Skutki są tragiczne. Tak potężnego uderzenia żywiołu nie pamiętają tu najstarsi mieszkańcy.
Potężny huragan spustoszył 14 lipca południowo-wschodnią Białoruś. Połamane i wyrywane z korzeniami drzewa padały na domy i samochody, wiatr zrywał dachy. Na razie wiadomo, że zginęły co najmniej 3 osoby, w tym dziecko, a kolejnych 5 zostało rannych, w tym aż czworo dzieci.
Żywioł powalił też linie energetyczne. Bez prądu i wody jest 1.150 miejscowości, w tym kilka większych miast: Mozyrz, Jelsk, Kalinkowicze, Lelczyce, Narowla. Ludzie stoją w długich kolejkach, czekając aż lokalne władze dowiozą cysterny z wodą.
Z powodu braku zasilania stanęła wielka rafineria w Mozyrzu i szereg innych zakładów. Gubernator Homla Iwan Krupko ogłosił stan wyjątkowy. Służby energetyczne, ratownicze i milicja pracują w reżimie całodobowym.
Zdaniem ekologów, spustoszenie byłoby mniejsze, gdyby nie masowa wycinka lasów przez miejscowe władze w ostatnich latach, gdyż na otwartej przestrzeni nic już nie zatrzymuje silnego wiatru.
KAS
1 komentarz
qumaty
15 lipca 2024 o 20:26leciał kiedyś łukaszenko, nad swym krajem. Napatrzył się na wiatrołomy w lesie i wpadł na genialny pomysł (jak to często mają geniusze). Można to drewno posprzątać, robić z niego pelet i sprzedawać do Europy. Bez żadnej analizy ekonomicznej (geniusze się nie mylą) kazał pobudować w całym kraju stosowne zakłady. Za grube miliony 64 pobudowali, szybko wiatrołomów po lesie zabrakło, to wycinali co się dało by produkcja szła (i by gospodarz z samolotu patrząc miał na dole ładnie) po czym pokłócił się z Europą, dostał sankcje i został z tym peletem jak Himilsbach z angielskim. Zakłady stoją, kasy nie ma i teraz jeszcze przerzedzone bez sensu lasy połamał mu huragan. Co ten kraj nieszczęsny winny że taki świr im się trafił?