„Kreml postanowił wykorzystać agresję Kadyrowa, żeby wywołać III wojnę czeczeńską, która ma odwrócić uwagę Rosjan od kryzysu socjalnego i pozwolić po cichu wywieźć z kraju resztki kapitału” – twierdzi rosyjski dziennikarz Aleksander Sotnik.
Komentując dla NewsAder rozpętaną właśnie przez Ramzana Kadyrowa w stolicy Czeczenii masową antyopozycyjną histerię publicysta twierdzi, że Moskwa postanowiła użyć Kadyrowa jako zapalnik dla nowej wojny czeczeńsko-rosyjskiej.
Przypomnijmy, że na wiecu, na który Kadyrow zgonił niemal całą milionową ludność Czeczenii wzywano do walki ze „zdrajcami i piątą kolumną” otwarcie nawołując do zabójstwa wszystkich „wrogów narodu”, czyli rosyjskich polityków opozycyjnych.
„Ostatnim krokiem reżimu Putina przed jego upadkiem będzie rozpoczęcie III wojny czeczeńskiej poprzedzone zabójstwami szeregu rosyjskich opozycjonistów, o które Kreml oskarży Kadyrowa. Wojna ta zapoczątkuje rozpad Rosji na szereg mniejszych państw, a przy okazji „przykryje” masowe wywożenie z kraju resztek kapitału” – przewiduje analityk.
Jego zdaniem, jest to „jeden z najgorszych możliwych scenariuszy końca putinizmu, gdyż jeśli się spełni, to zamiast jednej Rosji z jej nieobliczalnym liderem świat otrzyma tuzin samozwańczych państw, naszpikowanych bronią jądrową”.
„A panowie, którzy staną na czele tych państw nie będą mieli nic przeciwko temu, żeby zmierzyć się między sobą swoimi odziedziczonymi po Rosji „Iskanderami”, „Buławami” i „Wojewodami” – ostrzega Sotnik.
„Putinowska Rosja jest przerażająca, potworna w s swojej formie i nieludzka w swojej treści. Ale jej koniec grozi masową katastrofą dla całego świata. I zanosi się na to, że tę czarę goryczy będą musieli wypić do dna nie tylko Rosjanie, ale cała ludzkość” – przewiduje rosyjski dziennikarz.
Warto jednak zauważyć, że rozumowanie Sotnika ma dwa punkty budzące poważne wątpliwości. Po pierwsze – trudno uwierzyć, żeby Moskwa ryzykowała kolejną wojnę na swoim własnym terytorium i to w dodatku „w obronie opozycjonistów”, a przeciwko Kadyrowowi, który od dawna deklaruje się jako najbardziej zażarty obrońca Putina i przyjaciel Rosji.
Po drugie zaś – nawet gdyby doszło do rozpadu Rosji – wcale nie jest oczywiste, że nowo powstałe państwa rozpoczną swoje istnienie od wojny jądrowej między sobą, która zakończy się dla nich wszystkich zagładą. Bardziej prawdopodobne jest, że część z nich wolałaby zapewne pozbyć się tej broni w zamian np. za pokaźne amerykańskie kredyty i inwestycje.
Można więc podejrzewać, że takie straszenie totalną zagładą służyć ma raczej przekonaniu Zachodu, iż rozpad Rosji będzie miał dla niego nieobliczalne konsekwencje, a więc z dwojga złego lepszy „jeden zły Putin”, którego trzeba wspierać, niż „12-tu pomniejszych Putinów z bronią jądrową”.
Kresy24.pl
11 komentarzy
put in ass
25 stycznia 2016 o 14:20Trafny komentarz, Ruskie chcą zaszantażować opinie światową aby dać im jałmużnę, bo sami nic poza bombami nie mają do zaoferowania.
Piotr
25 stycznia 2016 o 14:25Przyjaźń Kadyrowa do Putina to tylko gra.
Kadyrow nienawidzi Putina bo chce być niezależnym dyktatorem i mieć Czeczenie tylko dla siebie.
Kadyrow nienawidzi opozycji demokratycznej bo oni krytykują system władzy w Groznym
Kadyrow niezbyt lubi „rosyjskich patriotów” bo nacjonaliści rosyjscy nie chcą niepodległej Czeczeni a islam uważają za wrogą religię.
Zgadzam się z tezą o wojnie. Rosja nie potrafi się zreformować, świat Rosji już nie ustąpi, Rosja musi zacząć nową wojnę na przykład przeciwko Ukrainie.
Krzysztof
25 stycznia 2016 o 15:48Raczej wątpię by Putin chciał doprowadzić do kolejnej wojny domowej, w obliczu nacisków „Zachodu” i fatalnej sytuacji gospodarczej. Kadyrow jest gwarantem kontrolowanego zamordyzmu w Czeczenii, więc będzie dopieszczany przez Kreml. Jednak rozpad Rosji jest całkowicie realny. Jest tak duży nacisk na Putina, że jeśli ten w końcu odniesie widoczną i oczywistą porażkę –> natychmiast znajdą się ludzie, którzy będą chcieli go usunąć. Taką porażką mogłaby być właśnie wojna z Czeczenią. Taką porażką może być podjęcie na nowo działań zbrojnych na Ukrainie i militarna przegrana.
Wszystko zależy tak na prawdę od Chin. Gdy te odwrócą się od Kremla, skuszone jakimiś propozycjami Wielkiego Brata (Tajwan?) , wówczas Rosja będzie w dramatycznej sytuacji – a niedźwiedź przyparty do muru, będzie bardziej skłonny do nieprzemyślanego ataku… Tymczasem sidła są już zastawiane…
prawda
25 stycznia 2016 o 21:47„Wszystko zależy tak na prawdę od Chin. Gdy te odwrócą się od Kremla, skuszone jakimiś propozycjami Wielkiego Brata” i tu poległeś. Chiny mają już taką pozycję, że nie muszą o nic prosić USA, a Rosje bardziej potrzebuje Chin niż Chiny Rosji – Chinom wręcz byłoby na rękę gdyby Rosja się rozpadła – wzięliby sobie cały rosyjski daleki wchód jak nie militarnie to gospodarczo.
Chłop z dziada pradziada
25 stycznia 2016 o 17:29Pomysł, żeby bombardować swój własny kraj jest nieco ekscentryczny, ale możliwy w Rosji. Ale nie bombami wodorowymi. Wojna w Czeczenii mogłaby nastąpić tylko wtedy, gdyby Moskwa zaprzestała płacenia haraczu Kadyrowowi. To podważyłoby ekonomiczne postawy funkcjonowania jego satrapii. Wówczas jedyne możliwości jakie są dostępne to rabunek sąsiadów, albo rabunek rosyjskiej etnicznej mniejszości. Albo wysłanie kontyngentu na Ukrainę do rabunku Ukrainy. Tam Kadyrow mógłby wywołać kontrofensywę Ukraińców, która dopiero podważyłaby podstawy putinowskiej władzy.
Gdyby Rosja miała się rozpadać, to koniecznie musimy przekupić generałów w województwie królewieckim i kupić od nich całe uzbrojenie i władzę polityczną.
realizm
25 stycznia 2016 o 20:07Pointa artykułu trafna: A. Sotnik bije w kremlowski bębenek pt. „zostawcie Putina, bo upadek/podział Rosji to gorsza wersja wydarzeń”. Nawet jeśli te powstałe z rosyjskiego kolapsu quasi-państwa miały by się tłuc między sobą, to w gruncie rzeczy – co nam do tego? Niech się tłuką. Istotniejsza jest odpowiedź na pytanie: jak po upadku Rosji powinna zachować się Polska? Moja prywatna odpowiedź jest taka: dziś powinniśmy budować polskie siły zbrojne zdolne nie tylko do obrony przed Rosją, gdy ona nas zaatakuje, ale i do wejścia kilkaset kilometrów w terytorium wroga. Na obszarze dawnej Rzeczpospolitej wytworzy się próżnia, którą Polska powinna wypełnić. Ludność z tamtych terenów chętnie przyłączy się do organizmu politycznego, który zapewni jej bezpieczeństwo i stabilizację ekonomiczną.
SyøTroll
26 stycznia 2016 o 15:25Pytanie tylko po co n9iby mamy podbijać Białoruś, w razie rozpadu FR ? Nie jestem pewien czy awanturnictwo jest nam do czegoś potrzebne. Jedyne co mogło by się uzyskać w takiej sytuacji to być może zasymilowanie obwodu kaliningradzkiego, o ile Niemcy nie byliby zainteresowani.
Pafnucy
26 stycznia 2016 o 00:14Rosja się nie rozpadnie. Jest potrzebna Amerykanom. Te dwa mocarstwa są zagrożene przez Chiny a w pojedynkę nie dadzą rady. Rosja wbrew pozorom jest potrzebna też UE. Po pierwszwe rosnący w siłe islam w Rosji (UE ma ten sam problem tylko w dużo większej skali) i więzi gospodarcze. Nikt nie pozwoli Rosji upaść. Gdybym jednak się mylił to mam nadzieję że zabiorą ze sobą w nicość banderowską UPAdlinę.
realizm
27 stycznia 2016 o 16:33Błąd. Chiny wchodzą w okres ekonomicznych i politycznych problemów wewnętrznych i nie będą w stanie zagrozić Ameryce. Zresztą po co miałyby wchodzić w zwarcie ze Stanami, skoro większość eksportu, z którego się utrzymują, kierowana jest do USA? Jakiekolwiek napięcie z USA mogłoby spowodować przykręcenie śruby na chińskie produkty i Chińczycy nie mieliby dochodów. Chiny chcą spokoju, a nie wojny. W przeciwieństwie do Rosji, stąd strategicznym celem USA je zneutralizowanie Rosji, bo to ona, a nie Chiny, jest zagrożeniem dla świata. Jest przysłowie – do trzech razy sztuka. Rosja dostała już swoje dwie szanse na to, by być normalnym krajem, zaraz po II WŚ i zaraz po zimnej wojnie. Trzeciego razu nie będzie.
micg
26 stycznia 2016 o 06:26to propaganda straszenie własnych ludzi bo tam sie zbiera masa krytyczna wewnątrz kraju , tam kilo ogórków i pomidorów to luksus za 40 złoty
manzu
12 marca 2016 o 11:49Juz sie to czy ta wojna poczatek bedzie od Dagestanu sasiad czeczenii hhh