„Pierwszy raz w całej mojej karierze musieliśmy nałożyć areszt na psa” – przyznaje funkcjonariuszka Zarządu Komitetu Śledczego Obwodu Mohylewskiego Oksana Soleniuk. Wkrótce york stanie przed sądem, który postanowi co z nim dalej. Najsmutniejsze jest to, że piesek niczemu nie jest winien. Można powiedzieć, że został w całą sprawę „wkręcony”.
Na razie terrier ma wprawdzie status „aresztowanego”, ale w więzieniu go, na szczęście, nie zamknięto. Raczej w areszcie domowym – to znaczy przekazano go pod opiekę dotychczasowej właścicielce do czasu zakończenia sprawy.
A wszystko zaczęło się niewinnie – od marzeń. 26-letnia mieszkanka Mohylewa od dzieciństwa marzyła, żeby mieć yorka. Niestety, nie było jej na niego stać bo taki piesek z dobrym rodowodem kosztuje w Mohylewie 1500 dolarów – przynajmniej na tyle wyceniła go milicja. Postanowiła więc ukraść pieniądze, a że pracowała jako kasjerka w państwowym sklepie, okazji nie brakowało. Z każdego utargu odkładała sobie po trochu, aż w końcu uzbierała i szczęśliwa kupiła pieska.
Wpadła przy kolejnej inwentaryzacji. Po obejrzeniu zapisu z kamer okazało się, że brała pieniądze od klientów, ale czasem nie wystukiwała rachunku na kasie. Przyznała się od razu. A ponieważ zgodnie z białoruskim prawem, mienie nabyte za skradzione pieniądze podlega aresztowi, więc i york został „aresztowany”.
Jeśli sąd uzna kobietę za winną, pies może zostać skonfiskowany na rzecz skarbu państwa. Może też mu grozić od 3 do 7 lat niewidzenia się z właścicielką, gdyż na tyle może trafić ona do więzienia. Chyba, że sąd weźmie pod uwagę względy humanitarne i nietypowe okoliczności łagodzące i wyda wyrok w zawieszeniu…
Kresy24.pl / udf.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!