„Dla Litwinów „Wołyń” nie jest to film o zbrodniach wojennych „gdzieś tam”, np. na Bałkanach, ale możemy tylko przypuszczać, z jakim by się spotkał odbiorem na Litwie, gdyby w ciągu dwóch godzin można było oglądać na ekranie: Litwinów dziękujących Stalinowi za Wilno, a potem witających z kwiatami hitlerowców, strzelających w plecy uciekającym Sowietom, a potem mordujących Żydów w Ponarach, litewskich policjantów palących polskie zagrody na Wileńszczyźnie i mordujących Polaków w Święcianach, akcję odwetową AK w wioskach litewskich oraz żołnierzy gen. Plechavičiusa, wyłapujących pojedyncze grupy AK-owców, a potem wędrujących w kalesonach spod Murowanej Oszmianki, itd, itp…”.
Polecamy materiał portalu Wilnoteka.lt i rozmowę z Wojciechem Smarzowskim zarejestrowaną po prezentacji filmu „Wołyń” na Festiwalu „Kino pavasaris” w Wilnie. Smarzowski był wdzięczny organizatorom, że nie tylko stanęli w obronie „Wołynia”, ale i zadbali o odpowiednią oprawę, która pomogła litewskiemu widzowi zrozumieć problem relacji polsko-ukraińskich. (WIĘCEJ)
Kresy24.pl/Wilnoteka.lt
3 komentarzy
basia
7 kwietnia 2017 o 20:14Lepiej zapytać co łączy Ponary i Wołyń.
Pafnucy
10 kwietnia 2017 o 21:36Co łączy Wilno z Wołyniem? Proste. Jedno i drugie to POLSKA. Gdzie mogę odebrać nagrodę za prawidłową odpowiedź ?
Ula
11 kwietnia 2017 o 08:01+++