„Niemcy w Iwieńcu” – fragment nieopublikowanych wspomnień udostępnionych przez wnuczka Adama Wiśniewskiego.
W sobotę Rosjanie samochody załadowali meblami i całymi rodzinami w nocy z soboty na niedzielę opuszczali Iwieniec. 22 czerwca 1941 r. Nasiek (mąż Janiny Garbacz) idąc do kościoła słyszał jak przez głośnik na rynku Stalin ogłosił wojnę z Niemcami. Mówił, że nigdy się nie spodziewał, że Hitler napadnie na Rosję. W tym czasie włączyli się Niemcy i zaczęli opowiadać o Stalinie.
Zapanował wielki popłoch wśród tych Rosjan, którzy jeszcze zostali, a zostali tylko ci, którzy byli na stanowiskach. W poniedziałek Nasiek poszedł do pracy, jego Naczelnik przyniósł butelkę samogonu, którą z Naśkiem wypił. Rozpłakał się mówiąc: „Ignacy Stiepanowicz cztob dał Boh, cztob my streczyliś w łutszych czasach, w swobodnej Rosiei i Polsze”. Odjechał tego samego dnia. Rosjan już u nas nie było.
Po nocach uciekało z frontu dużo żołnierzy rosyjskich. W każdy kolejny dzień przejeżdżała przez ul. Piłsudskiego w Iwieńcu rosyjska wojskowa furgonetka.
Kiedy w środę z jednej strony jechał samochód rosyjski, z drugiej pojawił się niemiecki i spotkali się naprzeciw siebie. Rosjanie natychmiast z niego wyskoczyli i uciekli w bramę domu. Niemcy rzucili granatem w ich samochód, ale już ich nie gonili.
W czwartek w biały dzień przez Iwieniec masa wojska rosyjskiego cofała się w pośpiechu. Pokazały się też samochody niemieckie. Niemcy rozrzucali ulotki z uniformacją, by Polacy nakładali białe chusty bądź koszule. Żołnierze rosyjscy uciekali po sadach, a biegający za nimi politruk z automatem krzyczał, że strzelać będzie do każdego, kto będzie się cofał. Część żołnierzy kryla się w domach, z których mieszkańcy natychmiast uciekali.
W piątek, o ile pamiętam mówiono, że Niemcy są już blisko. Samoloty niemieckie krążyły nad miastem. Na rynku zebrało się kilku Żydów, wtedy zrzucono tam bombę i jednego z nich zabito. My uciekaliśmy w pole żyta, ja biegłam z małą Terenią, a parę kroków dalej biegł Nasiek z Wiesią. Mieliśmy kotkę Murkę, która sama trafiła do nas ukrytych w polu.
Po południu zrobiło się cicho, nie wiedzieliśmy, czy wracać do domu, czy nie. Ale pod wieczór odszukała nas pani Kwiatkowska, nasza gospodyni i powiedziała, że mamy już gości tj. Niemców i koniecznie trzeba wracać, bo wieczorem Niemcy będą strzelać do każdego, kogo spotkają poza domem.
Wróciliśmy, ale to co zobaczyliśmy wstrząsnęło nami; samochody niemieckie były całe zarzucone kwiatami, a wszyscy Iwieńczanie bardzo zadowoleni. Nasiek powiedział do mnie: „Jeden wróg odszedł, a drugi przyszedł”. Po takim powitaniu Niemców postanowiliśmy wrócić do Pierszaj. Przyjechali po nas tamtejsi chłopi i zabrali. Chcieli, żeby przy Niemcach mąż był sekretarzem ich gminy, zgodziliśmy się.
S.K.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!