Liderce białoruskiej opozycji puszczają nerwy. W wywiadzie opublikowanym w niedzielę w The Sunday Times, Swietłana Tichanowska nie kryje rozczarowania unijną polityką wobec białoruskiego reżimu.
Tichanowska mówi wprost, że sankcje podjęte do tej pory przez UE nie wystarczą, aby wywrzeć presję na prezydenta Aleksandra Łukaszenkę i jego otoczenie.
„Sankcjami objęto tylko 90 osób. To kpina, a reżim Łukaszenki się śmieje”- powiedziała Tichanowska tłumacząc, że kroki podjęte przez Brukselę przeciwko Mińskowi są „śmiesznie małe”.
Przebywająca na politycznym uchodźstwie na Litwie Tichanowska dodała, że kraje zachodnie powinny „zaprzestać wspierania finansowego reżimu Łukaszenki” i nałożyć nowe sankcje na urzędników państwowych łamiących prawa człowieka, a także na sędziów „wydających wyroki na niewinnych ludzi”.
„Bardzo ważne było, by społeczność międzynarodowa nie uznała Łukaszenki za prawowitego zwycięzcę wyborów. Wspierali, ale nie chcieli rozwiązać tego problemu”- powiedziała Tichanowska.
Była kandydatka na prezydenta przyznała, że opozycja „straciła ulice”.
W szczerym wywiadzie dla szwajcarskiego dziennika Le Temps, opublikowanym w przeddzień jej wizyty w Bernie, Tichanowska powiedziała, że opozycja nie ma możliwości walki z przemocą reżimu wobec protestujących
„Muszę przyznać, że straciliśmy ulice, nie mamy możliwości walki z przemocą reżimu wobec protestujących – oni mają broń, mają władzę, więc tak, w tej chwili wydaje się, że przegraliśmy”, powiedziała Tichanowska. Jednocześnie zwróciła uwagę, że budowa planu na „jutrzejszą walkę” już trwa. Dodała, że podejmowane są próby łączenia różnych grup opozycyjnych – lekarzy, nauczycieli, byłych funkcjonariuszy bezpieczeństwa.
„Naszą strategią jest lepsze organizowanie się, poddawanie reżimu ciągłej presji – do czasu, gdy ludzie będą gotowi znowu wyjść na ulice, być może wiosną” – podsumowała była kandydatka na prezydenta.
Tichanowska przyznała, że są chwile, gdy ogarnia ją czarna rozpacz;
„Muszę przyznać, że czasami walka staje się tak trudna, presja jest tak silna, że są chwile rozpaczy. Czasami wydaje mi się, że lepiej byłoby wrócić na Białoruś i pozwolić im mnie tam aresztować, a wtedy nie musiałbym brać na siebie tych trudnych obowiązków, godzić się na te wyrzeczenia, próbować rozwiązywać problemy, które wydają się nierozwiązywalne. Tak, czasami to mi się zdarza. Ale wtedy zdajesz sobie sprawę, że nie możesz tego zrobić, kiedy jesteś symbolem, narodowym przywódcą; że nie możesz tego wszystkiego wziąć i zostawić. I wychodzisz wtedy na kilka minut, żeby samotnie popłakać” – powiedziała.
oprac. ba za nn.by/tass.ru
fot: służba prasowa Swietłany Tichanowskiej
1 komentarz
Andrew
22 lutego 2021 o 10:49Kpina to jest banda szołomów którzy pracują dla dyktatora w organach społecznej opresji.