Podczas, gdy reżim w Mińsku imituje walkę z małymi przejawami „ruskiego świata” na Białorusi, ten bezpardonowo zawłaszcza całą przestrzeń informacyjną i kulturową, opanowując umysły społeczeństwa.
„Ruski świat” – czym jest? To systematyczne, agresywne propagowanie rosyjskich idei imperialistycznych na poziomie symboli politycznych, języka i kultury. To niczym nie ograniczony wpływ na świadomość i zachowania ludzi, to celowe zniekształcanie historii, pisze Paweł Usow w „Białoruskim Partyzancie”.
Machina państwowa niechętnie i bardzo niemrawo zaczęła formalną walkę z niektórymi, mało znaczącymi skutkami panoszenia się „ruskiego świata”na Białorusi (są konsekwencją, a nie przyczyną). Białoruskie władze ani nie rozumieją, a tym bardziej nie posiadają strategii realnego przeciwdziałania „rś”, ponieważ …. to one same go stanowią, są jego częścią.
Anty-białoruskie nastroje i publiczne wypowiedzi, które stały się już normą w białoruskim społeczeństwie, to wynik dominacji „rosyjskiego świata” na Białorusi, od dawna zakorzenionego w szkołach, uniwersytetach, administracji i instytucjach publicznych.
„Rosyjski świat” jak pasożyt sprytnie ukrywa się w „sowieckim świecie”, który od ponad 20 lat starannie budował Łukaszenka. Nazywając siebie człowiekiem radzieckim, „Rosjaninem ze znakiem jakości”, on i jego świta brutalnie niszczyli „świat białoruski”, wartości narodowe i idee, próbując narzucić amorficzne, anonimowe pojęcie „białoruskiej ideologii państwowej”.
Jednak wszystko to co radzieckie, to co zostało wyniesione na piedestał ideologii państwowej na Białorusi, jest w istocie ruskie, a teraz harmonijnie wbudowuje się w bezosobową i pustą świadomość społeczeństwa białoruskiego.
No bo cóż znaczą nieznani nikomu prorosyjscy blogerzy (zatrzymani 6 grudnia pod zarzutem rozniecanie wrogości etnicznej – red.), w porównaniu z ministrem spraw wewnętrznych Białorusi, który paraduje w mundurze oficera NKWD, cóż znaczą w porównaniu z nagłośnionym szeroko cyklem wykładów, jakie wygłaszał kilka dni temu w Mińsku „głos rosyjskiego świata” Władimir Sołowiow, który nieskrępowanie opluwał i wycierał nogi we wszystko co białoruskie. Czym wreszcie są ci publicyści, w porównaniu do organizowanymi na masową skalę na Białorusi „obozami wojskowo-patriotycznymi”, na których odbywa się pranie mózgów białoruskich dzieciaków? Czy te zatrzymania wpłyną na te tysiące młodych zindoktrynowanych ludzi, których system edukacji dawno przerobił na biernych wielbicieli wielkiego Związku Radzieckiego i Rosji Putina?
A gdzie reakcja władz na antypaństwowe książki, takie jak np. „Nieuświadomiona historia Białej Rusi”, której prezentacja przy wsparciu prorosyjskich organizacji, takich jak Fundacja Rozwoju Instytucji Społeczeństwa Obywatelskiego, „Dyplomacja publiczna”, inicjatywa obywatelska „Sojuz”, towarzystwo „Ruś Maładaja”, bez przeszkód odbywa się na wielu uczelniach i uniwersytetach Białorusi.
Tezy zaś w niej zawarte, tj. „Murawiow bronił Białorusinów przed ekscesami polskich powstańców w 1863 roku, a następnie przeprowadził zasadniczą reformę w interesie białoruskiego chłopstwa, a wkład hrabiego Murawjowa Wileńskiego w historię Białorusi był jednoznacznie, zdecydowanie pozytywny” – to sformułowania najmniej obraźliwe.
Zatrzymanie dwóch czy Trzech nieznanych ogółowi społeczeństwa „apologetów ruskiego swiata”,- to spóźniona szczepionka podana zainfekowanemu organizmowi. W celu powstrzymania procesu niszczenia organizmu potrzebna jest operacja. Ale na Białorusi systematycznej konfrontacji z „ruskim światem” nie będzie. Otwarta walka spowodowałaby natychmiastową ostrą reakcję w Moskwie, a do wojny informacyjnej z Rosją, reżim białoruski nie jest gotów.
Do poważnej konfrontacji, a tym bardziej do zwycięstwa z hydrą potrzeba byłoby elity narodowej, a takiej na Białorusi nie ma. Jest tylko cała masa urzędników – biurokratów, którzy radośnie przyczepiają sobie „georgijewską wstążkę” i podnoszą rosyjską flagę na dachu Administracji Prezydenta.
Łukaszenka nie wykazał nigdy woli na stworzenie warunków dla swobodnego funkcjonowania ideologicznej alternatywy, reprezentowanej przez organizacje narodowo-demokratyczne, niezależne media państwowe (takie same „Biełsat”). Jednocześnie stwarza nieograniczoną swobodę nadawania rosyjskich telewizji NTV, RTR, ORT (ok 65 proc. kontentu, to treści rosyjskie).
Jak dotąd, tylko białoruska demokratyczna społeczność posiada wyraźnie sformułowaną ideologię „białoruskiego świata”, zdolnego do stawienia czoła „ruskiemu”. Wszystko, czego oczekuje się od władzy, to prośba o powstrzymanie się od przeszkadzania w walce o świadomość Białorusinów.
Jednak społeczność demokratyczna, jego swobodne funkcjonowanie jest zagrożeniem dla samego systemu, ponieważ jej ostatecznym celem – jest zbudowanie narodowego, demokratycznego państwa. Dlatego reżim „stara się” rozwiązać problem „ruskiego świata” metodami pół-administracyjnymi, a przy tym całymi siłami przeciwstawia się odrodzeniu narodowemu, zastępując je ideologicznym substytutem w postaci „białoruskiej ideologii państwowej”, który jest w zasadzie tylko zniekształconym odbiciem „ruskiego świata”.
Kresy24.pl
1 komentarz
bps
12 grudnia 2016 o 23:05Białoruś, to wprawdzie nie Ukraina, ale kibice białoruscy wspólnie z ukraińskimi krzyczeli Putin h….
Tak więc nie należy jednoznacznie wszystkiego przesądzać. Na Ukrainie wyzwalaczem była odmowa podpisania układu z UE, a na Białorusi identyczny skutek może wywołać ogłoszenie zjednoczenia z Rosją.