Najważniejszym wydarzeniem politycznym roku 2019 roku stał się dla Białorusinów niewątpliwie systemowy „przymus do pogłębienia integracji”, który Rosja zastosowała wobec Białorusi. Zagrożenie częściową lub całkowitą utratą suwerenności znów stało się realne dla naszego sąsiada.
Jak przypomina redaktor internetowej gazety Salidarnost Aleksander Starikiewicz, pod koniec 2018 roku, Kreml strząchnął kurz z podpisanego pod koniec ubiegłego stulecia (1999) porozumienia w sprawie utworzenia Państwa Związkowego Białorusi i Rosji. Ale jeszcze rok temu nie wyglądało to tak groźnie, i nie do końca było jasne, czy Putin do sprawy podchodzi poważnie, czy to tylko rytualny taniec w przeddzień rocznicy porozumienia.
W 2019 roku Władimir Putin i spółka wyraźnie pokazali, że nie żartowali i zamierzają przekonać Białoruś do zjednoczenia się – w takiej czy innej formie.
Presja wyraźnie wzrosła, chociaż i Mińsk czasami celnie kontratakował, choćby zmuszając Federację Rosyjską do wycofania kontrowersyjnego – zbyt agresywnego ambasadora Michaiła Babicza.
Moskwa z kolei nie ustąpiła w kwestii utworzenie grup roboczych ds. „pogłębieni integracji”, które pracują już ponad rok w atmosferze niemal całkowitej tajności.
We wrześniu Dmitrij Krutoj (ówczesny minister gospodarki, a obecnie zastępca szefa rządu) starał się uzasadnić utajnienie prac faktem, że publikacja projektu programu działań mających na celu wdrożenia postanowień traktatu ustanawiającego Państwo Związkowe Rosji i Białorusi „może stworzyć podstawę do manipulacji informacjami”. Cóż za niebywała arogancja władzy.
Jednocześnie urzędnik zapewnił, że prace dotyczą wyłącznie ekonomicznych aspektów umowy. Czyżby?
Jak się miało okazać pod koniec roku 2019, przygotowano 31 tzw. map drogowych dotyczących różnych obszarów współpracy. W tym, jak przyznał sam Aleksander Łukaszenka, ostatnia z nich (31) przewiduje utworzenie organów ponadnarodowych: „parlamentu, być może prezydenta, i tak dalej”.
Pewnie najpierw powiedział a później pomyślał, jak to Łakaszenka. Dość by zaraz potem pośpieszyć ze słowami mającymi wlać spokój w serca białoruskich zwolenników niepodległości. Prezydent Białorusi zapewnił swoich rodaków, że podczas ostatniego spotkania umówił się z Putinem, że na razie nie będą omawiać 31. mapy. No właśnie. „Na razie” oznacza, że dokument nie zniknął, ale pytanie nie „czy”, tylko „kiedy” przywódca Kremla znów rzuci go na stół.
Ale najwyraźniej stanie się to wkrótce, bo Kreml ma powód, by spieszyć się z przejęciem Białorusi. No i pozostałe 30 „map drogowych” to też bomby zegarowe. Każda z nich do pewnego stopnia wiąże ręce Białorusi na korzyść Rosji.
Jednak wielu analityków wciąż uważa, że obecna kampania integracyjna nie będzie skuteczniejsza niż poprzednie. Ich zdaniem Aleksander Łukaszenka nie będzie chciał rozstać się z absolutną władzą na Białorusi, co ma dowodzić, że nie będzie związku z Federacją Rosyjską.
Według Starikiewicza, słaby punkt tej teorii polega na tym, że Aleksander Łukaszenka niesłusznie liczy, że owinął sobie Kreml wokół palca. Putin musiał wyciągnąć wnioski z wcześniejszych doświadczeń z Łukaszenką.
Najprawdopodobniej rosyjski prezydent obliczył rozwój wydarzeń na co najmniej kilka posunięć do przodu, w tym prawdopodobny opór krnąbrnego sojusznika.
I nie można nie brać pod uwagę, że to Putin ma znacznie większe zasoby gospodarcze i polityczne – nie Łukaszenka. Dlatego presja Rosji na Białoruś w 2020 i najbliższych latach będzie prawdopodobnie narastać. Chwila prawdy coraz bliżej, więc jak tu nie cytować klasyka: „Na ch… nam taki sojusz!”.
oprac. ba za gazetaby.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!