Przekaz miał być czytelny: z jednej strony – głodni, wycieńczeni, schorowani, wystraszeni i uciekający przed wojną „uchodźcy z Afganistanu”, z drugiej – bezduszni strażnicy graniczni RP, którzy cynicznie odmawiają uciekinierom schronienia w Polsce, a nawet jedzenia i szklanki wody. Takie obrazki pokazują Białorusinom tamtejsze media reżimowe, a w narrację tę ochoczo wpisują się ci, którzy bezrefleksyjnie, dla zasady, sprzeciwiają się działaniom polskich władz ws. „kryzysu migracyjnego”.
Kryzysu, który bez cienia wątpliwości wywołał Aleksander Łukaszenka, zapowiadając to jeszcze w czerwcu br. Miała być to zemsta na krajach sąsiadujących z Białorusią za domaganie się przez nie w UE sankcji wobec reżimu za brutalne represje wobec własnych obywateli.
Opisywaliśmy już mechanizm tzw. operacji Śluza, czyli starannie przygotowanego przez władze RB planu przerzutu ludzi pod granice UE, koordynowanego i realizowanego przez służby białoruskie i wojsko. Przypomnijmy, że oprócz wywołania kryzysu migracyjnego, celem tej operacji było doprowadzenie do kryzysu politycznego w krajach, które najbardziej wspierają białoruską opozycję (Polska, Litwa, Łotwa). Do tego bonus: ludzie Łukaszenki zarabiają na tym krocie, bo za każdego sprowadzonego (legalnie jako turystę) migranta z Iraku, Syrii, Somalii, Afganistanu, Egiptu czy Libanu, dostają po 10 tysięcy dolarów. Po kilku dniach w hotelach na Białorusi, służby wywożą tych ludzi na granice z UE. Co się dzieje dalej – widzimy.
Czy białoruski reżim osiągnął swój cel? Z pewnością tak, biorąc pod uwagę, że od dwóch tygodni newsem dnia w Polsce jest sytuacja na granicy, a w mediach nieprzychylnych rządzącym nie słabną wezwania, by przyjmować tych ekonomicznych imigrantów nazywanych „uchodźcami”, „bo jest ich tylko 30 i nie zagrażają bezpieczeństwu”.
Tę grę na emocjach Polaków podgrzewają politycy, którzy „w odruchu serca” zjeżdżają się do Usnarza Górnego, by koczującym nieopodal po stronie białoruskiej (przebywającym tam legalnie) przerzucić torbę z prowiantem. Pilnujący ich uzbrojeni funkcjonariusze białoruskich służb jeszcze nie zareagowali. Na razie. Ale zważywszy na rozpoczynające się na początku września pod polską granicą manewry wojskowe Zachód-2021, na które już teraz ściągają eszelony z rosyjskimi żołnierzami (ma ich być w sumie nawet 200 tys.), o prowokację nietrudno. Można odnieść wrażenie, że strona białoruska tylko czeka na nierozważny ruch po stronie polskiej.
Tymczasem polska Straż Graniczna informuje, nielegalni migranci dokonują na koczowisku rotacji: jedni są odwożeni do nieodległej placówki białoruskiej straży granicznej, a w ich miejsce są dowożeni inni. Służby białoruskie regularnie, kilka razy dziennie, dostarczają koczującej grupie żywność, napoje i papierosy. W miniony weekend ci „biedni uchodźcy” uczestniczyli razem z przedstawicielami służb białoruskich w briefingu prasowym dla białoruskich mediów.
Przypomnijmy, że w Polsce obowiązują przepisy karne dotyczące nielegalnego przekraczania granicy: Art. 264 §2: Kto wbrew przepisom przekracza granicę Rzeczypospolitej Polskiej, używając przemocy, groźby, podstępu lub we współdziałaniu z innymi osobami, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3-ch i §3: Kto organizuje innym osobom przekraczanie wbrew przepisom granicy Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Kresy24.pl/ba
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!