Białoruscy kołchoźnicy z Homelszczyzny i Mohylewszczyzny wystosowali do prezydenta Aleksandra Łukaszenki list, w którym proszą go o zesłanie deszczu, gdyż panująca susza niszczy tegoroczne plony – podaje Radio Svaboda.
„Niedawno mówił Pan w orędziu, że nakazał Pan szefowi Mińskiego Komitetu Wykonawczego Siemionowi Szapiro, żeby poszedł do synagogi i poprosił o deszcz. On pańskie instrukcje wypełnił i w Mińsku rzeczywiście spadł deszcz, a u nas od dłuższego czasu nie ma opadów i uważamy to za dyskryminację. Dlaczego nie zamówił Pan deszczu u nas?” – skarżą się białoruscy chłopi.
Kołchoźnicy proszą też, żeby Aleksander Łukaszenka „załatwił deszcz dla całej Białorusi”, nakazując prawosławnym popom, aby w intencji opadów organizowali drogi krzyżowe w swoich parafiach. Inicjatorem listu do „wszechmogącego” prezydenta jest niezależny działacz z Mohylewa Aleksiej Pawłowski, który zebrał pod nim kilkadziesiąt podpisów m.in. we wsi Starograd i kilku innych.
Zachodzi jednak obawa, że działacz zakpił sobie z prezydenta, wykorzystując naiwność kołchoźników. Pamiętają oni bowiem dobrze jak w latach 90-ch na naradzie z dyrektorami kołchozów Łukaszenka obiecał im, że jeśli przyłożą się do roboty, to on ze swojej strony obiecuje „załatwić im deszcz”. Najwyraźniej wielu kołchoźników naprawdę wierzy, że prezydent to potrafi.
Z kolei 29 kwietnia br. w orędziu do narodu Aleksander Łukaszenka powiedział: „Szapiro modlił się w synagodze i załatwił deszcz. Co prawda tylko w mińskim obwodzie. Zuch, Siemion Borysowicz! No, daj Boże, może i w innych obwodach, bo przecież już zasiane, wcześnie w tym roku zasiane, a ziemia sucha”.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!