My zbudujemy „Fort Trump“, a wy – „Fort Angela“ i razem będziemy powstrzymywali Rosjan. Żartujący w ten sposób na temat Litwinów wysoki urzędnik Polski nawet pewnie nie zdawał sobie sprawy co powiedział. Trwająca od dziesięcioleci wzajemna nieufność Wilna i Warszawy wygasa, a katalizatorem zjednoczenia jest odwieczny wspólny wróg.
Na Litwie o sporach Litwinów i Polaków wie pewnie każdy, który przynajmniej odrobinę interesuje się historią bądź aktualiami. Od dawnych konfliktów po walki o Wileńszczyznę i ciągle nasilające się w ostatnich dziesięcioleciach spory o szkoły, pisownię polskich nazwisk w paszportach, literę W – niegdyś siostrzane państwa Rzeczpospolitej Obojga Narodów wydają się być skazane na niezgodę. Jednak, jak zaznacza biorący udział w szkoleniu oficerów NATO w Wilnie dyplomata, spory zanikają w obliczu wspólnego zagrożenia.
Wróg mojego wroga, jest moim przyjacielem
Październik 1919 r., trwają walki o niepodległość. Po udaremnieniu w sierpniu spisku POW przeciwko władzom litewskim Litwini coraz częściej wymieniają strzały z Polakami, trwa nieogłoszona wojna o Wileńszczyznę i południową Litwę. Jednak na granicy Litwy i Łotwy ma miejsce niespodziewane zdarzenie. Wyparci przez Łotyszy z północy, Litwinów od zachodu i Polaków z południa żołnierze Armii Czerwonej znajdują oparcie w twierdzy w Dyneburgu i rozpoczynają wymierzony w Polaków kontratak. „Polacy prosili o pomoc, wysłaliśmy pluton karabinów maszynowych. Po zmroku opór Polaków został przełamany i czerwonoarmiści, pewni, że za pozycjami Polaków nie ma nikogo, śmiało parli do przodu.
Gdy do zajętych przez żołnierzy pułku zostało około 100 metrów, atakujących zaskoczył zgodny ostrzał“, – tak o prawie nieznanym obecnie epizodzie litewsko-polskiej współpracy prawie 90 lat temu pisał jeden z oficerów litewskiej armii. Pomimo wzajemnych sporów na innych odcinkach frontu, na odcinku Dyneburgu Litwini i Polacy uzgadniali swoje działania, wzajemnie wspierali ogniem pozycje – po bitwie Litwini, którzy w owym czasie cierpieli na braki w uzbrojeniu, nawet zwrócili Polakom pozostawioną przez nich broń. Co prawda już rok później ci sami żołnierze toczyli zażarte walki pod Suwałkami. Podczas nieudanej próby przejęcia miasta Litwini stracili wielu żołnierzy, a wkrótce i Wilno, co spowodowało, że Polacy na kilka dziesięcioleci zyskali miano śmiertelnego wroga.
Właśnie pod tymi samymi Suwałkami obecnie została wytyczona granica, zwana piętą achillesową Paktu lub jednym z najważniejszych rubieży obronnych NATO – mierzący 100 km korytarz suwalski. To jest życiowo ważny skrawek lądu, łączący Litwę i pozostałe kraje bałtyckie z Polską i resztą NATO. Po dokonanej w 2014 r. napaści Rosji na Ukrainę, termin przesmyku suwalskiego jest znany chyba wszystkim wysokim oficerom NATO, tak jak w w okresie Zimnej wojny był znany przesmyk Fuldy. Utrzymanie tego wąskiego odcinka i zapewnienie nieprzerwanego ruchu sił Sojuszu – strategiczny cel NATO, a kluczowym warunkiem jego zapewnienia jest współpraca Litwy i Polski.
Spory – już w przeszłości?
„Relacje nigdy nie były tak dobre jak dziś“, – jeszcze w połowie listopada powiedział dla Telewizji Polskiej Marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Podkreślił, że wspólnym zagrożeniem dla Litwy, Polski i Ukrainy jest wroga propaganda oraz inne prowokacje ze strony Rosji, przyznał również, że pomimo wspólnej pamięci historycznej, problemy grup etnicznych są ważne, „nie mogą być powodem dla którego ktoś mógłby nimi manipulować i uczynić nas nieprzyjaciółmi”.
Dobiegający obecnie ze strony Warszawy ton znacząco różni się od całkiem niedawno wrogo rozbrzmiewających oświadczeń. Na przykład, w nagłośnionej w ubiegłym roku prywatnej rozmowie byłego ministra spraw zagranicznych Polski Radosława Sikorskiego z byłym prezesem PKN Orlen z 2014 r. rozbrzmiewały nawet przekleństwa. Nazywający Litwinów złodziejami i oszustami R. Sikorski chciał wywierać nacisk, nieraz podsycał konflikt na linii Warszawa-Wilno, pomimo nawiązanych w czasach Valdasa Adamkusa, Aleksandra Kwaśniewskiego i Lecha Kaczyńskiego świetnych relacji osobistych. Jednak wydarzenia 2014 roku zmusiły Litwinów i Polaków do ponownego zbliżenia i odstawienia niesnasek na bok. Jeśli w sierpniu 1920 r. Litwini i Polacy zażarcie bili się od miasteczka i wsie Suwalszczyzny – część z nich niejednokrotnie przechodziła z rąk do rąk, to jesienią 2018 r. liderzy polityczni obu państw rozmawiają o wzmacnianiu współpracy gospodarczej i w dziedzinie obronności.
Jako przykład, otwarty w listopadzie zrekonstruowany odcinek magistrali „Via Baltica“ pomiędzy Kownem a Mariampolem tylko na pierwszy rzut oka może wydawać się finansowanym przez UE projektem o lokalnym znaczeniu. Jednym z głównych celów czteropasmowej autostrady, którą można pędzić prędkością 130 km/h, jest nie tylko zmniejszenie liczby wypadków drogowych, większa przepustowość transportu drogowego, lecz również wzmocnienie mobilności wojsk. W przypadku kryzysu i potrzeby odstraszenia wroga to byłaby jedna z dwóch dróg lądowych, którymi mogłyby poruszać się jednostki wsparcia NATO. Dopiero w ubiegłym roku oba państwa wspólnie z sojusznikami z krajów NATO ćwiczyły obronę korytarza suwalskiego w ramach manewrów Saber Strike. Jednym z ważnych elementów manewrów Saber Strike były ćwiczenia sił specjalnych Trojan Footprint.
Żołnierze jednostek specjalnych Litwy, Polski i USA prowadziły daleki zwiad, wytyczały cele uderzeń na punkty obrony przeciwlotniczej wroga, udzielały naziemnego wsparcia dla nieznających okolic pilotów sojuszników. Ponadto, wyznaczający cele żołnierze wykonywali ważną funkcję oznaczania współrzędnych celów, prowadząc bombowce B-1B, myśliwce F-16 oraz lekki samolot szturmowy Litewskich Sił Powietrznych L-39. W tym roku ćwiczenia Saber Strike miały jeszcze większy rozmach – ogółem w manewrach uczestniczyło ponad 18 tys. żołnierzy, z których większość stanowili Amerykanie, którzy wyruszyli z Niemiec i po przebyciu całej Polski przedostali się na drugą stronę przesmyku suwalskiego.
Nie obyło się bez incydentów – wąskie drogi powodowały opóźnienia, jedna z amerykańskich kolumn pancernych miała wypadek drogowy. Owo zdarzenie natychmiast stało się celem ataku dezinformacyjnego – media obiegła fałszywa wiadomość o rzekomym potrąceniu chłopca. W Polsce również nie obyło się bez fake news. Jako przykład, niedawny incydent na Morzu Czarnym, gdy rosyjski okręt ostrzelał ukraińskie kutry przy okupowanej cieśninie kerczeńskiej i Ukraina ogłosiła wprowadzenie stanu wojennego. Tysiące osób w Polsce otrzymała powiadomienia SMS z wezwaniem do stawienia się przed komisją poborową – jakby Polska również ogłosiła mobilizację. Podsycająca panikę wiadomość szybko została zdemaskowana przez MON, również policja wszczęła postępowanie.
Tekst ukazał się w ramach projektu „Perspektywa na Polskę” realizowanego przez Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie” we współpracy z Polskim Klubem Dyskusyjnym, finansowanego ze środków Senatu RP.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!