Nielegalne wydobycie bursztynów na Ukrainie stało się tak dochodowe, że zajmujący się tym procederem mieszkańcy nie wahają się atakować policyjnych oddziałów, które usiłują im przeszkodzić.
W Obwodzie Rówieńskim w ciągu zaledwie dwóch dni doszło aż do trzech takich incydentów, z których najbardziej brutalny miał miejsce koło Klesowa. Około tysiąca mieszkańców przegrodziło tam w środę drogę, uniemożliwiając policji wjazd na uroczysko „Smitnyk”, gdzie wydobywany jest nielegalnie bursztyn.
Pod adresem funkcjonariuszy padały pogróżki, a w końcu w ruch poszły pięści i kije. W wyniku starcia 7-miu rannych policjantów trafiło do szpitala.
Wkrótce potem na uroczysku „Galbin” około 30 mężczyzn podpaliło policyjną budkę, w której funkcjonariusze pilnowali, aby nie doszło tam do wznowienia wydobycia. Nikt nie odniósł obrażeń, ale mobilny posterunek poszedł z dymem.
Również we wtorek tłum rzucił się na policjantów na uroczysku „Mech” koło Klesowa. Poturbowano ich, zwyzywano, odebrano kamerę wideo i zagrożono śmiercią, jeśli odważą się przyjechać ponownie. W wyniku tego policji nie udało się ani przerwać wydobycia bursztynu, ani skonfiskować używanych do tego motopomp.
Dwie kolejne nielegalne kopalnie bursztynu wykryła 3 dni temu ukraińska straż graniczna pod Łuckiem. Nie jest jednak jasne, czy udało się je zlikwidować. Tymczasem kierownictwo policji i Służby Bezpieczeństwa Ukrainy oskarżają się wzajemnie o krycie nielegalnego bursztynowego procederu i czerpanie z tego korzyści.
W Obwodzie Rówieńskim aresztowano właśnie za to podpułkownika SBU i porucznika straży granicznej. Obaj ostrzegali kopaczy bursztynu przed planowanymi nalotami policji, a także informowali kiedy służby zamierzają śledzić nielegalne wydobycie z dronów. Okazało się, że obaj funkcjonariusze stali na czele lokalnej bandy zajmującej się tym procederem.
Kolejny bursztynowy skandal wybuchł policji. Jeden z patroli wytropił w lesie nielegalną kopalnię i zamierzał przystąpić do konfiskaty pomp kiedy zadzwonił telefon i szef policji rejonowej, niejaki Charitonow nakazał podwładnym natychmiast zostawić pompy i wracać na posterunek.
Kiedy policjanci odmówili wykonania rozkazu Charitonow przyjechał na miejsce i osobiście zabrał swoich funkcjonariuszy. Po ok. 20 minutach obserwujący całe zdarzenie z krzaków dziennikarz zauważył jak z lasu ponownie wychodzą nielegalni kopacze, uruchamiają pompy i wszystko zaczyna się od nowa.
Co ciekawe, okazuje się, że ów komendant Charitonow został już dawno negatywnie zweryfikowany przez resortową komisję i nie ma prawa pracować w policji. Ale czemuś pracuje nadal, a nawet dowodzi nią w całym rejonie. Cóż, Ukraina…
Kresy24.pl
5 komentarzy
iks
30 marca 2016 o 17:48Społeczeństwo wzięło gospodarkę w swoje ręce 😉
Barnaba
30 marca 2016 o 18:06I co oni z tych Kresów zrobili…
pol
31 marca 2016 o 14:39Jakbyście nie mieli na chleb to sami byście kopali, a co było w Wałbrzychu zapomnieliście bieda szyby ?.
MarcoPolo
31 marca 2016 o 14:58Nie wysilaj się chachle,macie to na co zasłużyliście.Was do europy?Jesteście gorsi od ciapaków ps.nie róbcie wiecej rewolucji bo cos wam nie służą hahaha
Ono
1 kwietnia 2016 o 08:55Weź się nie ośmieszaj. Twoja wypowiedź jest żenująca.