Dziennikarz i obrońca praw człowieka Andrej Miedwiediew z Rzeczycy uciekł z Białorusi po tym, jak został zatrzymany przez funkcjonariuszy KGB. Na swoim koncie na Facebooku napisał, że został zmuszony do podpisania dokumentów werbunkowych.
Obrońca praw człowieka został zatrzymany w Kalinkowiczach 16 lipca. Najpierw w mieszkaniu matki Miedwiediewa a później w jego mieszkaniu w Rzeczycy funkcjonariusze KGB przeprowadzili rewizję na podstawie artykułu 289 Kodeksu Karnego (akt terroryzmu).
Miedwiediew był dwukrotnie przesłuchiwany. Jedno z przesłuchań dotyczyło kanałów w Telegramie „OGSB” (Cywilne Oddziały Samoobrony) i „Bociany lecą”, z którymi jak twierdzi, nie ma nic wspólnego.
Naczelnik miejscowego KGB zapowiedział, że wyśle obrońcę praw człowieka do więzienia, ale jeśli spełni 2 warunki zostanie zwolniony; Pierwszy warunek – nagra film, na którym się pokaja, drugi – podpisze dokument o współpracy. Miedwiediew spełnił oba żądania.
„Oczywiście, nigdy nie zamierzałem współpracować z tą służbą. I to było powodem, który ostatecznie popchnął mnie do podjęcia decyzji o opuszczeniu kraju, zanim „doniosę” na któregoś z moich przyjaciół lub zostanę ponownie wciągnięty w ich szpony. Chcę, aby wszyscy wiedzieli: podpisałem ten dokument, ale nie miałem zamiaru się do niego stosować! Ponieważ moim celem było wydostanie się stamtąd, kiedy miałem szansę i zrobienie tego, co muszę zrobić jako uczciwy człowiek. A ten kawałek papieru nie ma prawie żadnej mocy prawnej” – podkreślił Miedwiediew.
Wcześniej o zwerbowaniu poinformowała Jewgienia Babajewa, wolontariuszka Centrum Praw Człowieka „Wiasna”, zatrzymana dwa dni wcześniej.
oprac. ba za euroradio.fm
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!