Parlament Europejski nie będzie monitorować wyborów parlamentarnych na Białorusi, czytamy w oficjalnym oświadczeniu PE. Wybory deputowanych odbędą się w niedzielę 17 listopada, a już od wtorku rozpoczęło się przedterminowe głosowanie, w którym udział wzięło już 20 procent upoważnionych. Niezależni obserwatorzy alarmują o nagminnych przypadkach fałszowania wyborów.
Z oświadczenia Parlamentu Europejskiego wynika, że „żaden z jego członków lub organów nie został upoważniony do obserwowania lub komentowania tego procesu wyborczego w imieniu Parlamentu Europejskiego”.
„W związku z tym, gdyby któryś z posłów do Parlamentu Europejskiego zdecydował się na obserwację tych wyborów, uczyniłby to w swoim własnym imieniu, i w żadnym wypadku nie będzie reprezentować poglądów i stanowiska Parlamentu Europejskiego” – czytamy w oświadczeniu.
Jak zapewnia Centralna Komisja Wyborcza Białorusi, na wybory akredytowanych jest tysiąc dwudziestu siedmiu obserwatorów zagranicznych, w tym z OBWE, WNP ODIHR, Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Według CKW wybory będą obserwowane przez przedstawicieli korpusu dyplomatycznego i niezależnych obserwatorów.
Tymczasem w białoruskich mediach codziennie pojawiają się nowe doniesienia o fałszerstwach wyborczych i zmuszaniu wyborców do przedterminowego głosowania. Pisaliśmy tu o Brześciu, gdzie niezależny obserwator nagrał próbę wrzucenia do urny pliku kart do głosowania. Film trafił do sieci, a poproszona o komentarz szefowa CKW Lidzia Jermoszyna powiedziała, że to obserwator złamało prawo i powinien stracić akredytację.
W tym kontekście dziwi stanowisko Parlamentu Europejskiego, by wycofać się z obserwacji wyborów na Białorusi. Nieobecność przedstawicieli zachodniej demokracji i brak wsparcia dla środowisk niepodległościowych Białorusi w tej nierównej walce z machiną państwa, to carte blanche dla reżimu Łukaszenki.
ba
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!