Dmitrij Sarajew, radny z południowej-wschodniej Moskwy, ujawnił że na budowie zaplanowanej w tej części stolicy nowej obwodnicy wykryto poziom promieniowania przewyższający normę aż szcześćdziesięciokrotne.
Lokalni działacze i ekolodzy od dawna protestują przeciwko budowie 28-kilometrowej trasy argumentując, że zakopane w pobliżu odpady radioaktywne mogą podczas budowy dostać się do powietrza i wody (wzdłuż biegnie rzeka Moskwa).
Bliska ukończenia droga biegnie do moskiewskiej fabryki firmy Polymetal zajmującej się wydobyciem i przerabianiem metali oraz produkcją sprzętu wojskowego (w tym broni). Firma podaje, że już w 1996 roku zaprzestała tam produkcji metali skupiając się na właśnie produkcji sprzętu wojskowego. Pozostały jednak po jej działalności w czasach sowieckich i na początku lat 90. odpady radioaktywne zakopane pod ziemią i w hałdzie, opadającej zresztą do rzeki Moskwy.
Sarajew precyzuje, że urządzenia zainstalowane wzdłuż już zbudowanej konstrukcji wykryły źródła promieniowania pod ziemią, w co najmniej pięciu miejscach. Władze sanitarne twierdzą, że po zaalarmowaniu opinii publicznej wysłały w niedzielę inspekcję i eksperci stwierdzili, że doszło do awarii urządzeń.
Ministerstwo ds Sytuacji Nadzwyczajnych również odrzuca twierdzenia radnego i dodaje w komunikacie, że promieniowanie nie przekracza w tym obszarze norm. Inna sprawa, że przeprowadzone w zeszłym roku oficjalne badania rzeczywiście wykazały, że w pobliżu placu budowy znajduje się miejsce, gdzie normy promieniowania są przekroczone 200 razy. Mer Moskwy Siergiej Sobianin również przyznał w styczniu, że w okolicy jest parę „punktów radioaktywnych” i obiecał przeniesienie skażonej ziemi i odpadów poza Moskwę na specjalne składowisko.
Oprac. MaH, themoscowtimes.com
Ilustracja: Pixabay License
5 komentarzy
Jedzrzej
10 lutego 2020 o 12:52swoich obywateli wykończą szybciej niż przyznają sie do winy,chociaż niektórzy wyglądają na europejczyków to mentalnie to Azjaci,poniekąd szkoda mi tych zniewolonych i zaszczutych narodów pod nazwa Rosja
kronon
10 lutego 2020 o 14:49Mnie natomiast jakos tych z Moskwy jakos nie szkoda! Bo Moskwa w swoim czasie zbytnio nie przejmowala sie tym ze gdzies tam na Ukrainie wybuchla elektrownia w Czarnobylu. Tych Kremlowskich decydentow nie obchodzilo to ze na Bialorusi i na Ukrainie ludzie poddawani byli na zwiekszony poziom radyacji. Niby wydzielili wtedy miejsca w sanatorjach w Kaliningradzie dla bialorusinow i ukraincow z terenow dotknientych opromieniowaniem. Ale potem znalezli sie w tych sanatorjach uciekinierzy z Moskwy co „zamiatali” w panice byle jak najdalej od Czarnobyla. Jak trafil sie jakis pojedynczy bialorusin albo ukrainiec w tych sanatorjach to ci z Moskwy patrzyli jak byk na czerwona szmate – „jakim cudem ten przedstawiciel „bratniego” narodu znalazl sie tam gdzie maja prawo przebywac tylko mieszkancy Moskwy?!” To byl rok 1986. Wiec teraz niech Moskwa sama pokosztuje tego „rosolu” co za komuny byl gotowany dla innych. Rosja jest ogromna – moga zamiatac z Moskwy az do Wladywostoku!
Kocur
10 lutego 2020 o 14:53Czort swoje, a pop swoje, i komu tu wierzyć. Nic nowego, u nich jak zwykle to samo. Mydlenie oczu i wmawianie, że białe jest czarne. Ogłupiają ludzi i piorą im mózgi. Constans.
Leon
11 lutego 2020 o 07:23Jak zawsze – dużo straszenia i ZERO konkretów. Współczesne dziennikarstwo…
ktos
11 lutego 2020 o 08:17Strasznie czesto sie psuja te urzadzenia pomiartowe. Jak rakieta sie im rozbila to tez sie czujniki popsuly.