Podobnie jak „Przez kraj ludzi, bogów i zwierząt” Ossendowskiego, czyta się to jednym tchem. Barwne i dramatyczne wspomnienia z walk z bolszewikami na Dalekim Wschodzie w szeregach „białych” i pod wodzą legendarnego barona Ungerna, na tle fascynującej i egzotycznej dla nas kultury i przyrody mogolskiej.
Zarówno Ossendowski jak Giżycki nienawidzili sowietów, stąd w Polsce ludowej ich książki były zakazane. Również dziś ich bezkompromisowy antykomunizm zdaje się niektórych drażnić, stąd nawet w obecnym wydaniu książki Giżyckiego – pierwszym po 80 latach – autor przedmowy nie omieszkał mu tego wytknąć, zaznaczając, że przecież „Mongolia pod rządami czerwonych wcale nie zbankrutowała, a odniosła w wielu dziedzinach znaczne sukcesy”. Oczywiście, z tego punktu widzenia nawet hitlerowskie Niemcy miały znaczne sukcesy, na przykład w budowie dróg czy rozwoju przemysłu. Tylko czy na tej podstawie należy je oceniać? Giżycki trafnie pisze o bolszewikach, że przecież „nie o dobro krajów i ludzi im chodzi, ale o realizowanie utopijnych doktryn, o zdeprawowanie moralne narodów, aby potem łatwiej posiąść ich niezmierzone bogactwa”.
Podobnie jak Ossendowski, Giżycki był zafascynowany postacią barona Ungerna i miał dla niego niemałe zasługi, produkując dla jego armii gazy trujące i materiały wybuchowe, a także uczestnicząc w jego desperackiej wyprawie zbrojnej na bolszewików. Sam Ungern cenił wysoko polskich żołnierzy i kiedyś powiedział nawet, że gdyby miał takich ludzi więcej to bolszewizm zostałby zniszczony. Ale chociaż Ossendowski i Giżycki pisali o tym samym, to jednak nie tak samo – Giżycki zdaje się być mimo wszystko bardziej wnikliwym obserwatorem i bliżej trzymać się realiów, przez co jego wspomnienia mają niezaprzeczalny walor autentyczności.
Aby się o tym przekonać warto poznać obu tych autorów, a przy okazji ze zdumieniem stwierdzić, że nie ma chyba zakątka na świecie, w którym Polacy nie walczyliby o to, co dla nas zawsze było najważniejsze, czyli o wolność.
Czytelnik Kresowy
„Przez Urianchaj i Mongolię. Wspomnienia z lat 1920-21”
Kamil Giżycki
wyd. LTW (Łomianki, 2009)
1 komentarz
józef III
10 sierpnia 2014 o 14:36a mnie zadziwia to, że Giżycki wrócił do Polski (PRL), nie siedział w więzieniu a nawet pracował jako dziennikarz ! Czyżby za wydanie sowietom wiadomości o lokalizacji skarbu Ungerna ?