Czy dojdzie do przełomu w stosunkach Białoruś – Unia Europejska? Gdyby w niepamięć puścić wszystkie poprzednie gołosłowne deklaracje Łukaszenki o chęci dialogu i integracji z Unią Europejską, można byłoby w to uwierzyć.
Kiedy 29 marca ubiegłego roku komisarz ds. rozszerzenia i polityki sąsiedztwa Komisji Europejskiej Štefan Füle ogłosił początek „Europejskiego dialogu na rzecz modernizacji” białoruskie władze zdawały się tej inicjatywy w ogóle nie słyszeć. Czyżby coś się zmieniło?
Po wtorkowym spotkaniu w Tbilisi ministrów praw zagranicznych państw członkowskich Partnerstwa Wschodniego opinia publiczna dowiedziała się, że w ubiegłym miesiącu białoruski MSZ rozesłał państwom Partnerstwa oficjalne pisma, w których określa swoje warunki współpracy. Według służby prasowej białoruskiego MSZ minister Władimir Makiej wezwał do rozwiązania wszystkich nierozstrzygniętych dotąd kwestii w białorusko – europejskich „drogą pokojowego dialogu, bez dyktatu i wywierania presji, w celu dalszego wprowadzania Białorusi w europejskie procesy integracyjne, które byłyby w interesie zarówno Białorusi i Unii Europejskiej”.
Jak powiedział euroradio.fm politolog Denis Mieliancow, który zapoznał się z treścią tego listu, oficjalny Mińsk jest zaniepokojony faktem, że tzw. dialog z Unią odbywa się tylko na poziomie białoruskiej opozycji i społeczeństwa obywatelskiego. Jego zdaniem, władze w Mińsku będą się teraz starały przemianować dotychczasową formę dialogu, na „Partnerstwo na rzecz modernizacji”, która byłaby analogią rosyjskiej współpracy z UE. Według Mieliancowa, Białoruś chciałaby współpracować na takich samych zasadach jak w Partnerstwie Wschodnim – odbywać regularne spotkania na szczeblu eksperckim, ministerialnym i szczyt raz w roku. Białoruska wizja zakłada, że w ramach Partnerstwa do współpracy zostaną zaproszone tylko instytucje państwowe, a poziom modernizacji będzie dyktować białoruska strona.
Ekspert podkreśla, że władze białoruskie proponują, by w miarę rozwoju partnerstwa zostało włączone do niego społeczeństwo obywatelskie, ale rozumiane tylko jako grupy biznesowe.
Kresy24.pl/euroradio.fm
Komentarz Kresy24.pl:
W odróżnieniu od wielu europejskich polityków, którym od lat myślenie życzeniowe zastępuje realną ocenę intencji Łukaszenki, w całej Unii Europejskiej nie znalazłby się zapewne ani jeden bookmacher, który postawiłby swoje pieniądze na to, że białoruskiego dyktatora można zdemokratyzować. Jednak biurokraci, którzy niezależnie od szerokości geograficznej, zawsze żyją jak wiadomo w swoim wirtualnym świecie, nieodmiennie wierzą w moc sprawczą swoich „dialogów”, „partnerstw” i „współpracy” rozumianej jako polityczna turystyka z udziałem tabunów „ekspertów”, politologów i urzędników. Gdyby liczba zorganizowanych wspólnych konferencji miała jakikolwiek wpływ na poziom demokracji na Białorusi to już dawno ten kraj byłby ostoją światowej wolności.
Zanim jednak europejska stopa po raz kolejny nadepnie na te same łukaszenkowskie grabie warto może przypomnieć, że najbrutalniejsze represje za naszą wschodnią granicą, prowokacyjne antynatowskie manewry wojskowe i inne nieprzyjemne zdarzenia zawsze miały miejsce właśnie wtedy, kiedy europejska opinia publiczna zachłystywała się wizją „liberalizacji” na Białorusi i przełomu w relacjach z Mińskiem. Do polityków UE najwyraźniej nie dociera, że ową obietnicę dialogu Łukaszenka nieodmiennie traktuje jako taktyczną zasłonę dymną kiedy ma ochotę po raz kolejny przykręcić śrubę własnemu społeczeństwu. Wystarczy zresztą spojrzeć na sformułowania tej jego nowej „oferty dialogu” – ta sama odkurzona stara śpiewka i wyświechtane frazy znane od blisko 20 lat. Skąd więc nagła nadzieja, że „tym razem to już na pewno”?
Oczywiście żaden głos rozsądku nie powstrzyma eurokratów przed kolejnym radosnym „dialogiem”. Będą to robić chociażby po to, żeby mieć o czym mówić i żeby powiązane z nimi firmy mogły w tym czasie załatwiać swoje interesy z dyktatorem. Ale my – normalni ludzie – nie traktujmy tych dyplomatycznych korowodów poważnie. Bądźmy szczerzy – krowa nie zaśpiewa, świnia nie zatańczy, a Łukaszenka nie stanie się demokratą.
Marek Bućko
1 komentarz
Racjonalista
13 lutego 2013 o 16:10Nie będzie z tego nic, jak zawsze zresztą. Łukaszenko lubi czasami trochę „czarować” polityków z Europy a później i tak zrobi po swojemu…