Zbliżające się wybory prezydenckie na Białorusi (9 sierpnia br.) to czas wzmożonej aktywności prokremlowskich mediów. Propaganda akcentuje narrację na „zagrożenie” dla Białorusi nadchodzące z Polski.
Białoruski czytelnik bombardowany jest newsami o polityce kolonialnej wobec Białorusi prowadzonej przez Polskę, sponsorowanie przez rząd w Warszawie „informacyjnych sabotażystów” i wspieranie kandydatów „buntowników”, skłonnych do organizowania masowych protestów wyborczych, wzniecenia zamieszek, itp.
Jak zauważa portal euroradio.fm, propaganda Kremla wyjaśnia Polską „agresję” imperialnymi ambicjami Polaków. Niektóre media sugerują z kolei, że to NATO rękami Polski promuje na Białorusi swoje interesy.
Niejaki Jewgienij Wołodczenko, w swoim wideoblogu na portalu SONAR -50 „ujawnia” rzekomą „sieć polskich infodywersantów” na Białorusi, którzy za polskie pieniądze publikują szkodliwe, godzące w interesy (czyje?) fake newsy.
Wołodczenko wymienia dwóch „prowokatorów”, którzy ośmielili się krytykować masowe wydarzenia, odbywające się z inicjatywy Łukaszenki na Białorusi podczas epidemii koronawirusa.
Chodzi o portal internetowy „charter97.org” i kanał „Basta” w serwisie Telegram.
Co one mają wspólnego z Polską? Warszawa dała schronienie tym uciekinierom, gdy musieli uchodzić przed represjami reżimu Łukaszenki.
Dostało się też działaczom „Młodzieżowego Bloku”, którzy podczas ostatniej próby przed paradą zwycięstwa zorganizowali happening, niosąc w takt marszowej muzyki trumnę, symbolizującą wszystkich tych, którzy mogą stracić życie w wyniku nieodpowiedzialnej polityki władz w czasie pandemii koronawirusa.
„Kto ich promuje i sponsoruje? – pyta Jewgienij Wołodczenko. – Akcja została zorganizowana przez działaczy „Młodzieżowego Bloku”, niektórzy z nich należą do partii opozycyjnych, finansowanych ze środków zachodnich. Promocją i nagłośnieniem zajmuje się polsko-brytyjski kanał telewizyjnym Biełsat i Radio Svaboda” – czytamy.
Pytanie o to kto sponsoruje „Blok”, pozostaje bez odpowiedzi w potoku oburzenia autora. Nie dowiedzieliśmy się też dlaczego newsy krytyczne wobec parady w Mińsku to prowokacja Polski?
Jak zauważa euroradio.fm, jednym z apologetów rosyjskiej wizji świata je wykładowca Seminarium Teologicznego i „politolog” Siergiej Iwannikow;
„NATO-wski but polskiego żołnierza jest gotowy podeptać białoruską ziemię w dowolnym momencie. (…) Białoruś to dla Polski tylko część utraconych ziem wschodnich, które powinny powrócić do państwa polskiego. Wśród polskich nacjonalistów są pasjonaci, gotowi zająć ziemie białoruskie nawet jutro. Oczywiście przy pomocy wojsk NATO. Polski establishment polityczny śpi i patrzy, jak wojska polskie wkraczają do Mińska”- oświadczył Iwannikow w wywiadzie dla prorosyjskiego portalu propagandowego Ukraina.ru.
Iwannikow, jako przedstawiciel ruskiego miru, sam posiadający imperialne poglądy, nie ukrywa swojego pragnienia, by Białoruś stała się częścią „państwa związkowego”, oczywiście nie ma nawet mowy o równych prawach: „Taki postulat jest zasadniczo nieuzasadniony”, mówi.
„Minęły czasy małych niepodległych państw”, podkreślił prorosyjski „politolog”. – Białoruś nie jest w stanie stać się centrum rosyjskiej cywilizacji. Naturalnym wektorem jej dalszego rozwoju jest sojusz z Rosją” – twierdzi.
Dlaczego Białorusini powinni stać się częścią takiego sojuszu? To proste. Według „politologa” większość Białorusinów popiera ideę „państwa związkowego”.
„(…) A jeśli rząd Białorusi zdecyduje się postępować wbrew woli narodu, Białoruś zostanie zniszczona;
„Państwo białoruskie utraci swoją legitymację, zamieni się w widmo, którego istnienie będzie krótkotrwałe. Rosja pomoże mu zniknąć” – grozi Iwannikow.
Iwannikow rysuje apokaliptyczny obraz Białorusi: albo zostanie zajęta, zawłaszczona i zniszczona przez Zachód, stając się kolonią Polski i Unii Europejskiej, albo będzie częścią „ruskiego miru” – jako wasal.
Z kolei redaktor naczelny strony internetowej IMHOclub i „politolog” Aleksiej Dzermant, który lubi brylować na antenie białoruskich kanałów telewizyjnych, opowiadał w ostatnim wywiadzie o rzekomym pragnieniu Polski „odzyskania” Kresów wschodnich i ich kolonizacji.
Według Dzermanta, w Polsce istnieje kilka tradycji politycznych, jedną z nich proponuje nazywać „legionistyczną” – jest to ekspansja na wschód i aktywny polski imperializm:
„Ta linia jest zakorzeniona w Polsce. Nie można jej nazwać samodzielną. Po prostu jest teraz włączona do ogólnej strategii dominacji USA w Europie”.
Dzermant twierdzi ponadto, że Polska nadal inwestuje w „infrastrukturę protestacyjną” na Białorusi oraz, że niektórzy kandydaci na prezydenta RB, są kojarzeni z „częścią polskich elit”.
Jako argument na poparcie swojej opinii mówi jedynie: „to fakt!”.
Euroradio przytacza słowa Dzermanta, który nawiązuje do niedawno opublikowanej polskiej strategii bezpieczeństwa. Jak zauważa redaktor naczelny, nie ma w niej wprawdzie mowy o Białorusi, ale ma dowodzić wyłącznie tego, że Polska nie chce traktować sąsiadki jako części wspólnej strategii. Jego zdaniem, dla kierunku białoruskiego istnieje oddzielny plan.
Ogólnie rzecz biorąc, polskie władze „chcą uznać to za wewnętrzną sprawę i część polskiej polityki wschodniej, tak by później zapisy zawarte w tej strategii mogły być stosowane w praktyce.
Jednym słowem straszak o polskim imperializmie i kolonialnych pragnieniach Polaków znów stał się popularny w prorosyjskich mediach propagandowych.
oprac. ba na podst. euroradio.fm
2 komentarzy
WRON
31 maja 2020 o 11:12Nic w tym nowego, od XVIII wieku. Może to być widomy znak, że Moskwa szykuje się do kolejnego skoku.
ktos
1 czerwca 2020 o 08:37Zagadka, jak trzeba Bialorus przyczepic do Rosji to mowi sie ze to oodwieczne ziemie Rosjan. Ale teraz okazuje sie ze to utracone ziemie Polski? No wezcie sie tam zdecydujcie bo my tu nie wiemy czy tam Rosja czy Polska byla 🙂