Ałła Pugaczowa, popularna do dziś, czołowa gwiazda rosyjskiej estrady czasów sowieckich zażądała, by wpisać ją na listę „agentów zagranicznych Federacji Rosyjskiej”. W odważnym poście, który wywołał medialną burzę – nie tylko w Rosji, pozwoliła sobie na ocenę konsekwencji rosyjskiej wojny przeciwko Ukrainie. Jej wpis polubiło w ciągu doby kilkaset tysięcy osób.
Jak zauważa Wiktor Bogdziewicz na portalu Svaboda, dla całego starszego i średniego pokolenia Rosjan, 73 – letnia dziś Pugaczowa jest ikoną i symbolem „starych, dobrych czasów sowieckich”. Z jej nazwiskiem i wizerunkiem kojarzą się połowie ludności byłego ZSRR najlepsze wspomnienia z młodości.
Choć ulubienicą kremlowskiej elity nie była, to z racji jej popularności władza musiała się z nią liczyć.
Ałła Pugaczowa została uznana za „Artystkę Ludowym ZSRR” dopiero 20 grudnia 1991 r., a więc na kilka dni przed rozpadem Związku Radzieckiego. Był to jeden z ostatnich dekretów podpisanych przez Gorbaczowa. I Pugaczowa nigdy o tym nie zapomniała. Gdy umarł przyszła się z nim pożegnać, a jej pożegnalne słowa są bardzo wymowne:
„Już dawno tak nie płakałam. Skończyła się epoka, w której zdobyliśmy wolność, przestaliśmy być „Imperium zła” dla całego świata i zniknął strach o przyszłość naszych dzieci. I co najważniejsze. Gorbaczow odrzucił przemoc jako sposób na politykę i utrzymanie własnej władzy…”.
Po wybuchu wojny na Ukrainie Pugaczowa wyjechała z mężem i dziećmi do Izraela. Artystka długo milczała, i to bardzo wymownie. Wróciła przed rozpoczęciem roku szkolnego. Ale to, co ostatecznie przerwało to milczenie i zostało wyrażone dość jednoznacznie, jest złym znakiem dla władz rosyjskich (jak i białoruskich).
Dlaczego? Ano dlatego, że jest osobą o niezwykle dobrej intuicji. Jak pisze Bogdziewicz, nikt tak jak ona nie czuje swojego narodu i nastrojów panujących w społeczeństwie. W przeciwnym razie nie stałaby się idolką milionów. Śpiewało wszak tak wielu, ale tylko ona zyskała sławę w ZSRR i miłość ludzi.
Oto tekst Pugaczowej, który wywołał tyle szumu w Rosji i na całym obszarze postsowieckim. Zwracając się do rosyjskiego Ministerstwa Sprawiedliwości, Pugaczowa pisze:
„Proszę o włączenie mnie w szeregi zagranicznych agentów mojego ukochanego kraju, bo solidaryzuję się z mężem, człowiekiem uczciwym, przyzwoitym i szczerym, prawdziwym i nieprzekupnym patriotą Rosji, który Ojczyźnie życzy pomyślności, życia w pokoju, wolności słowa i położenia kresu śmierci naszych chłopców dla iluzorycznych celów, które czynią nasz kraj pariasem i utrudniają życie naszym obywatelom”.
Osoby uznane przez Rosję za „zagranicznych agentów” podlegają różnym restrykcjom, takim jak zakaz pracy z nieletnimi i nauczania na państwowych uniwersytetach. Propaganda kremlowska nazywa ich wrogami ludu.
Jak wskazuje Bogdziewicz, gdyby Pugaczowa mieszkała na Białorusi, jej prośba do Putina byłaby równoznaczna z napisaniem oświadczenia do władz z prośbą o wpisanie jej na listę ekstremistów – w ślad za mężem. Ekstremiści na Białorusi siedzą w więzieniach, Ci, którym nie udało się wyjechać – skazani na długoletnie odsiadki.
Zatem jej wystąpienie będzie dla władz szokiem, dla części społeczeństwa, z pewnością też. Z tego punktu widzenia reżim może uznać, że stanowi ona o wiele większe zagrożenie niż nawet Alieksiej Nawalny, czy reszta opozycji.
ba na podst. svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!