Kryzys gospodarczy na Białorusi poważnie dotknął branżę Dziadków Mrozów, czyli odpowiedników naszych Świętych Mikołajów. Skarżą się, że w tym roku popyt na ich usługi jest minimalny.
W agencjach rozrywkowych wynajmujących Dziadki Mrozy tłok. Nie tłoczą się jednak bynajmniej klienci żądni ich usług, ani dzieci po prezenty, tylko sami Mikołaje, usiłujący zdobyć jakiekolwiek zlecenie.
„Liczba zamówień na nasze usługi znacznie spadła. Mamy 31 grudnia i siedzimy tu bez roboty” – mówi Dziadek Mróz z agencji rozrywkowej „Lendsad”. Wspomina jak to kiedyś od zleceń z przedszkoli i szkół nie można się było opędzić. „A w tym roku nie byliśmy w żadnym przedszkolu” – przyznaje smutno.
Jego kolega z 15-letnim „dziadkomrozowym” stażem miał w tym roku więcej szczęścia. „Rok temu, na samym początku kryzysu, było gorzej. Mniej telefonów od klientów. W tym roku jest trochę większy popyt, ale to nie to samo co kiedyś. Widać, że ludzie liczą każdy grosz” – zauważa.
„Nauczyciele i rodzice nigdy nie zamienią profesjonalisty z dużym doświadczeniem na byle kogo” – próbuje zachęcać do swoich usług inny Dziadek Mróz o imieniu Aleksander. „Ale wcześniej płacili mi za cały program artystyczny. A teraz mam tylko na chwilę przyjść i wyjść” – narzeka.
Okazuje się jednak, że kryzys w branży Dziadków Mrozów zupełnie nie dotknął towarzyszących im Śnieżynek, które mają nawet więcej zleceń niż w ubiegłych latach. „Moje ceny wcale nie są niskie, a jednak jest wielu chętnych. Klienci z górnej półki cenowej są zresztą najlepsi. Więc dla mnie żaden kryzys nie straszny” – chwali się dziennikarzom napotkana na ulicy Śnieżynka.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!