Białoruska dziennikarka, żona byłego kandydata na prezydenta Andreja Sannikowa, skazana na karę ograniczenia wolności, po długich staraniach otrzymała od władz pozwolenie na wyjazd z kraju. Do Mińska będzie musiała jednak wrócić do 3 kwietnia.
Pozwolenie nie oznacza że zmienił się jej status. Kobieta nadal pozostaje aresztantką. Zgodnie z wyrokiem sądu nadal musi przebywać w domu w godzinach od 22 do 6, w każdej chwili musi otworzyć drzwi funkcjonariuszowi milicji, który sprawdza czy dziennikarka przebywa w domu, nadal musi meldować się co poniedziałek na posterunku milicji, a w lipcu czeka ją kolejna rozprawa sądowa, na której zapadnie decyzja o jej przyszłości.
Chalip powiedziała mediom, że razem z synkiem odwiedzi męża Andrieja Sannikowa, który jesienią ubiegłego roku w obawie przed represjami wyjechał do Londynu. Chce być z mężem w dniu jego urodzin 8 marca. Pojedzie też do Moskwy, do redakcji „Nowoj Gaziety”, z którą od lat współpracuje.
„Naszej Niwie” powiedziała, że jeszcze w poniedziałek 12 lutego, kiedy jak co tydzień meldowała się na posterunku milicji, nikt nie informował jej o tym, że jest zgoda na wyjazd.
„Ale kiedy tylko dowiedziałam się, że przewodniczący centrum operacyjno – analitycznego pojedzie do Wiednia na zaproszenie OBWE byłam pewna, że moja prośba na wyjazd zostanie pozytywnie rozpatrzona”- tłumaczy dziennikarka.
Według niej, decyzja została podjęta w pośpiechu. „W środę pod koniec dnia zadzwonili z rejonowego urzędu spraw wewnętrznych, z wydziału karnego i kazali mi szybko przygotować niezbędne dokumenty”. Fakt przychylenia się białoruskich władz do jej prośby o pozwolenie na wyjazd, Chalip jednoznacznie wiąże z kolejnym etapem „handlu” z Europą.
Kresy24.pl/nn.by/charter97.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!