Lidia Drobyszewska z Homelszczyzny ma 85 lat i jest wirtuozką gitary. W 2009 świat oszalał na jej punkcie, gdy w Internecie pojawił się film, na którym gra bluesa przy pomocy żarówki. Od tego czasu materiał obejrzało już 6 milionów ludzi z całego świata.
„To wstyd, że niedługo mnie zabraknie, a mojej techniki nikt jeszcze nie opanował”, – skarży się staruszka w rozmowie z Naszą Niwą.
Pani Lidia urodziła się na Homelszczyźnie. Jej matka pochodziła z zamożnego rodu Halickich, większość członków jej rodziny wymordowali sowieci w czasach Stalinowskich. Ojciec pani Lidii był wiejskim nauczycielem, ale zdolnym człowiekiem, który własnoręcznie wykonał dla córki skrzypce. Gdy je dostała, zakochała się w muzyce. Na lekcje muzyki rodziny już nie było stać, więc sztukę czytania nut opanowała samodzielnie. Sama nauczyła się gry na instrumentach, najpierw na skrzypcach, potem na akordeonie i gitarze. Pomysł wykorzystania żarówki do gry na instrumencie pojawił się, kiedy była już dojrzałą kobietą, a zaciskanie strun palcami sprawiało coraz więcej trudności.
O niezwykłej gitarzystce samouku napisano wielu artykułów, występowała w rosyjskiej TV, w programie „Minuta Sławy” …
Ledwie pani Drobyszewska zdążyła się opędzić od nadmiernego zainteresowania, w 2017 roku zalała ją nowa fala zainteresowania: Film z panią Lidią w roli głównej pokaże MTV International w show Clickbait. Brzmi fantastycznie, ale do tej pory oprócz kłopotów i ludzkiej zawiści, żadnych korzyści nie przyniosła jej ta sława.
Jak zwykle, można spotkać staruszkę i posłuchać rzecz jasna, na skraju małego ryneczku w Homlu, w pobliżu apteki naprzeciwko dworca, gdzie gra muzykę ludową i bluesa. Nawet jeśli żar się z nieba leje, kobieta nie zmienia miejsca, nie usuwa się w cień, bo jak mówi, gdzie indziej gitara będzie brzmieć inaczej, musiałaby ją przestroić.
Jej repertuar jest raczej stały, może trochę monotonny, ale gdzież miałaby słuchać muzyki, gdy telewizor się popsuł ze starości, radiowęzeł dawno wyłączony, jeśli gdzieś usłyszy melodię, która jej przypadnie do gustu – pracuje nad nią. Lidia Konstantinowna lubi frontowe piosenki, ukraińskie, ale nie szanuje rodzimego popu.
„Ot dziś udało mi się zarobić tylko rubla, a wy mi tu o sławie mówicie. Nawet na leki nie wystarcza. Ale ja niczego nie oczekuję, nie winię za to ludzi, nie gram przecież dla pieniędzy, ale dla siebie w pierwszej kolejności. Dzieciaczkom się naprawdę podoba i młodzieży też”.
Czy Lidia Drobyszewska cieszy się z faktu, że pokażą ją na MTV? I tak, i nie, bo uwaga mediów będzie pożywką dla sąsiedzkich plotek.
„Reporterzy zarobią na mnie pieniądze, a ludzie z Homla myślą, że i ja coś z tego będą miała. Niektórzy to nawet plują przechodząć obok mnie, mówiąc; „Kiedy ci wreszcie tych pieniędzy będzie dość?”. To obrzydliwe, ale niech gadają. Psy szczekają – karawana idzie dalej”. Ale zdarzają się i tacy, którzy próbują wyrwać jej gitarę z rąk. Zwracała się nawet do milicji, ale bez skutku: „Jaka tam milicja? Kto by się zwykłymi ludźmi przejmował? To państwo nie działa. Jedni bandyci odeszli – drudzy przyszli”- komentuje sprawę.
Największym marzeniem pani Lidii jest znalezienie następcy, muzyka, któremu przekaże swoje umiejętności. I syna i wnucząt nie udało się zachęcić. Przyjeżdżali wirtuozi ze stolicy, ale jak dotąd nikt nie był w stanie powtórzyć jej mistrzostwa.
„Jestem z 1932 roku, wiek swoje robi, coraz trudniej jest mi chodzić i grać. Szkoda, jeśli nie znajdzie się następca … „- wzdycha Lidia Konstantinowna.
Kresy24.pl
1 komentarz
sekator
5 czerwca 2017 o 10:12Cienka, babina jak szpagat!…