Alaksander Łukaszenka przestrzegł dziś przedsiębiorców domagających się liberalizacji przepisów, że próby szantażowania go nie mają sensu a wręcz mogą „wyjść bokiem” szantażystom. Baćka oświadczył, że nikogo się nie ulęknie, a już na pewno nie dopuści, by sytuacja w jego kraju wymknęłą się spod kontroli, tak jak na Majdanie w Kijowie.
Łukaszenka odpowiedział dziś przedsiębiorcom indywidualnym na apel opublikowany na stronie internetowej stowarzyszenia „Perspektywa”, który wystosowali do niego w związku z wejściem w życie przepisów Unii Celnej (Białoruś, Rosja, Kazachstan). W myśl nowych zasad będą mieli obowiązek certyfikacji nabytych do obrotu towarów. W piśmie do prezydenta wyrazili przekonanie, że zmiana warunków ich pracy może wywołać napięcie i protesty w środowisku przedsiębiorców. Zwrócili uwagę, że wymóg certyfikowania towaru jest niemożliwy do spełnienia przez przedsiębiorców indywidualnych, którzy w większości sprowadzają towar z Rosji, ponieważ „istnieje wielki i poważny problem z wydawaniem potwierdzeń przy sprzedaży towaru białoruskim przedsiębiorcom”.
W odpowiedzi na postulaty przedsiębiorców, prezydent oświadczył, że taki apel to nic innego jak próba szantażowania jego osobiście oraz białouskich władz. Więc poradził: – Straszenie mnie nic wam tu nie da. – Wszystko powinno odbywać się w sposób cywilizowany. Pogrywać z państwem nie pozwolę. Nie dopuścimy do Majdanu w naszym kraju. – Jeśli chcecie żyć jak na Zachodzie, stworzymy wam takie warunki. Ale jeśli chcecie żyć jak na Majdanie, to – proszę wybaczyć tę uwagę, bo w żadnym wypadku nie chcę mieszać się w wewnętrzne sprawy Ukrainy, po prostu jest to dobre porównanie – nie na Białorusi.
Zwracając się do 60 tysięcznej grupy do rzedsiębiorców poradził im, żeby więcej do mediów się nie zwracali, bo „bokiem może im to wyjść”.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!