„Aktualna polityka historyczna państwa ukraińskiego, jak by nie dystansowali się od niej prezydent i rząd, obowiązkowo zmusi do zwrócenia na siebie uwagi. Jeżeli nasi urzędnicy nadal będą ją lekceważyć i przekazywać osobom zaangażowanym politycznie, a czasami nawet zupełnie pozbawionym kompetencji, to ukraińskiej dyplomacji będzie coraz trudniej znaleźć sojuszników, nawet w tak złożonej sytuacji, w jakiej znalazła się obecnie Ukraina…”.
Proszę mi wybaczyć nieskromność, ale tu zacytowałem samego siebie. Cytat pochodzi z jednego z moich artykułów o wystawie, przygotowanej przez Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej (UIPN) i Centrum Badań nad Ruchem Narodowo-Wyzwoleńczym. Do tej pory ani prezydent, ani rząd nie zwrócili uwagi na politykę historyczną naszego państwa, uważając z pewnością, że nie jest kwestią tak ważną jak firmy w rajach podatkowych, kontrola finansów państwowych i rozdział „tłustych” posad pomiędzy swymi przyjaciółmi.
Co się zmieniło? A nic. Po prostu stosunek do Ukraińców w państwie, historię którego przez stulecia nie sposób oddzielić od ukraińskiej i które w chwilach największego zagrożenia dla Ukrainy jednoznacznie stanęło po jej stronie, istotnie się zmienił. Według danych warszawskiego Centrum Badania Opinii Społecznej, sympatie Polaków do Ukraińców spadły z 36% do 27%. Przyczyn tej tendencji może być wiele.
Ale najbardziej oczywista i z pewnością dużej wagi jest sprawa braku rozwiązania w kwestii rozliczeń historycznych. Dziwne, ale dlaczegoś jeszcze do niedawna oficjalny doradca kierownika UIPN Ołeksandr Zinczenko zdecydował zabawić się w głos bezstronny i niezależny i napisał w sieci taki post: „No to co, zajączki! Doskakaliście się?! W ubiegłym roku pisałem o stosunku Polaków do Ukraińców i mówiłem, że jest to najlepsza chwila w naszej wspólnej historii: największy odsetek Polaków ustosunkowuje się do Ukraińców z sympatią, a najmniejszy – negatywnie.
Ale ten wspaniały okres minął. Sympatie do Ukraińców spadły o 9 proc. – z 36 do 27 proc. Nawet w czasach Janukowycza stosunek do Ukraińców w Polsce był lepszy. W komentarzach gotów jestem wysłuchać wasze wersje, dlaczego tak się stało”.
Ale najdziwniejsze jest to, że przyjaciele i znajomi Ołeksandra Zinczenki zaczęli podawać masę przyczyn tego zjawiska, uparcie omijając politykę historyczną państwa ukraińskiego, olbrzymi wpływ na którą ma UIPN. Nazywano rozmaite przyczyny: rozczarowanie Polaków polityką Kijowa, „zmęczenie” Ukrainą, niechęć do emigrantów i ekstrapolacja tego na Ukraińców. Padły wśród tych przyczyn i argumenty historyczne, ale brzmiały one jakoś abstrakcyjnie, niespójnie z aktualną polityką historyczną państwa ukraińskiego.
Niby to, że wrogowie Ukrainy znów zaktualizują „tragedię wołyńską”, a wtedy statystyka będzie jeszcze gorsza. Były głosy, że tragiczne wydarzenia na Wołyniu w czasie II wojny światowej – to już sprawa dawno opracowana przez historyków i przedyskutowana w społeczeństwie ukraińskim. Ukraińcy krytycznie rozważyli te krwawe wydarzenia, zrobili wnioski i z czystym sumieniem oczekują kolejnych prowokacji ze strony polskich antagonistów?
Taki powierzchowny stosunek do tragicznych wydarzeń na Wołyniu, i w pewnym wąsko ideologicznym podaniu staje się już, naprawdę, symptomatycznym. Reagując na negatywne tendencje w społeczeństwie polskim w stosunku do Ukraińców, dyrektor UIPN Wołodymyr Wiatrowycz napisał na swojej stronie w sieci:
„W wyniku wielkiej kampanii informacyjnej, która trwa już od ponad dziesięciu lat, słowo „Wołyń” dla przeciętnego Polaka ma już znaczenie nie sąsiadującej z jego państwem Ukrainy, „Wołyń” stał się symbolem okropności i przestępstwa. W tym roku oczekujemy na kolejny etap kampanii informacyjnej, kluczowym elementem której stanie się film Wojciecha Smażowskiego. Miałem możliwość zapoznać się ze scenariuszem.
Jednostronne i tendencyjne podejście do tragicznych kart historii naszych narodów może uczynić słowo „Ukrainiec” symbolem rezuna i mordercy. Jestem pewien, że tak wtedy, w 1943 roku, jak i obecnie, zaostrzenie stosunków pomiędzy Polakami i Ukraińcami jest wygodne stronie trzeciej. Pewien jestem, że tą trzecią stroną jest wciąż ta sama Rosja”.
Z tych słów wynika bezpośrednio, że pan dyrektor rozpatruje tragedię wołyńską wyłącznie z punktu widzenia jej propagandowej instrumentalizacji. Z pewnością, bez instrumentalizacji tu się nie obeszło. I nawet nie trzeba zgadywać czy skorzysta na tym rosyjska propaganda. Skorzysta wielokrotnie. Co jednak zrobiła strona ukraińska, aby rozwiązać ten problem? Jakich wartości ona się dotrzymuje, każdorazowo wymyślając karkołomne konstrukcje historyczne, aby zaprzeczyć fakt czystek etnicznych na Wołyniu?
Z przykrością – odpowiedź jest prosta. Negując zbrodnie przeciwko polskiej ludności cywilnej i ukrywając je za wymyślonymi twierdzeniami o „drugiej polsko-ukraińskiej wojnie”, przedstawiciele UIPN starają się ze wszystkich sił zachować założony w podstawę współczesnej polityki historycznej Ukrainy kult OUN i UPA. Problem takiego podejścia polega na tym, że cała Ukraina znalazła się w roli zakładnika działalności OUN i UPA na Ukrainie Zachodniej w latach 1930–1940, a negatywna wizja rzutuje na wszystkich Ukraińców.
Dla rozwiązania tej nadzwyczaj złożonej sytuacji w obecnych stosunkach polsko-ukraińskich zostały powołane dwie symetryczne grupy ekspertów-historyków. Oczywiście, skład grupy ukraińskiej formował się przez tenże UIPN i weszli do niej przeważnie dobrzy fachowcy swojej sprawy. Pytanie dotyczy tego, że ile by się nie szukało na oficjalnej stronie UIPN informacji o tym, na jakich pozycjach stoją przedstawiciele Ukrainy – tego się nie znajdzie. Pozostają jedynie domysły, dlaczego pozycja strony ukraińskiej jest tak tajemnicza.
Natomiast łatwo można to odnaleźć w rosyjskiej przestrzeni medialnej. Niejaki Aleksander Sotnikow na spotkanie historyków odezwał się natychmiast w całości propagandowym i manipulacyjnym artykułem „Ukraina przebacza Polsce Rzeź wołyńską. Kijów żąda od Warszawy historycznego kłamstwa w imię rusofobii”. Z artykułu możemy się dowiedzieć o czym dyskutowali profesorowie Jurij Szapował i Leonid Zaszkilniak oraz ówczesny doradca UIPN Ołeksandr Zinczenko na polsko-ukraińskim spotkaniu.
Aby uniknąć oskarżenia, że czerpię informację z fałszywego rosyjskiego źródła, dodam jedynie, że dla rekonstrukcji pozycji ukraińskich historyków w tym materiale wykorzystano publikacje i publiczne wypowiedzi wszystkich uczestników procesu w ciągu ostatnich miesięcy.
Otóż, analiza Wołodymyra Wiatrowycza wydarzeń na Wołyniu w 1943 roku naprowadza nas na wniosek, że nie można mówić o czystkach etnicznych. Ocenia on, że była to absolutnie „druga ukraińsko-polska wojna”, którą prowadzili pomiędzy sobą regularne oddziały UPA i polska AK. A jeżeli mowa o wojnie definitywnej, to odpowiednio – przecież na wojnie, jak to na wojnie – ofiarą pada ludność cywilna. W takim podejściu błąd polega na tym, że nie była to wojna pozycyjna, a raczej krwawa partyzantka.
Nikt nie dotrzymywał się żadnych zasad, nie było frontów i walk pozycyjnych. W takiej wojnie trudno odróżnić ludność cywilną od oddziałów zbrojnych, więc – możliwe są wielotysięczne ofiary. W takich warunkach najbardziej narażona jest ludność cywilna, a największe straty są wśród tych, którzy są absolutną mniejszością. W zupełności nie zaprzecza to faktu dokonywania czystek etnicznych przeciwko narodowi polskiemu. Fałszywe są wyjaśnienia historyków ukraińskich, że OUN proponowała Polakom dobrowolnie opuścić tereny i przenieść się do „Polski”.
W warunkach okupacji niemieckiej było to po prostu niemożliwe. Nawet z przyczyn ściśle formalnych rodziny polskie z Reichskommissariatu Ukrainy nie mogły przesiedlić się do Guberni Generalnej. Wymagało to specjalnych zezwoleń władz. A zresztą nie było dokąd się przesiedlać. Zgadzam się z tym, że w pewnym stopniu za masakrę na Wołyniu odpowiedzialny jest rząd polski w Londynie, który nawet w warunkach wojny nie zrzekł się retoryki o Polsce w starych granicach, nie pozostawiając przez to Ukraińcom nawet nadziei na swoją państwową niezależność.
Ale w zupełności nie wyjaśnia to, ani nie usprawiedliwia decyzji OUN (wiem, że dokumentalnego potwierdzenia brak, ale tym nie mniej) o rozpoczęciu fizycznego usunięcia Polaków z tych ziem. Jeszcze jednym ważnym czynnikiem w wyjaśnieniu tych wydarzeń jest to, że Ukraińcy jakoś nie dostrzegają faktu, że OUN stała na pozycjach integralnego nacjonalizmu Dmytra Doncowa.
Zachodni historycy przyszli do konkluzji, że integralny nacjonalizm był swego rodzaju mieszanką niemieckiego narodowego socjalizmu i włoskiego faszyzmu. Dochodzą oni do wniosku – Polaków na Wołyniu Ukraińcy mordowali z pobudek ideologicznych. Więc iść na takie rozmowy przytrzymując się pozycji gloryfikacji OUN – to to samo, co nie rozpoczynać rozmów w ogóle. Jeżeli do tego dodać jeszcze próbę zrównania kierowanej przez ukraińskich nacjonalistów UPA z Armią Krajową, to sprawa wygląda bardzo napiętą.
Zupełnie nie próbuję tu wybielić AK i nie podzielam próby niektórych współczesnych polskich historyków do sprowadzenia konfliktu wyłącznie do akcji „odwetowych”, warto jednakże tu podkreślić, że AK nie przytrzymywała się żadnych ideologii nienawistnych względem człowieka. Oprócz tego, jak wyjaśnić swoim oponentom, że OUN zupełnie nie walczyła przeciwko niemieckiemu reżymowi okupacyjnemu prawie do końca 1942 roku?
I to, że status Ukraińców w Dystrykcie Galicja istotnie się różnił od traktowania przez nazistów Polaków. Jeżeli do tego dodać takie oddziały jak bataliony „Roland”, „Nachtigal”, SS-Freiwilligen-Division Galizien i inne oddziały ukraińskich nacjonalistów, to stanie się jasne, w kim pokładali nadzieje Ukraińcy, zwolennicy OUN. I znowuż, należy pamiętać, że jest to tylko jedna z linii istniejącego obecnie na Ukrainie podejścia historycznego – OUN – ocentrycznego.
Dlatego wynika pytanie: czy jest to też stanowisko Ukrainy? Zrozumiałe jest, że jeżeli podczas rozmów ze strony polskich historyków zabrzmią głosy przeciwko gloryfikacji OUN i UPA, to strona ukraińska natychmiast wyciągnie fakty kolaboracji, na przykład – działalność Granatowej Policji. Możliwie, że nawet podkreśli aktywny udział Polaków w sowieckich oddziałach partyzanckich.
Przemilczę tu już o liście wszystkich „krzywd” zadanych przez Polaków Ukraińcom na przestrzeni wieków. Wszystko to jest prawdą, ale nie zmienia to postaci rzeczy. Przykładem może być to, że do jesieni 1942 roku Ukraińcy wiarą i prawda służyli w policji niemieckiej. Za wieloma byłymi policjantami, którzy zasilili szeregi UPA, ciągnie się krwawy ślad likwidacji przez Niemców narodu żydowskiego.
I niech nawet oddziały partyzanckie tworzone były przez sowieckie grupy dywersyjne, ale Ukraińców też tam było sporo. A lista historycznych „krzywd” nie usprawiedliwia i nie daje prawa na dokonane przez Ukraińców masowe mordy cywilnej ludności polskiej. Takie przeciąganie liny może trwać w nieskończoność, ale nie pozwoli na uniknięcie odpowiedzialności. Dziwne, że w naszych czasach trzeba jeszcze komuś wyjaśniać prawdy oczywiste – przestępstwo ma być ukarane.
A jeśli winnych nie ma już wśród żywych, to należy dokonać krytycznej oceny tych wydarzeń i obowiązkowo osądzić przestępstwo, nie patrząc na szczytne cele, które by im przyświecały.
Ps. W części drugiej artykułu mowa będzie o innych zasadach polityki historycznej Ukrainy w polsko-ukraińskim dialogu historyków. Mowa będzie o moralnej stronie w ocenie wydarzeń II wojny światowej, o „żakerii”, o ludobójstwie i czystkach etnicznych, o strategiach przeżycia i przekonaniach ideologicznych. Ale też będzie o tym, kto na tym może skorzystać.
Wasyl Rysewycz tekst/Konstanty Czawaga zdjęcie
Kurier Galicyjski 17–30 maja 2016 nr 9 (253) *
11 komentarzy
Maur
19 maja 2016 o 20:08Słuszne i mocne słowa. Stanowisko jednoznaczne i jako takie w pełni zasługuje na akceptację.
Wiatrowycz chyba jest na lepszym żołdzie z Moskwy skoro mu zupełnie nie zależy na poprawie relacji między Polakami a Ukraińcami.
Paweł Bohdanowicz
19 maja 2016 o 21:42A skąd Osoba wie, na czym zależy Wiatrowyczowi? Czy powinien napisać bajkę o polskich aniołkach i ukraińskich diabołkach, żeby „Maura” zadowolić?
Jasne, że każdy, kto pisze o konflikcie polsko-ukraińskim, pisze z jakiejś pozycji. Niemal każdy wchodzi w rolę adwokata albo oskarżyciela jednej bądź drugiej strony. Wiatrowycz jest bardziej adwokatem Ukraińców, niż oskarżycielem Polaków, ale tak czy siak jego książka jest dobrym uzupełnieniem dla kogoś, kto przeczytał kilku polskich autorów. To jak w sądzie: trzeba wysłuchać obu stron, to może dojdzie się prawdy.
Vandal
20 maja 2016 o 00:05@Pavlo, Coraz wyrazniej widac, ze V kolumna kremla na upadlinie to rzad i neobanderowcy , witrowycz jest ich wiernym adjutantem, a ty upartym matolkiem i pozytecznym dla kremla idiota.
Paweł Bohdanowicz
20 maja 2016 o 08:35Wczoraj na gorąco odpowiedziałem „Maurowi”, dziś chcę jeszcze coś dodać.
Trzeba bardzo docenić to, że Autor, będąc Ukraińcem, „ciągnie” Ukraińców w stronę polskich stanowisk. Tak właśnie trzeba. Niech Ukraińcy przekonują Ukraińców, a Polacy Polaków, że trzeba krytycznie podchodzić do własnych „prawd”.
Do wielu tez zawartych w artykule odniósł bym się krytycznie,wiele wręcz bym zanegował, mam jednak świadomość, że przesłanie skierowane jest bardziej do Ukraińców, niż do Polaków. A żeby wyprostować, trzeba przegiąć.
Gratulacje dla Autora i podziękowania dla Pani Redaktor za umieszczenie artykułu na serwisie.
Pafnucy
23 maja 2016 o 15:58„druga wojna polsko-upaińska 1942-47” ma być jakimś uzupełnieniem ??? Pustosłowie ma coś uzupełniać ??? Sam tytuł to już kompletna bzdura. Ta „Osoba” ma dużo racji. UPAińcy są skazani albo na Polskę albo na Rosję (jakoś nie może to do nich dotrzeć). Wiatrowycz swoim fałszem historycznym robi wszystko żeby w Polsce upaińcy byli nielubiani. A to może cieszyć tylko Rosję. Ale to ich sprawa. Chcieli do cara to mają cara.
Jarema
19 maja 2016 o 21:30Chciałem pogratulować serdecznie panu Wasylowi doskonałego artykułu. Z wielu trafnych spostrzeżeń chciałbym uwypuklić dwa. Po pierwsze nie jest tak, że wszyscy na Ukrainie gloryfikują UPA i współpracę polsko-ukraińską widzą na warunkach, że Polacy zapomną o ludobójstwie dokonanym przez herojów z UPA na Wołyniu. Tych jest mniejszość, choć wpływowa i hałaśliwa. Jest ona obecna na tym forum w postaci wszelkiej maści „obiektywnych”, co to mają monopol na wyjaśnienie przyczyn i przebiegu ludobójstwa. Rzecz polega na tym, aby prowadzić dialog gospodarczy, polityczny, kulturowy z tą częścią Ukraińców, która do zbrodniczej tradycji UPA się nie odwołuje. Kłamcy pokroju Wiatrowycza nie są partnerem do rozmów. Po drugie obecne relacje polsko – ukraińskie przypominają przyjaźń polsko-radziecką w czasach PRL – przywódcy i zaprzańcze elity się ściskają, a Polacy niechętnie odnoszą się do Związku Radzieckiego. Doskonale pokazuje to nawiązanie do nadań społecznych. Polacy nie będą mieli życzliwego stosunku do Ukraińców, gdy herojami będą ludobójcy odpowiedzialni za śmierć 200 tys. kobiet, dzieci i mężczyzn. Pojednanie z Polski z neobanderowską wersją Ukrainy jest wykluczone.
Banderowiec, SS-man, Kagebista – to ludobójcy odpowiedzialny za śmierć milionów Polaków, Żydów ale także Ukraińców.
józef III
19 maja 2016 o 22:18bdb.
Ktoś
19 maja 2016 o 22:38Nie Rysewycz a Rasewycz: https://uk.wikipedia.org/wiki/%D0%A0%D0%B0%D1%81%D0%B5%D0%B2%D0%B8%D1%87_%D0%92%D0%B0%D1%81%D0%B8%D0%BB%D1%8C_%D0%92%D0%B0%D1%81%D0%B8%D0%BB%D1%8C%D0%BE%D0%B2%D0%B8%D1%87
Jaksar
20 maja 2016 o 08:23W końcu ktoś napisał dobry bezstronny artykuł o stosunkach polsko-ukraińskich i prawdzie o malejącym poparciu Polaków wobec Ukraińców.
Podczas rewolucji pomarańczowej jak i Majdanu Polacy liczyli na to, że Ukraińcy w końcu zrozumią, że środki jakie obrały OUN-UPA w walce o niepodległą Ukrainę były nieludztkie i powinny być napiętnowane przez kraj dążący do Europy i uznający (teoretycznie) wartości Europejskie. Zbrodnia Wołyńska, Ludobóstwo na Polakach nie da się niczym usprawiedliwiać a forma heroizacji tych czynów wzbudza w Polakach odrazę.
Przysłowiowym policzkiem dla Polaków było uznanie przez parlament Ukrainy w dniu wizyty Polskiego Prezydenta w Kijowie i tymże organie morderców Polaków za bojowników o wolność i niepodległość Ukrainy nadając im status kombatanta. Polacy nie zgadzają się z tym, by śroki finansowe UE i Polskie były wykorzytywane na płacenie emerytur i świadczeń dla tych zbrodniarzy. Uznanie OUN-UPA za Orghanizacje kombatanckie było kolejnym policzkiem a poczynania Ukraińskiego IPN wobec zamiarów uczczenia pamięcie Poslkich kresowiaków którzy walczyli nie z Ukraińcami a z hitlerowcami o wolną Polskę aktem antypolskim. Nie da się tego niezauważać, kraj który stoi na skraju bankructwa, który z najbliższym sąsiadem z którym łączyły go odwieczne związki partnerskie (nie tylkjo złe) nie potrafi pochylić się nad własnym sumieniem nie jest w stanie zbudować demokratyczne państwo. Heroizacja zbrodniczej przeszłości organizacji ukraińskich w okresie realnej wojny z dotychczasowym okupantem i agresorem na fundamentach nacjonalizmu i narodowej identyfikacji grozi powstawaniu równie skrajnych ze zbrodniczym harakterem paramilitarnych sił.
Gużym echem odbiły się negatywne wystąpienia z hitlerowskimi flagami i gestami ochotników z batalionu Asov i Aidar. Z szokiem przyjęto w Polsce do wiadomości, że zostały sformułowane, co prawda nieliczne, ochotnicze formacje UPA i antypolskiego prawego sektora. Nikt nie patrzał na ofiary jakie te formacje ponosiły i ponoszą, każdy patrzy tylko na symbolikę i harakter przynajmniej części ochotników tych formacji i tak widzi całe struktury Ukrainy w ramach ATO.
Czy dziwi kogokolwiek, że Polacy obawiają się takich Ukraińców? że wielu uważa, iż lepiej u granicy mieć kontrolowany przez Moskwę antyfaszystowski kraj aniżeli patrzeć jak rośnie nam u boku ukraiński nacjonalizm, który w każdej chwili może obrócić się przeciweko Polakom?
W Polsce pamięta się akty wandalizmu grobów Orląt Lwowskich, pamięta się ciągłe traktowanie Polków na Ukrainie jako obcych i odmawia praw gwarantowanych Europejskimi wartościami?
Ukraina nie potrafi przeskoczyć przez mur własnej negatywnej histori, na siłę buduje wizerunek Narodu-państwa-Ofiary. Z Polakami, jako ofiarami jej własnych zbrodni nie da się tego zrobić więc postanowiono na ile się da ignorować. Polaków traktuje obecna Ukraiona ale nie tylko, bo Litwa również jak frajerów, wydoić, wykorzystać ale nic w zamian !
Polacy na takie traktowanie naszych spraw się nie zgadzają a skoro tak, to oba kraje zdecydowały się na wybranie sobie innych partnerów, mniej skomplikowanych którzy w okresie zbrodni na Polakach byli ich sojusznikami. Problem w tym, że Niemcy dzisiaj to nie niemcy lat 40-tych XIX wieku, ich interes t interes gospodarczy a nie budowa „demokatycznych państw na koszt niemieckiego podatnika”. Owszem, wyślą trochę kasy a na litwę gotowi wysłać symbolicznie na okres pokoju kilkuset żołnierzy ale nic pozatym. Dla Niemców partnerem gospodarczym przynoszącym im zysk jest Rosja i dla tego interesu są gotowi zgodzić się na warunki moskiewskie.
Mimo to Ukraińcy tego nie rozumieją, jak nie niemcy to amerkanie byleby nie Polacy i problem Wołyński. W przyszłości sprzeda się Ukraińskim obywatelom mit o niewdzięcznej zdradzieckiej Europie i NATO które nie pomogło w najcięższych momentach i nie wysłało pocisków JAVELIN, wojsk i sprzętu, nie dało dość dużo pieniędzy by Ukraina była w stanie sobie poradzuić z agresją rosyjską.
Przyszłość Ukrainy jako niepodległego państwa ale i Polski silnej w regionie i stabilbej gospodarczo leży we wzajemnych dobrych stosunkach, współpracy a być może sojuszu na wzór Rzeczpospolitej trzech Narodów!
józef III
20 maja 2016 o 10:49ostatnie zdanie : anachronizm
tagore
20 maja 2016 o 13:34Cóż więcej tu dodać.