Ukraiński resort obrony prowadzi śledztwo w sprawie wadliwych pocisków moździerzowych, które trafiły na front. W sieci pojawiło się sporo skarg i nagrań – Ukraina ma spory problem.
Tygodnik „Dzerkało Tyżnia” informuje o dochodzeniu, wedle którego chodzi aż o 100 tysięcy pocisków. To liczba wystarczająca na sześć miesięcy użytkowania na linii frontu.
Jak przypominają media, pociski moździerzowe i artyleryjskie są kluczowe, Ukraina i bez tego problemu ma spore trudności z dorównaniem lepiej zaopatrzonym siłom rosyjskim.
Dostawa pocisków to wynik umowy między ukraińskim MON a resortem Przemysłu Strategicznego – zostały one kupione u krajowego producenta w celu zmniejszenia zależności od dostaw zagranicznych. Resort obrony przekazał, że wadliwe partie wycofano, zamiast tego żołnierzom dostarczone zostaną importowane pociski.
Udostępniane w sieci nagrania dowodziły, że dostarczona wcześniej amunicja nie wybuchała lub nie trafiała w wyznaczony cel. Artykuł nie precyzuje, o jaką fabrykę chodzi. Poinformowano jednak, że to przedsiębiorstwo będące częścią Ukroboronprom i często padało ono celem rosyjskich ataków.
Według medialnego dochodzenia problem stanowić może nieodpowiedni proces kontroli jakości w resorcie obrony. Zignorowane miały zostać zgłaszane wcześniej ostrzeżenia na temat zdolności zakładu do produkcji detonatorów. Przyczyną niewypałów ma być zarówno kiepska jakość ładunków, jak i złe warunki ich przechowywania. Państwowe Biuro Śledcze wszczęło dochodzenie karne.
swi/kyivindependent.com
1 komentarz
korupcja niechlujstwo sabotaż
26 listopada 2024 o 17:16A teraz wyobraźmy sobie, że UA jest w NATO…