Kościół katolicki od dawna irytuje władze w Mińsku. Stało się to jeszcze bardziej widoczne po aresztowaniu księdza Władysława Lazara. Jak będzie narastał konflikt wokół duchownego i jak dalej budować relacje Kościoła z reżimem, zastanawia się Ryhor Astapienia na portalu nmnby.eu
Dwa absurdalne oskarżenia przeciwko katolikom kładą się cieniem na „dobre ” stosunki władz Białorusi z Kościołem. Zaczęło się od prześladowania Alieksjeja Szczadrowa, katolika spod Szczuczyna, który w swoim domu stworzył przytułek dla bezdomnych, zapewniał im jedzenie, ubranie i nocleg. Następnie sam Aleksander Łukaszenka, występując w roli sekretarza prasowego KGB oznajmił, że na Białorusi został aresztowany ksiądz katolicki podejrzany o szpiegostwo (później opinia społeczna dowiedziała się, że chodzi o księdza Władysława Lazara). Te dwie sprawy wymierzone przeciwko katolikom pokazują napięte stosunki władzy z Kościołem, ale pokazują też tendencje obu stron do ich ukrywania. Nie przyjęło się o tym mówić publicznie, ale ani Kościół do Łukaszenki, ani Łukaszenka do Kościoła nie żywią ciepłych uczuć.
Wraz z objęciem przez abp.Tadeusza Kondrusiewicz roli głowy Kościoła Katolickiego na Białorusi, rozpoczął się dla niego nowy etap. O ile poprzedni metropolita Kazimierz Świątek musiał budować wspólnotę niemal od zera, o tyle rolą abp Kondrusiewicza jest jego wzmacnienie. Zanim obecny metropolita stanął na czele Kościoła, ten zdążył już przeżyć wewnętrzne podziały na Kościół Białoruski i Polski, choć pewne konflikty do dziś mają miejsce na Grodzieńszczyźnie. Do ich złagodzenia przyczynili się również niektórzy polscy księża, którzy okazywali się bardziej białoruscy, niż sami Białorusini.
Równolegle nastąpił wzrost liczby białoruskich kapłanów. O ile dotąd władze Białorusi często stosowały szantaż wobec Kościoła na Białorusi, polegający na groźbie wydalenia kapłanów katolickich (najczęściej z Polski), obecnie Białoruś ma dostateczną liczbę duchownych, którzy są w stanie zapewnić funkcjonowanie Kościoła. A tak przy okazji, władze Białorusi do dzisiaj wydają polskim duchownym wizy zaledwie na pół roku, ale jak pisze Ryhor Astapienia , proceder ten ma już tylko charakter profilaktyczny i nie niesie bezpośredniego zagrożenia.
Tak więc reżim stracił w ostatnich latach pełną kontrolę nad Kościołem Katolickim na Białorusi, ale przy okazji wiara katolicka staje się coraz bardziej białoruska…
W tym czasie, gdy wolą władzy podręczniki do nauki historii białoruskiej tłumaczone są na język rosyjski, msze w Kościele odprawia się po białorusku. Kościół stał się największym orędownikiem rozprzestrzeniania się języka białoruskiego, bardziej niż jakakolwiek inna organizacja w tym kraju. Podczas pielgrzymek nierzadko można zobaczyć tradycyjną symbolikę, pątnicy często pielgrzymują pod biało – czerwono – białymi flagami. Ale połączenie symboli narodowych i języka białoruskiego, nie jest tym, co chciałyby widzieć białoruskie władze w młodym pokoleniu Kościoła Katolickiego. Już samo istnienie tak ogromnej organizacji – z jej wielopłaszczyznowymi powiązaniami zaniepokoiło władze, zainteresowane kontrolą nad wszystkimi ważnymi procesami w społeczeństwie.
Według statystyk Kościoła, katolików na Białorusi jest ponad 1.400 tyś. Wbrew powszechnemu przekonaniu, że na Białorusi katolicki jest jedynie Zachód, dane Kościoła temu przeczą. Według autora artykułu, istnieją dane Kościoła, które świadczą, że na terytorium diecezji mińsko – mohylewskiej żyje więcej katolików niż w diecezji grodzieńskiej (610 490 vs 591 000).
W kręgach kościelnych nie przyjęło się o tym głośno mówić, ale sukces Kościoła Katolickiego przeraża Cerkiew Prawosławną. W Moskwie do niedawna jeszcze postrzegano Białoruś, jako kraj wyłącznie prawosławny, ale pojawienie się nowych wspólnot katolickich – nawet na wschodzie kraju, świadczy, że jest inaczej niż sądzono.
Cerkiew traci Białoruś, wybudowane za państwowe pieniądze świątynie prawosławne wypełniaja się tylko podczas świąt, a społeczeństwo coraz częściej wyraża swoje niezadowolenie z powodu nieodpowiedniego zachowania niektórych duchownych prawosławnych .
Czy Kościół zachowa neutralność polityczną?
O ile Kościół jako instytucja, nie rzuca otwartych wyzwań władzom, to na Białorusi jest kilka historii, gdy wyzwania te rzucają, są to katoliccy kapłani; ksiądz Andriej Sidorowicz w 2006 roku został skazany na 10 dni aresztu za aktywny udział w organizowaniu partii „Białoruska Chrześcijańska Demokracja”, brat Piotr Rudkouski stał się znanym publicystą w niezależnych mediach na Białorusi, nie raz publicznie krytykował Kościół za zbyt miękkie stanowisko wobec reżimu Łukaszenki.
Wyglada na to, że zamysłem władz białoruskich, prześladowanie karne Aleksandra Szczedrowa, oraz księdza Władysława Lazara, to nic innego jak próba wychowania kościoła, „wyrzucenie go za boje, poza które wypływać nie ma prawa”. Choć kościół ucieka od polityki jak od ognia, metropolita Kondrusiewicz nawiązuje do niej czasem, bywa, że robi to skrycie, innym razem w sposób bardziej otwarty.
Dzisiaj nie wiele wiemy na temat relacji Kościoła z włądzą. Nie wiemy na przykład, jaka była rola Watykanu w negocjacjach dotyczących uwolnienia więźniów politycznych. Nuncjusz Apostolski na Białorusi Claudio Gugerotti jest jedynym dyplomatą, któremu udało się odwiedzić białoruskich więźniów politycznych w więzieniach, w tym księdza Lazara. Dwóch więźniów Paweł Syromalotou i Sierhei Kowalenko wkrótce po wizycie nuncjusza zostali zwolnieni z więzienia. Po spotkaniu watykańskiego posła z księdzem Lazarem w areszcie KGB, otrzymaliśmy jedynie lakoniczną informację o stanie zdrowia zatrzymanego, oraz zapewnienia o osobistym zaangażowaniu w sparawę Ojca Świetego i nieustającej modlitwie za kapłana.
Kościół Katolicki na Białorusi nie posiada ambicji politycznych, ma za to dość rozbudowaną dyplomację i wpływy, dzięki którym idealnie nadaje się do roli negocjatora z Zachodem. Pytanie czy chce nim być.
Tym bardziej, że on sam jest zakładnikiem Aleksandra Łukaszenki – o czym wyraźnie świadczą eytoczone sprawy kryminalne. Władze wciąż nie chcą wypuścić dziewięciu więźniów politycznych, a zatem rola Kościoła jako mediatora nie sprawdziła się. Wraz z tym, przepadły ewentualne korzyści, na które mół liczyć kościół.
Jak można budować relacje wiernych Kościoła z reżimem na Białorusi
Zrzucenie odpowiedzialności za rozwiązanie konfliktu wokół ks. Lazara na ręce Nuncjusza Apostolskiego i jednoczesne milczenie hierarchów kościelnych, jest próbą „ostudzenia” Łukaszenki. Stojący na czele Kościoła na Białorusi liczy, że prościej mu będzie rozwiązać problemy w zaciszu gabinetów, niż głośno domagać się ich w mediach.
Jak dotąd miał miejsce jedyny przypadek przeciwstawienia się Kościołą włądzy, gdy próbował on odzyskać klasztor Bernardynów w Mińsku. Władze Imperium Rosyjskiego odebrały świątynię wiernym za udział w Powstaniu Styczniowym, a obecne władze Białorusi miały wobec niej inne zamiary. Próba zakończyła się porażką, w klasztorze powstał hotel.
Dziś coraz częściej słychać głosy, że biskupi powinni radykalniej przeciwstawić się władzom. „Białoruska Chrześcijańska Demokracja” organizuje akcje solidarności z uwięzionym księdzem, a abp. Kondrusiewicz zachęca kapłanów do jak największej ostrożności. Ale chyba raczej mało prawdopodobne jest, by Kościół zmienił swoją taktykę, obawiając się kolejnych strat, jakie może ponieść w konfrontacji z reżimem. Katolicy chcą budować nowe kościoły, otwierać szkoły katolickie, a to i dzisiaj przysparza wystarczająco dużo problemów. Poza tym, Kościół ma ambitny plan otwarcia wyższej uczelni w Mińsku, a w przypadku eskalacji konfliktu , władze dołożą wszelkich starań, by nie powstała ani uczelnia ani żaden kolejny kościół.
Taktyka Kościoła w ostatnim czasie przejawia się minimalnym PR, i kładzie akcent na jak największą liczbę wymiernych działań. Otwarcie w ostatnich latach dwóch już szkół średnich o profilu katechetycznym – w Baranowiczach i Mińsku pokazuje, że ta taktyka się sprawdza. Boli jednak, że Kościół nie reaguje na łamanie praw człowieka, ponosi on za to wielką stratę wizerunkową.
Gdy Kościół Katolicki przymyka oczy na brutalne działania reżimu, to raczej mało prawdopodobne jest okazanie mu wsparcia od społeczeństwa obywatelskiego. Paradoks polega na tym, że Kościół nie zwraca się o wsparcie do opinii publicznej. Przywódcy Kościoła trzeźwo oceniają zdolność ludzi do wpływania na rząd.
Jakie by nie były motywy władz w tych dwóch spraw karnych, mało prawdopodobne jest, by Kościół wyszedł z nich zwycięsko. Władza jest dzisiaj i graczem i krupierem. Długie milczenie jest niekorzystne, nie tylko w stosunku do społeczeństwa, ale również bezpośrednio dla księdza Lazara, pomimo tego, że z pragmatycznego punktu widzenia, sprawa została powierzona nuncjuszowi. (Claudio Gugerotti mniej emocjonalnie postrzega te dwie sprawy karne i nie czuje tak olbrzymiej presji ze strony opinii publicznej. Jest on też mniej zależny od władzy na Białorusi).
Jednak jest jakiś pozytyw wynikający z tego konfliktu i dla Kościoła: władze są w niezręcznej sytuacji. Nawet dla przestępczego reżimu Łukaszenki, zarzuty kryminalne postawione kapłanowi, oskarżenia go o szpiegostwo, przyniesie mu więcej szkody wizerunkowej niż korzyści, tym bardziej, że władze chcą zachować otwarte drzwi do Watykanu.
Kresy24.pl za nmnby.eu
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!