
Winston Churchill, Franklin Delano Roosevelt i Józef Stalin w pałacowym patio w Liwadii na Krymie. Fot. Domena publiczna
„Nowy rozbiór Polski, tym razem przeprowadzony przez sojuszników” – tak 12 lutego 1945 r. zareagował polski rząd na uchodźstwie na wyniki konferencji w Jałcie. Ściślej rzecz biorąc, nie chodziło już o żaden rozbiór. Jeden z agresorów, Hitler, z oczywistych względów został wykluczony z nowej formuły. Pozostał tylko Stalin, który już raz, w 1939 roku, faktycznie podzielił Polskę z Hitlerem. Tym razem sowiecki dyktator po prostu wytyczył granice tak, jak mu się podobało. Zachodni alianci musieli się z tym pogodzić.
Dlaczego przebudowa powojennej Europy Wschodniej odbywała się według stalinowskich wzorców, a zachodni sojusznicy prawie nie stawiali temu oporu?
Częściowo wpłynęła na to sytuacja na froncie. Podczas przełomowego spotkania Roosevelta, Churchilla i Stalina na Krymie większość Polski znajdowała się już pod kontrolą Armii Czerwonej, która szybko posuwała się w kierunku Odry i Bałtyku. Natomiast postępy zachodnich aliantów w tym samym czasie utknęły w martwym punkcie. Niemiecka ofensywa w Ardenach pokrzyżowała im wszystkie plany.
Ale to była tylko część problemu. Kluczem do pełniejszego zrozumienia sytuacji mogą być poglądy Roosevelta, który nadal patrzył na Stalina i ZSRS przez różowe okulary. Prezydent USA wierzył w możliwość harmonijnej współpracy z Związkiem Sowieckim w powojennym świecie. Zgodził się na kluczowe uczestnictwo ZSRS w tworzeniu Organizacji Narodów Zjednoczonych. Poza tym liczył na pomoc Stalina w wojnie z Japonią. Dlatego w Jałcie był gotów pójść na ustępstwa w innych kwestiach.
Winston Churchill, w przeciwieństwie do amerykańskiego prezydenta, nie miał szczególnych złudzeń co do Stalina. Już po śmierci Roosevelta próbował przekonać Harry’ego Trumana do zajęcia jak największej części Niemiec i Czech, aby wykorzystać ten fakt jako atut w negocjacjach ze Stalinem dotyczących losu Polski. Jednak Truman również nie był gotowy na tak radykalny zwrot w stosunkach z Moskwą.
W rezultacie Stalin wytyczył wschodnią granicę między ZSRR a Polską wzdłuż linii Curzona, pozostawiając większość ziem zajętych we wrześniu 1939 roku w granicach ZSRS. Sojusznicy próbowali uzyskać od Stalina ustępstwa w sprawie południowych granic, ale dyktator zdecydowanie odrzucił propozycje pozostawienia Lwowa i drohobyckiego złoża naftowej w Polsce. Zachodni sojusznicy ponownie przyjęli sowieckie stanowisko bez poważniejszych protestów.
W zawieszeniu pozostała jedynie kwestia zachodnich granic Polski. Ale i tutaj towarzysz Stalin osiągnął swój cel, ponieważ przed odłożonymi (jak się okazało, na zawsze) dyskusjami przyjęto wariant ustalony de facto – granicy wzdłuż linii Odry i Nysy.
Ale najbardziej bolesne okazało się nawet nie terytorialne przekształcenie Polski w latach powojennych.
ZSRS, jako zwycięzca, pod którego okupacją Polska znajdowała się teraz de facto, ustanowił w Polsce reżim zależny od Moskwy. Wszystko to działo się pod przykrywką demokratycznych procedur. Stalin nie bez powodu zainwestował w tę przykrywkę.
Konferencja jałtańska doprowadziła do podziału polskiej emigracji na „nieugiętych”, którzy zjednoczyli się wokół polskiego rządu, oraz polityków gotowych zaakceptować porozumienia jałtańskie i na ich podstawie walczyć o niepodległość kraju i system demokratyczny. Na czele tych ostatnich stanął Stanisław Mikołajczyk, były premier polskiego rządu i lider Polskiego Stronnictwa Ludowego, który w kwietniu 1945 r. w oficjalnych oświadczeniach opublikowanych pod silną presją Churchilla uznał decyzje podjęte w Jałcie.
Pomimo krytyki, jaka spadła na niego, Mikołajczyk uzyskał poparcie najważniejszych instytucji polskiego państwa podziemnego – Rady Jedności Narodowej i Rady Ministrów.
Rada Jedności Narodowej oświadczyła, że „protestując przeciwko jednostronnemu charakterowi decyzji konferencji, jest jednak zmuszona dostosować się do nich, widząc w nich, w ówczesnych realiach, szansę na ocalenie niepodległości Polski, zapobieżenie dalszej destrukcji narodu i stworzenie podstaw do zorganizowania własnych sił zbrojnych i prowadzenia w przyszłości niezależnej polityki polskiej”.
Zachodnich członków koalicji kosztowało wiele wysiłku, aby przeforsować udział Mikołajczyka w tworzeniu rządu tymczasowego. Okazały się one jednak daremne.
ZSRS sfabrykował sprawę przeciwko przywódcom polskiego państwa podziemnego, których oskarżono o współpracę z Niemcami i zbrodnie przeciwko żołnierzom Armii Czerwonej. Tak więc propaganda wokół tworzenia rządu była odpowiednia. Mikołajczyk objął stanowisko wicepremiera, ale w rządzie przeważali komuniści. Pojawienie się Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej doprowadziło do ostatecznej utraty wpływów polskiego rządu na uchodźstwie, czego zresztą domagał się Stalin.
W styczniu 1947 roku komuniści sfałszowali wyniki wyborów parlamentarnych, a Mikołajczyk wraz z Polskim Stronnictwem Ludowym ostatecznie pozostał na marginesie. Zachodni sojusznicy również zrezygnowali z międzynarodowej kontroli, która była jednym z ustaleń w Jałcie – czy zatem należało się dziwić zwycięstwu sił całkowicie kontrolowanych przez Stalina?
Jesienią tego samego roku Mikołajczyk, któremu groziło aresztowanie, został zmuszony do ucieczki z kraju.
Andrei Grigorev, niezależny dziennikarz, redaktor naczelny i wydawca emigracyjnego czasopisma „Wschody”








Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!