Maniera na cynizm i pogardę przekroczyła progi świata polityki i wkracza do białoruskiego biznesu. Świadczy o tym wypowiedź przedstawiciela biznesmenów młodej generacji, który nie waha się publicznie nazywać ludzi pracy „zbędną biomasą” a zakłady pracy „gettami”.
Gospodarka centralnie planowana, ręcznie sterowanie przez Łukaszenkę wszystkimi sektorami produkcji, to nie mogło się skończyć inaczej niż krachem białoruskich nierentownych zakładów. Niestety skutki takiej polityki ponoszą robotnicy tysiącami zwalniani ze swoich miejsc pracy.
Tymczasem podczas spotkania przedstawicieli białoruskich firm, gdzie poruszano min. problemy nieuchronnej automatyzacji produkcji i społecznej funkcji krajowego przemysłu, jeden z prelegentów- szef firmy logistycznej Apply Logistic zaskoczył zebranych szczerością:
„Jednym z problemów gospodarki, który przed nami stoi, to nadmiar ludzi, – powiedział Dmitrij Czernomorec, – a mianowicie, nadmiar biomasy. Widzimy, jak szybko postępuje automatyzacja procesów produkcyjnych i handlowych. Wszystkie firmy myślą o redukcji personelu serwisowego. Państwo będzie musiało utrzymać tę zbędną biomasę.
– Głównym zadaniem mińskich zakładów samochodowych i fabryki traktorów – nie jest produkcja samochodów ciężarowych i ciągników – powiedział przedstawiciel młodego pokolenia biznesu. – To są getta służące do utrzymywania ludzi, żeby z nożami nie pobiegli naszych Porsche dewastować”– powiedział Czernomorec.
Kresy24.pl
3 komentarzy
Olin
2 czerwca 2015 o 14:22I tak pobiegną dewastować wasze wózki, parchy obrzydłe. To tylko kwestia czasu.
Ożeu
3 czerwca 2015 o 08:37Co im z tej automatyzacji, jak tylko dyrektorom służy, Wytępić dyrektorów i cała władza nad automatyzacją w ręce ludu. 😀
obserwator
3 czerwca 2015 o 18:52Może nie przesadzajmy z tym świętym oburzeniem.
J. Kurski, gdy poz kamerą mówił smutną prawdę o zakręconym jak wiatrak „ciemnym ludzie”, wywołał piekło, ale jego błędem było nie to, że tak myśli i działa jego partia, ale to, że nie ma wystarczającego instynktu samozachowawczego, aby o tym nie mówić przy „obcych” (tu: przy Lisie).
Ten przynajmniej prawdę mówi prosto w oczy, bo niby z jakiego innego powodu podtrzymywane są nierentowne państwowe molochy zatrudniające tysiące niby-robotników robiących niby-produkty, których nikt nie chce na rzeczywistym rynku? Chodzi o to, aby lud nie zrzucił swojego dyktatora i „nowych białoruskich”.
„Biomasa” to ekwiwalent „ciemnego luda” i w obu przypadkach oznacza kogoś zbędnego, lecz potencjalnie niebezpiecznego, z kogo można zrobić polityczną broń, jeśli wie się jakich metod socjotechnicznych użyć. Smutna prawda, z której można wywieść dwa skrajne wnioski: albo owemu ludowi/masie należy się więcej podmiotowości i prawdy ryzykując utratę władzy, albo należy ją „dla jej dobra” stłamsić i karmić demagogią, aby broniła własnego oprawcę przed potencjalnymi wrogami.
Demokrację wymyślono po to, aby lud nie rzucił się z nożami na elitę (wystarczy od czasu do czasu rzucić ludowi kogoś mniej zżytego z elitą na żer i zapewnić, że w każdej chwili „władzę” może zmienić przy skrzynkach wyborczych), ale lepszego ustroju jak na razie nikt nie wymyślił. Inne (wspólnota plemienna, feudalizm, państwo wyznaniowe, państwa totalitarne) kończyły się z reguły wielką rzezią. W warunkach europejskich zbyt wyalienowana elita może obawiać się najwyżej odstawienia od koryta, bo już nie kata.