiczny dyktat. Uczniowie gimnazjum na wymogi OUN dwukrotnie „ostrzegali” dyrektora Babija. Pierwszy raz – bijąc profesora po twarzy, a drugi – okładając go kijami wprost w audytorium.
Trzecie „ostrzeżenie” zakończyło się śmiercią dyrektora. Rozumiejąc jak daleko może się posunąć nacjonalistyczna demoralizacja, głos zabrał metropolita Andrej Szeptycki. W gazecie „Diło” z dnia 5 sierpnia 1934 roku opublikował odezwę „Głos metropolity”. Ze względu na trafność ocen metropolity współczesnej, faktycznie „OUNocentrycznej” polityki historycznej Ukrainy, publikuję ten tekst bez skrótów:
„Dyrektor Babij padł ofiarą ukraińskich terrorystów, dreszcz przerażenia wstrząsnął całym narodem. Mordują w zdradziecki sposób najlepszego patriotę, zasłużonego obywatela, wspaniałego pedagoga, znanego i cenionego przez wszystkich przyjaciela, opiekuna i dobrodzieja ukraińskiej młodzieży. Mordują bez żadnej przyczyny, chyba jedynie dlatego, że nie podobała im się działalność wychowawcza zmarłego. Była ona przeszkodą w zbrodniczej akcji wciągania młodzieży szkoły średniej do działalności podziemnej. Jeżeli tak, to wszyscy zasłużeni i mądrzy Ukraińcy padną z rąk skrytobójców, bo nie ma mądrego Ukraińca, który nie sprzeciwiłby się takiej przestępczej akcji.
Nie ma pedagoga ani nauczyciela, który nie twierdziłby, że dopuszcza się ciężkiego przestępstwa przeciwko młodzieży ten, kto odrywa ją od pracy, a wciąga w podziemie. Nie ma żadnego ojca ani matki, którzy nie przeklinali by przywódców sprowadzających młodzież na bezdroża zbrodni. Jeżeli chcecie zdradliwie mordować tych, którzy sprzeciwiają się waszej robocie, wypadnie wam mordować wszystkich nauczycieli i profesorów, którzy pracują dla ukraińskiej młodzieży, wszystkich ojców i matki ukraińskich dzieci, wszystkich kierowników i przewodników wychowawczych instytucji ukraińskich, wszystkich polityków i działaczy społecznych.
A przede wszystkim przyjdzie się wam poprzez skrytobójstwo usunąć przeszkody, które waszej przestępczej i głupiej robocie stawia duchowieństwo wspólnie z episkopatem. Skrytobójca, dokonawszy zdradliwego podłego morderstwa uważał siebie może za bohatera, chociaż dokonawszy zbrodni uciekał, jak człowiek co wstydzi się swego czynu. Uciekał przed karą doczesną, my- śląc, że przez samobójstwo ucieknie przed odpowiedzialnością społeczną i karą wieczną. Godny uczeń przywódców ukraińskich terrorystów, którzy bezpiecznie siedząc poza granicami kraju nasze dzieci używają do morderstw ich ojców, a sami w aureoli bohaterstwa cieszą się z wygodnego życia, ściągając datki zagranicznych patriotów przeznaczone dla narodu, którego dobro niszczą. Przestępczą działalność ukraińskich terrorystów, którą prowadzą zwariowani, osądza, osądzała nieraz i nie przestanie osadzać cała ukraińska prasa i wszyscy ukraińscy politycy, bez względu na przynależność partyjną.
Ale są jeszcze tacy, co nie zdają sobie w zupełności sprawy, do jakiego stopnia przestępcza i bezsensowna jest cała ta robota. Dlatego wszystkich przyjaciół i uczniów śp. dyr. Babija zapraszam do złożenia otwartego świadectwa o jego cechach i zasługach. Niech cały naród jasno widzi, jaką drogą on, a jaką drogą jego zabójcy chcieli prowadzić naszą młodzież. Pośród niezwykłych cech zmarłego była ta rzadka cecha, jaką wypracowywał on i u młodzieży – odwaga.
Wiedząc, na co się naraża, ten sierżant armii ukraińskiej spełniał swój obowiązek wobec naszych dzieci rezygnując z własnego dobra i dobra rodziny, nie opuścił posterunku. Do żołnierza, który nie umiał uciekać, zza płotu strzelał nie tyle nieszczęśliwy otumaniony i zaślepiony morderca, ale raczej tchórz, co ucieka przed karą, odpowiedzialnością, opinią, tak samo jak na wojnie tchórze uciekali z frontu”.
Na zakończenie chciałbym tylko zapytać: co musiało się stać z wieloma kapłanami i biskupami UGKC, a szczególnie z chrześcijańskimi intelektualistami, że zapomnieli oni tę ocenę OUN, wystawioną przez największy autorytet ich Cerkwi? Dlaczego tego tekstu nie ma w szkolnych podręcznikach z historii? Dlaczego pozwalamy dziś współczesnym naśladowcom integralnego nacjonalizmu tak lekko układać państwo ukraińskie w krwawe prokrustowe łoże ich historii? Zgódźmy się – bardzo dziwnie wygląda ta zmowa milczenia.
WASYL RASEWYCZ/ Kurier Galicyjski nr 13 (257)
3 komentarzy
jubus
21 lipca 2016 o 17:23Bardzo dobry artykuł. Ja jednak będę się upierał, że Ukraina to nie Galicja, nie zachód kraju, nie Kijów, ale przede wszystkim, ze względu na potencjał ludnościowy – wschód i południe. Nie Lwów, a Charków, nie Kijów, a Odessa.
tagore
21 lipca 2016 o 17:46Oligarchów ,którzy umożliwiają tak wielki wpływ neobanderowców na Ukrainę i jej politykę fakty nie interesują.
el putlero
22 lipca 2016 o 09:42Niestety , ale Państwo Polskie było zbyt dobre dla Ukraińców, tylko w naszym Państwie doszły do głosu banderowsko faszystowskie idee. Teraz znowu sytuacja się powtarza, np. nijaki Pan Piotr Tyma nie przyzna przed kamerami, że Bandera to bandyta i ludobójca. Dlaczego ? Może dlatego, że mają za dobrze ?. Może by tak wolna Ukraina finansowała Związek Polaków na Ukrainie w takim wymiarze jak Polacy? Pytam dlaczego finansujemy ludzi, którzy nie powinni wogóle być w Polsce z tymi faszystowskimi ideologiami. Dlaczego Polski Rząd finansuje Ukrainę kwotą 4 mld złotych, nie licząc innych subwencji ? Czy chcemy znowu wyhodować sobie kolejnych banderoców ?