Gustaw Herling-Grudziński – jakże nam dziś Go brakuje! Na szczęście, pozostały książki, ale znowu niestety – coraz rzadziej są czytane i coraz mniej obecne są w przestrzeni publicznej.
Postanowiłem przeczytać „Inny świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego teraz, w roku 2017 i zobaczyć, jak wybrzmiewa ta literatura w obecnych czasach niepokojów, wojen, destabilizacji międzynarodowej, dążenia do „koncertu mocarstw”, zakłamania w polityce, zagubienia całych państw i narodów, kryzysu demokracji, w epoce dezinformacji, szaleństw politycznej poprawności z jednej strony oraz egoizmów narodowych, religijnych, gospodarczych, państwowych i ideologicznych z drugiej. Gdy Gustaw Herling-Grudziński odchodził w 2000 roku, świat był przecież w dużej mierze zupełnie inny niż dziś, więc siłą rzeczy inaczej odbierano jego książki. Dlatego wisiało w powietrzu pytanie, czy przypadkiem się nie zestarzały?
Muszę jeszcze znowu zajrzeć do innych książek wielkiego polskiego i europejskiego pisarza i myśliciela, ale już wiem, że „Inny świat” nie tylko się nie zestarzał, ale jest wręcz bardziej aktualny i poruszający (a może raczej, aktualny i poruszający w inny sposób) w stosunku do: czasów gdy został napisany, gdy potem wychodził na Zachodzie (ale początkowo tylko w kręgu anglojęzycznym), gdy wyszedł w Polsce w drugim obiegu albo był przerzucany z zagranicy, gdy po 1989 roku stał się szkolną klasyką literatury „obozowej” i antytotalitarnej, a sam Gustaw Herling-Grudziński angażował się w polskie sprawy i spory, za co zresztą spotkały go z liberalno-lewicowej strony, delikatnie mówiąc, przykrości. Za to, że mówił to samo, co wtedy, gdy pisał tę książkę. Że należy stanąć w prawdzie o komunizmie i rozliczyć tę przeszłość, bo inaczej będzie powracała.
Szczęśliwie, „Inny świat” przetrwał kolejne fazy rugowania z polskich szkół dobrej literatury i wciąż jest lekturą obowiązkową. Muszą go czytać kolejne roczniki i pokolenia polskich licealistów. Rzadko można powiedzieć coś pozytywnego o polskiej szkole w czasach III RP, ale tu akurat można i trzeba: to dobrze o niej świadczy, że co jak co, ale znajomość „Innego świata”, a więc znajomość realiów łagrów i natury systemu komunistycznego w swoim najbardziej demonicznym wydaniu, wynosi się z polskiej szkoły średniej.
Z drugiej strony, mam wrażenie, że dziś poza licealistami i (z powodów zawodowych) polonistkami i polonistami, mało kto już zagląda do tej (i innych też) książek Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Niesłusznie został nieco zapomniany, i przez jego niegdysiejszych apologetów, i przeciwników ideowych. Konflikt polityczny wszędzie na świecie zrobił się tak wulgarny i prostacki (a jest to, moim zdaniem, „zasługa” internetu), że nie ma w nim miejsca na myśli kogoś na tak wysokim poziomie i kogoś tak osobnego. Nie da się z Herlinga-Grudzińskiego zrobić mema czy wypreparować z jego dzieł krótkich zdań, które posłużą jako maczuga na oponentów. Ta lektura wymaga czas, spokoju i namysłu.
Nie znaczy to jednak, że jest nudna, koturnowa, czy przestarzała…. Wprost przeciwnie, narracja „Innego świata” jest jak brzytwa. Oszczędna, precyzyjna, klarowna, męska w najlepszym tego słowa znaczeniu. Z tego mógłby powstać świetny film, to niemalże gotowy materiał na scenariusz filmowy. Niestety, większość naszych filmowców woli robić filmy a to o gejach, a to o mordercach, a to o problemach rodzin, a to o niczym. A jeśli coś politycznego i historycznego, to w nurcie martyrologiczno-insurekcyjno-rozliczeniowym.
A choć Herling-Grudziński pisze o doświadczeniach obozowych, to trudno byłoby go w takim nurcie umieścić. Narrator, którym jest sam pisarz, nie pozuje na męczennika, ani na bohatera, nie szuka też okazji ani do większego bohaterstwa ani też do większego męczeństwa. „Jedynie” stara się zachować godność i człowieczeństwo. A jako pisarz, jak już wspomniałem, precyzyjnie rekonstruuje rzeczywistość i mierzy pod względem moralnym to, co widzi.
Nie jest też Herling-Grudziński polonocentryczny. To znaczy jest, ale w inny sposób. To taki rodzaj polskości, coraz mniej widoczny dziś w świecie intelektualnym (gdzie polskość jest albo bardzo skupiona na sobie, albo się na nią pluje), który jest jednocześnie bardzo uniwersalny. W ujęciu Herlinga rzeczywistość łagrów to uniwersalne, wspólne doświadczenie, zwłaszcza prześladowanych narodów ujarzmionych przez totalitaryzm. Polaków, Rosjan (tak, Rosjan), Ukraińców, Białorusinów, narodów bałtyckich, Kaukazu i Azji Środkowej… Nawet Finów, nawet Niemców. To specyficzna wspólnota, która w jednej sytuacji może objawiać się jako brudna wspólnota, albo wręcz wspólnota nienawiści między więźniami, w innej sytuacji może jawić się jako międzyludzka solidarność. Dziś, gdy za pomocą internetu tak łatwo rozpalić niechęć czy zgoła nienawiść między narodami, które przecież mają w swojej historii tyle wspólnych doświadczeń, coraz trudniej o taką postawę. Gdyby Herling-Grudziński żył, to nie mam wątpliwości, że bardzo ważny byłby jego głos w sprawie stosunków polsko-ukraińskich, polsko-litewskich, polsko-rosyjskich, polsko-niemieckich itd. Jakże go brakuje!
Skoro wspomnieliśmy Rosję czy innych naszych wschodnich sąsiadów, czytając „Inny świat” teraz wprost nie sposób przestać myśleć o innym bieżącym politycznym kontekście. W latach 90. Herling-Grudziński sam myślał, że komunizm i to, co się z nim wiąże, to jednak przeszłość. W najgorszym razie uwikłani weń ludzie udawali, że z jego złem nie mają nic wspólnego.
Ale parę lat po śmierci Herlinga-Grudzińskiego oficjalna Rosja zaczęła gloryfikować Stalina. Dziś ten nurt w Rosji znowu osłabł, no ale jednak z drugiej strony wciąż można w tym kraju zostać wtrąconym do więzienia czy wręcz administracyjnie zniszczonym za zrównywanie komunizmu i nazizmu, ZSRS i III Rzeszy. A przecież Grudziński „Inny świat” napisał między innymi po to, by uświadomić ludziom na Zachodzie (i nie tylko na Zachodzie), że moralnie nie ma różnicy, a ilościowo komunizm był jeszcze bardziej zbrodniczy. Ontologicznie również, przecież w „Innym świecie” autor żmudnie analizuje i odtwarza ten cały rozbudowany system mordowania jednocześnie ciała i duszy, ale w taki sposób, by nie pozostawały ślady. To główna różnica między totalitaryzmem sowieckim a niemieckim, bo ten drugi wręcz chciał być widziany jako masowy morderca.
Przy okazji, zwraca uwagę, jak wiele miejsca poświęcił Gustaw Herling-Grudziński aspektom praktycznym. Wyłania się z tej książki obraz genialnego w swojej demonicznej prostocie wydajnego systemu gospodarczego na czasy wojny, a wszak ZSRS powstał po to, by prowadzić wojny, wewnętrzne lub zewnętrzne. Miał być komunizm zerwaniem z wyzyskiem człowieka przez człowieka, okazał się jeszcze większym wyzyskiem człowieka przez człowieka. Ten gospodarczy aspekt komunizmu odtworzony przez Herlinga to też coś, co ma wielką moc.
Ideowo Herling-Grudziński był patriotycznym socjalistą, jest to więc krytyka komunizmu z lewa. A dziś jest wielu przekonanych, a choćby i w partiach „nowolewicowych”, że co prawda komunizm sowiecki czy chiński był zły, ale przecież trzeba protestować zwłaszcza przeciwko niesprawiedliwościom kapitalizmu. No, to warto im polecić „Inny świat”, aby przekonali się, że komunizm to był taki kapitalizm, tyle że państwowy i do potęgi. Swoją drogą, charakterystyczne, że polska „nowa lewica” poszukująca własnej tożsamości nawet nie bierze pod uwagę Herlinga-Grudzińskiego jako swojego ideowego patrona. W Polsce jakoś tak się ułożyło po 1989 roku, że lewicowiec nie może być zanadto jednoznacznie antykomunistyczny, że nie może zestawiać komunizmu z nazizmem. A jeżeli ktoś jest lewicowcem tak myślącym, to staje się „pisowcem”.
I na koniec jeszcze jedna refleksja: tę książkę warto czytać obok „Czasy secondhand” Swiatłany Aleksijewicz. Jedna z drugą dają nam dopiero pełny obraz tego, dlaczego współczesna Rosja, Białoruś, ale częściowo i inne kraje posowieckie i postkomunistyczne, wyglądają jak wyglądają. Większość łagrów zamknięto po śmierci Stalina, część działa wciąż, choć w innej formie. Ale przede wszystkim nigdy nie przestał istnieć łagier duchowy oraz łagier jako „pamięć instytucji”, które przecież mają ciągłość z tamtymi czasami. Łagierny sposób patrzenia na świat, organizacji społeczeństw, funkcjonowania instytucji, pracy i relacji międzyludzkich, rozmowy, języka, aspiracji – niestety przetrwał w dużej mierze do dziś i wciąż zatruwa tę część świata, pośrednio lub bezpośrednio.
Marcin Herman
Gustaw Herling-Grudziński, Inny świat, Wydawnictwo Czytelnik, 1992
1 komentarz
Norbert
31 maja 2020 o 11:27J’ai lu en 1996 la version française de „Inny swiat” traduit par „Un monde à part” de Gustaw Herling. Je considère que c’est un témoignage fondamental sur l’univers concentrationnaire soviétique. Albert Camus disait que le livre devait être „lu autant pour ce qu’il est que pour ce qu’il dit”, c’est l’une des raisons pour laquelle, ce livre ne tombera pas dans l’oubli car il interpelle non pas une seule générations mais plusieurs ! Cet époque apparaît aujourd’hui bien lointaine, mais l’ouvrage de Gustaw Herling peut aussi être juxtaposé avec ce qui se passe aujourd’hui en Europe orientale mais également occidentale. Depuis 1996, j’ai appris à lire les livres en langue polonaise. Peut-être relirais-je un jour ce livre directement en polonais. Mais outre ce livre n’oublions pas que Gustaw Herling-Grudzinski est un écrivain remarquable pour l’ensemble de son oeuvre littéraire.